Rodzicom należy się szacunek. Przecież powołali Cię na świat. Nie utopili i nie wyrzucili przez okno. Karmili, dbali. Jak umieli wychowywali. A Ty teraz niewdzięczna po latach nie całujesz ich po stopach? Nie nosisz na rękach? No jak tak można! Rodziców masz tylko jednych!
Tak, to prawda. Ale dziecko…też jest jedno. Jedyne w swoim rodzaju. I chce kochać własnych rodziców z całej siły. Zrobi naprawdę wiele, żeby było dobrze. Zarówno małe, jak i dorosłe. Czasami jednak walczy tak długo, że opada z sił. I dochodzi do ściany. Musi zacząć myśleć o sobie, bo inaczej…zginie, dosłownie i w przenośni.
Jednak czasami dochodzi do ściany
Bezsilne dziecko miota się przez miesiące, lata…Próbuje rozmawiać, wyjaśniać. Czasami płacze, złości się. I nie rozumie, co się dzieje. Nie odpuszcza tak łatwo.
Każde dziecko przecież naturalnie jest związane z rodzicem. Gdy widzi, że dzieje się coś złego w relacji z pierwszymi i najważniejszymi osobami w życiu, nie wini ich, wini siebie. Odwraca się przeciwko sobie. Rani się. Zamyka w sobie.
Gdy jest małe, siedzi cicho, żeby nie przeszkadzać. Staje się niewidoczne, żeby nie robić problemu. Z czasem wręcz przeciwnie – zwraca na siebie uwagę “złym zachowaniem”, buntuje się. Potem bywa, że sięga po używki, wpada w nie najlepsze towarzystwo. Szuka akceptacji, wsparcia i miłości poza domem. Im bardziej ich nie dostało, tym bardziej jest głodne.
Niestety świat nie jest w stanie zrekompensować tego braku. Można na wiele sposobów się pocieszać, ale braku mądrej miłości rodziców nie da się zastąpić niczym innym. I w końcu przychodzi ta świadomość. Zazwyczaj w życiu dorosłym, gdy rodzą się nam nasze dzieci. Wtedy często przeżywamy szok…
Bo z jednej strony obiecaliśmy sobie, że nigdy nie będziemy tacy, jak nasi rodzice, a z drugiej…popełniamy te same błędy. Gdy refleksja uderza z ogromną siłą, wtedy jest szansa na przełom. I uwolnienie się od schematów z przeszłości. Można wprowadzić nowy styl opieki nad własnymi dziećmi. I to się często udaje.
Najbardziej jednak uwierają wtedy…relacje z własnymi dorosłymi rodzicami. Bo okazuje się, że o ile zmiana we własnej rodzinie nie jest niemożliwa, to wejście na wyższy poziom z własnymi dorosłymi rodzicami – po wielu próbach – często kończy się fiaskiem. Do tego dochodzi niezrozumienie.
Uderzać głową w mur
Naturalny etap to dwa wyjścia: albo boleśnie uderzać głową w mur, modląc się, żeby w końcu się coś zmieniło. I mur niezrozumienia runął.
Jest też druga opcja – krok w tył. Odpuścić, odejść, zadbać o siebie.
Każdy z wyborów niesie za sobą niestety przykre konsekwencje.
Zostaniesz, będziesz wiecznie się frustrować. Możesz nauczyć się pewnych rzeczy nie widzieć, nie słyszeć, mniej czuć, nie przejmować się, ale zadra w sercu będzie ciągle obecna. Odejdziesz, będziesz zawsze czuła, że nie dostałaś tego, co powinnaś dostać – bezinteresowną miłość i wsparcie. Zostaniesz mentalną sierotą, mimo tego, że teoretycznie masz rodziców.
Najlepiej byłoby szczerze porozmawiać (bez ataków) i zrozumieć siebie. Pomocna w tym jest wrażliwość, otwartość i inteligencja emocjonalna. Niestety często w praktyce jest to niemożliwe, a relacje mimo upływu lat, zamiast wzmacniać się, gniją od środka. Widzisz to nie tylko Ty, ale również Twój partner, dzieci…
Ratować siebie?
Nie da się wiecznie ranić siebie, by…zachować pozory dobrych relacji.
Czasami trzeba odejść, odpuścić, zminimalizować kontakt z teoretycznie najbliższymi osobami na świecie – własnymi rodzicami.
Gdy jednak decydujemy się na tę drogę, to zyskujemy łatkę niewdzięcznych, złych, zepsutych. Bo jak można nie szanować własnych rodziców? Jak można się im tak odwdzięczać?
Prawda jest jednak taka, że żadne normalne dorosłe dziecko nie zrezygnuje z relacji z ukochanymi rodzicami, jeśli będzie ona chociaż prawidłowa (nie mówiąc o dobrej). Żadne dorosłe dziecko, nie odpuści, jeśli będzie czuło, że jest ważne i szanowane. Rezygnacja z częstych kontaktów z rodzicami to wyjście najgorsze z możliwych i świadome dorosłe dziecko o tym wie. Jednak czasami to opcja jedyna, by uratować siebie i własną rodzinę. I po prostu inaczej się nie da…
Na szczęście mam wspaniałe relacje z własną mamą, która jest także moją najlepszą przyjaciółką.
Równie dobrze można powiedzieć – nie dogadujesz się z własną córką? Co z ciebie za matka!;)
pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy 🙂
Żeby chociaż ci rodzice kiedy usłyszą od dziecka że je ranili pokazali empatię i powiedzieli przepraszam, a nie zanurzali się w swoje wymówki jak to nie wiedzieli lub że takie były czasy. Wtedy po prostu widzisz, że nadal są nieprzytomni psychologicznie, są tacy jak kiedyś nawet już w nowych czasach i niestety po prostu nie mają zdolności rodzicielskiej. Bo karmić i pies nakarmi
czasami w relację matka dziecko wpiernicza się osoba trzecia….trudno mi nazwać taką osobę
Mam 40 lat i nigdy nie czulam się kochana przez matkę. Na szacunek trzeba sobie zasłużyc
Rozmowa jest niezastąpiona. Będąc matką teraz już wiem, że na czas kiedy dziecko było pod moja opieka zrobiłam wszystko co mogłam, starałam się i podejmowałam decyzje najlepiej jak wtedy potrafiłam. Nie znaczy to, że wszystkie były dobre. Natomiast jeśli dziecko czuje ze one nie były dobre i mają teraz wpływ na jego życie takie, że sobie z tym nie radzi, to tylko rozmowa i terapia. Nie ma innego wyjścia. Warunek jest jeden-cheć porozumienia po obu stronach
Cieszę się, że ktoś napisał taki artykuł dużo skrzywdzonych już dorosłych dzieci tłumi wszystko w sobie do dnia dzisiejszego. Szacunek hmmm oczywiście, że się należy ale tym osobą, które także okazują szacunek innym. Więc jak okazywać szacunek własnym rodzicom skoro oni go nie okazywali innym ludziom nie pomijając własnych dzieci, które same na świat się nie pchały. Szacunek powinien być obustronny. Dla rodzica dziecko to dar wyjątkowy nie brzemię na całe życie.Na szacunek trzeba sobie zasłużyć nie krzycząc, poniżając, krytykujac , oczekując rzeczy niemożliwych,porównując do lepszego rodzeństwa bo i takie są przypadki jedno gorsze drugie lepsze.Dzieci kocha się bezgranicznie. I robi się wszystko aby kiedyś to doceniły i wiedziały, że to rodzice i ich miłość oraz szacunek były tymi wartościami,które w życiu były fundamentem do stworzenia własnej kochającej szanującej się rodziny.