Rozwód uważany jest za jeden z najbardziej stresujących momentów w życiu. Ta chwila stresu nie trwa jednak kilkanaście minut na sali sądowej. Tak naprawdę ból i niepokój pojawiają się na długo przed sprawą w sądzie. Parę miesięcy, czy nawet lat wcześniej.
Gdy stawiamy kropkę nad i, bywa, że towarzyszy nam już jedynie spokój i przekonanie, że dobrze robimy. A po wyjściu z rozprawy dochodzi jeszcze uczucie satysfakcji. Czujemy się wolne, silne i mamy pełno nadziei na nowe jutro. Bywa, że właśnie z tego powodu rozwód hucznie świętujemy. Według wielu kobiet impreza, to najlepszy sposób na zamknięcie pewnego rozdziału w życiu. Czy na pewno?
Rozwód – to kropka nad i
Kobiety, które decydują się rozstać z mężem przechodzą długą drogę. Nawet jeśli mężczyzna twierdzi, że ona odeszła nagle, to nieprawda. Zanim to się stało, wysyłała mu wiele sygnałów, próbowała naprawiać, dogadać się, zrozumieć. Szukała metod. Nie była bierna. To wszystko trwało..aż się skończyło. Zapadła decyzja. I pojawił się spokój. W miejscu łez, złości, rozczarowania – cisza. Pewność siebie, poczucie, że nie ma innej drogi, tak trzeba.
Przeczytaj – kobieta nie odchodzi powoli.
Rozwód to kropka nad i. Cała historia została napisana dużo wcześniej, wszystko się rozstrzygnęło zanim ona złożyła papiery.
Czas na radość?
Na koniec długiej drogi, którą trzeba było przejść, czeka radość.
To nie żart. Jest prawdziwe poczucie szczęścia. Jeśli kończy się toksyczny związek (sprawdź, po czym poznać toksyczny związek) pojawia się ulga. W końcu można poczuć się bezpiecznie.
I niektórzy decydują się to świętować. Naprawdę hucznie!
Pojawia się tort rozwodowy, jest impreza dla przyjaciółek, na której śpiewa się „ Facet to świnia”, „Znów się zepsułeś”, „Niech żyje wolność”, „Nic nie może wiecznie trwać”, „Oprócz błękitnego nieba…”, „Ale to już było…”,” Nigdy więcej” „Wyszłam za mąż, zaraz wracam” czy „Jak dobrze mieć sąsiada”.
Jest też morze alkoholu, czasami tak, jak na wieczorze panieńskim – pan, który się rozbiera…Może być naprawdę gorąco.
Impreza rozwodowa – tak, to się dzieje
Z jednej strony rozwód to niepowodzenie, życiowa porażka. Kryzys, coś, czego wolałybyśmy uniknąć. Z drugiej strony – niektórzy patrzą na to inaczej. Rozumieją, że wszystko dzieje się po coś, sporo się nauczyłyśmy, wiele zrozumiałyśmy, być może nawet było nam nie najgorzej. W końcu wytrwałyśmy przez wiele lat. Może mamy wspólne dzieci, które są naszym wielkim szczęściem. To nie tak, że pozostaje tylko żałoba, płacz, czy nawet rozpacz. Może być jednak inaczej. Pozytywniej.
Świętuje się odzyskanie wolności, wkroczenie ponownie do grona singielek.
Czy rzeczywiście jest co świętować? Z czego się cieszyć? A może niekoniecznie? Może lepiej odpuścić huczne imprezy, pomyśleć, co nie wyszło i dlaczego? Z drugiej strony świętowanie nie wyklucza rozważania. Jednak dla niektórych ma coś z udawania, pokazywania, że wcale nie jest źle i zaklinania rzeczywistości.
Jak to zatem jest?
Na pewno czas po rozwodzie to moment na poznanie siebie, zrozumienie, i pokochanie. Warto przeżyć go świadomie. Nie zaprzeczać temu, co się stało. Nie wypierać. Przeżyć. To ważne, bo nieprzepracowane emocje wrócą po czasie…i wtedy może być szczególnie trudno sobie z nimi poradzić.
Dlatego jeśli przepracowałaś, to co było i czujesz, że chcesz się bawić – to świętuj. Jednak jeśli impreza rozwodowa jest formą zaprzeczania w sensie, „nic się nie stało”, to po tym, jak alkohol przestanie szumieć w głowie, pojawi się ból. A czasami może nawet wstyd i zażenowanie. Wtedy chyba jednak nie warto? Prawda?
Gdybym się rozwaliła to takie imprezy nie są dla mnie.
Coraz częściej właśnie tak to się kończy
Oczywiście,że świętowałam,cieszyłam się świętym spokojem i wolnością.Nie żałuję,że się rozwiodłam,żałuję że zrobiłam to tak późno,ale lepiej późno niż wcale 😉Nie mam dobrych wspomnień,więc nie było nad czym płakać.Rozwód nie jest tragedią.Tragedia to pozostawanie w nieszczęśliwym małżeństwie.
Imprezy nie było bo i po co afiszować się szczęściem ale ten spokój… Cisza po powrocie do domu… O tak bym powiedziała chwilo trwaj…
nie w każdym przypadku to Kobieta składa papiery rozwodowe, każdy rozwód to kompletnie inna historia DWÓCH CAŁKOWICIE RÓŻNYCH OSÓB, w związku z tym uważam że nie można generalizować 🤷🤪😎😁
Nie miałam czego swiętować, musiałam zgliszcza posprzątać i odgruzować życie
Oj… czasami jest to większy powód do radości niż do łez…
Po rozwodzie Jestem już trochę lat i delektuję się ciszą i spokojem.
Dzień jak każdy inny. Na luźno. Można przeżywać bardziej rozstanie z partnerem niż rozwód. Nie ma co uogólniac. Zresztą zanim następuje rozprawa to ludzie już dawno zdążyli się rozstać i zapomnieć, przywyknąć do sytuacji, w końcu to nie proces z dnia na dzień sądy mają czas, co najmniej kilka miesięcy.
Ani jednej łzy nie uronilam po rozwodzie a po wyjściu z sądu do auta a wtedy jeszcze wracaliśmy razem usłyszałam w radiu piosenkę pt .mój jest ten kawałek podłogi bo niestety to był jednak mój kawałek nie jego
A ja myślę że ile by nie trwał rozwód to każdy w pewien sposób musi to przetrwać .są ludzie którzy popadają że skrajności w skrajność jedni się nawet staczają na dno inni znów świętują i są zachłysnieci wolnością. Myślę że należałoby zachować złoty środek pogodzić się z przeszłością zamknąć pewien rozdział w życiu wznieść toast za wszystkie porażki i za udaną przyszłość .
Rozwód to zawsze jest porażka
Nikt normalny nie bierze ślubu żeby potem się rozwodzić