Wmówiono nam, że rozwój jest najważniejszy. Mamy wspinać się po szczeblach kariery. Coraz więcej znaczyć i coraz więcej zarabiać… w praktyce to od nas ma coraz więcej zależeć. Przyszłość dla tak zwanego człowieka sukcesu jawi się jako coraz większa odpowiedzialność i tym samym coraz większy stres. Co jednak w sytuacji, kiedy wcale tego nie chcemy? I zamiast ustawicznego wspinania się po szczeblach kariery, postanawiamy zejść z drabiny, a nawet zeskoczyć z niej z hukiem? Zamiast ścigania
się każdego dnia – wybieramy nudną, spokojną i prostą pracę? To nasza naiwność każe nam odpuści? A może wprost przeciwnie – nasza mądrość – mówi „przestań, przejrzyj na oczy i zacznij w końcu żyć”?!
Masz się rozwijać
Współczesny zachodni świat kreuje wizję człowieka sukcesu. Coraz lepiej wykształconego, z
„umiejętnościami przyszłości”, głową pełną wizji, planem na realizację najbardziej ambitnych celów.
Mówi się, że mamy się rozwijać, ciągle uczyć, wychodzić ze strefy komfortu, nie bać się zmian. Porzucić bezpieczną przystań i rzucić się w nieznane. Bo tylko grając ryzykownie, jesteśmy w stanie wygrać….Tak mówią.
Nie wspomina się o drugiej stronie tak zwanego rozwoju i pięcia się po szczeblach kariery, o cenie, którą nierzadko musimy zapłacić – od razu lub po latach:
- ogromnym stresie,
- rozczarowaniu rzeczywistością,
- brakiem czasu na to, co ważne,
- przeoczeniem najważniejszych momentów w życiu,
- uczuciem pustki,
- oddaniem pięknych chwil i przełomów w rozwoju własnego dziecka do instytucji, jaką jest żłobek czy niania.
Nikt nie mówi, że z jednej strony zyskujesz status, pensję, prestiż, poszanowanie, ale z drugiej odbiera ci się wolność, prawo decydowania o swoim dniu, często nawet o tym, co masz myśleć, czy jak żyć. Jesteś zmuszona pogrzebać ideały, nierzadko mocno ograniczyć życie prywatne, a nawet z niego zrezygnować.
Praca ma się stać wszystkim albo prawie wszystkim.
Coraz więcej nadgodzin, których nie ma kiedy wybrać…a może nie wypada tego robić? Coraz silniejszy nacisk, żeby być najlepszą. Rozglądanie się naokoło i poczucie przegranej. Bo zawsze jest ktoś lepszy, ambitniejszy, sprytniejszy. Im więcej robisz, tym częściej przegrywasz. To nie ty dostałaś tę pracę, ten projekt, tę podwyżkę. To oczywiste. Tak działa statystyka. Jednak z oczami wpatrzonymi w kult rozwoju i
sukcesu coraz mniej dostrzegasz tę oczywistą prawdę, że nie zawsze się wygrywa, a im więcej robisz, tym więcej popełniasz błędów.
Dajesz z siebie wszystko. Dostajesz w zamian rzeczy, które znaczą coraz mniej. Nie masz siły ani czasu, żeby się nimi cieszyć. Odhaczasz ich zdobycie na coraz dłuższej liście rzeczy do zrobienia. Wiecznie nienasycona. Ciągle nie masz dosyć. Z idealną karierą i z pie…życiem osobistym. Chyba, że jeszcze tego nie dostrzegasz?
Zachłanność
Wielkie biurowce, a w nich siłownia, biblioteka, kawiarnia, oferta nauki języków obcych, propozycja wspólnego spędzania czasu w pracy, dofinansowanie na okulary (!) i rehabilitację (!). Ciągła integracja, niekończące się owocowe czwartki, imprezy integracyjne, wychodzenie na drinka i na lunch, zakupy z koleżanką z biura. Dzień, który miał trwać osiem godzin rozciągający się do jedenastu. Następnego dnia to samo. Wchodzisz do domu, w którym jedynie śpisz, czasami zapalisz jeszcze na dużym balkonie czy tarasie, ewentualnie nalejesz sobie do szklaneczki. Może wygodniej byłoby zostać na noc w pracy?
Przecież masz i prysznic i wygodną kanapę. Oszczędziłabyś tyle czasu na dojazdy.
Czas mija. Dzieci rosną lub w ogóle nie rosną, bo ich nie ma, nie ma na nie czasu, ani możliwości. Może zresztą to i lepiej…skoro i tak byłyby pozostawione same sobie. W gruncie rzeczy, chociaż masz coraz więcej, czujesz, że to nie jest świat dla nich. Nie polecasz go nawet wrogowi. Coraz mocniej się zapadasz…w beznadziei, z rękami skutymi pułapką perfekcjonizmu i ustawicznego rozwoju.
Lęk
Z awansem jest problem. Z jednej strony to wyróżnienie, więcej pieniędzy i kryjących się za tym możliwości. Z drugiej jednak to więcej stresu, mniej czasu i dużo więcej obowiązków. Nie bardzo jest jak odmówić, bo istnieje presja na rozwój….Z drugiej strony też szkoda nie przyjąć propozycji. Bo co jeśli ona się nie powtórzy?
Po czasie często okazuje się, że to był zły pomysł. Na nowym stanowisku trudno się odnaleźć, jest wiele obowiązków, niekończące się spotkania, funkcjonowanie pod okiem innych, napięcie, stres, konieczność dalszej trudnej nauki…. I aż tęskni się za swoją prostą, nudną, ale jednak bezpieczną posadą: za mniej ambitnym stanowiskiem pracy.
Co jeśli wcale nie chcę się wspinać po drabinie kariery?
Ludzie są różni. I mają różne potrzeby. Jeden potrzebuje rozwoju, a drugi niekoniecznie. Nic złego w tym, że pragniemy przede wszystkim spokoju i niezbyt skomplikowanej pracy. Nie każdy jest lwem, nie każdy pragnie wielkiej kariery, jest mnóstwo osób, które najbardziej cenią święty spokój. To osoby, które mają świadomość, że życie jest krótkie, a zdrowie zbyt kruche.
Osoby te niekiedy miały już szansę przekonać się, że praca w gruncie rzeczy nie jest tak ważna, jak się wydaje. I naprawdę są ważniejsze rzeczy na świecie…
Nic złego w tym, że chcesz odpuścić i zrezygnować z wspinania się po szczeblach drabiny kariery. Nic złego w tym, że na pewnym etapie życia postanawiamy olać kapitalizm i jego krwiożercze prawa. To dobrze, że chcemy wyjść z roli pokarmu, jakim dla kapitalizmu jesteśmy.
Poza tym złota myśl (choć banalnie prosta) na sam koniec: realizować się można nie tylko w pracy.
Rozwijać się można także w innych rolach społecznych: odnajdywać satysfakcję w pasji, w relacjach, sztuce, a nawet w tym, co dzisiaj przeklina się na każdym kroku i próbuje dyskredytować – w roli mamy, żony, córki, czy babci…