Chcę mniej wszystkiego…Bo mniej znaczy więcej

6

“Chcę mniej wszystkiego. Mniej rzeczy. Mniej pośpiechu. Mniej denerwowania się na dzieci, żeby wsiadły szybciej do samochodu, żebyśmy mogli pojechać i kupić więcej rzeczy, które następnie wyrzucimy. Mniej konsumpcjonizmu. Mniej poczucia, że mam sieczkę w głowie, brzuch wzdęty, a życie wymknęło mi się z rąk”. Shauna Niequist “Piękne życie”

Chcę mniej wszystkiego. Czas wyprzedaży

Co do zasady staram się nie wchodzić do galerii handlowej w weekend. Przeraża mnie nadmiar wszystkiego. Wypchane po brzegi kosze, rozbiegane oczy, poszukujące kolejnej zdobyczy, smutek malujący się na twarzy i żądza znalezienia czegoś wyjątkowego. Potem chwilowa satysfakcja, że “oto mam”. Tak krótka, że nawet trudno ją uchwycić.

Denerwują mnie kolejki do kasy, przepychanki i porozrzucane ubrania, zmęczony wzrok ekspedientek i ten sam scenariusz w każdym sklepie. Mam wrażenie, że to już było i niestety będzie cały czas. Jak natrętne deja vu. Jak ubrania, które w każdym sklepie wyglądają podobnie…I mimo że jest ich tak wiele, to trudno na coś się zdecydować.

Czas wyprzedaży kusi, daje pozorne poczucie spełnienia obowiązku, nabycia rzeczy w super cenie, bo przecież w “normalnej” nie opłaca się kupować…. Chwilowy relaks, który daje tylko ułudę dobrze spędzonego czasu. Bo pustka pozostaje. Jej nie zapełnimy kolejną super sukienką.

Im mniej wszystkiego, tym więcej drugiego człowieka

Rzeczy są dobre. Potrzebujemy ich, by żyć. To naturalne. Dzisiaj jednak większość z nas ma ich za dużo. Dlatego nikogo nie dziwi już wyrzucanie na śmietnik dobrych, niezniszczonych ubrań, co jeszcze pokolenie temu było nie do pomyślenia.

Przyzwyczailiśmy się również do odnajdywania odzieży w szafie, do zaskakujących odkryć pod tytułem: “o, zapomniałam o tej bluzce”. Dawno minęły już czasy, kiedy, żeby wybrać się na wakacje trzeba było prać i składać ubrania przed czasem, odkładając na bok, by w międzyczasie ich nie ubrudzić i mieć co spakować do walizki. Dzisiaj wyjeżdżamy na dwutygodniowe urlopu pozostawiają pełne szafy…

Maseczka aspirynowa

Zatem teoretycznie nie brakuje nam niczego, choć żyjemy w przekonaniu, że żeby być szczęśliwą, potrzebujemy jeszcze “tego” i tamtego. Ciągle goniąc i wyznaczając sobie kolejne cele, dajemy się wciągnąć w wyścig, który nie ma końca…

Prawda jest jednak brutalna. Nadmiar zasłania nam to, co najważniejsze. Przepych usypia i znieczula na najważniejsze aspekty życia.

Im mniej wszystkiego, tym więcej drugiego człowieka.

Gdy mniej znaczy więcej

Moda ma minimalizm nie pojawiła się znikąd. Wyrosła z doświadczeń wielu osób, które widzą, że uporządkowanie przestrzeni daje spokój. Pozbycie się nadmiaru rzeczy pozwala odetchnąć i skoncentrować się na tym, co ważne. Zwalczenie pokusy, by kupić “jeszcze to”, pozwala nam odkryć pokłady energii, którą można wykorzystać na to, by być szczęśliwą.

Bo mniej czasami znaczy więcej…

Więcej czułości, zrozumienia, czasu dla siebie nawzajem, więcej cierpliwości i entuzjazmu, więcej naturalnej potrzeby, by spędzać czas z rodziną i przyjaciółmi. A to właśnie one – kontakty z najbliższymi – dają nam szczęście.

6 KOMENTARZE

  1. Bardzo ciekawie napisane, mniej znaczy więcej…choć do mnimalistek nie należę ale staram się zachować umiar i równowagę. Podobnie nie chodzę do Galerii w weekendy i nie szaleje na wyprzedażach.
    Pozdrawiam serdecznie…miłego dnia…

  2. […] Możesz chcieć mniej, i w tym samym zyskać więcej. Nie oznacza to wcale przejście na styl koczownika i życie z dala od cywilizacji. Nie musisz rezygnować z możliwości dzisiejszego świata. Celem jest raczej zyskanie dystansu i spokoju. Radość życia tak, ale przesadny konsumpcjonizm – niekoniecznie. Nic nie musisz, możesz, jeśli chcesz. […]

  3. Niekoniecznie.Ruch i zamieszanie to stała gdy dzieci były w domu .Teraz cisza jest balsamem ale często brakuje mi tego gwaru i harmideru.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj