Nie ma złotej recepty na sukces, bo każda rodzina i każda sytuacja jest inna. Są jednak pewne zasady, które pozwalają wychować dzieci lepiej. Jedną z głównych jest sympatia. Oznacza to tyle, że po pierwsze trzeba swoje dzieci lubić. Nie tylko kochać, bo to poza
wszelkimi wątpliwościami, ale właśnie lubić. Co to właściwie znaczy lubić swoje dzieci? I dlaczego tak często mamy z tym problem?
Kochać dzieci i lubić
Niektórzy tego nie rozumieją. Obruszają się na stwierdzenie, że jak to lubić swoje dzieci? Przecież ja je kocham, to coś więcej niż „lubienie”!
Takie reakcje są zrozumiałe. Jednak problem bierze się z odmiennego rozumienia terminów. Innego podejścia do nich. I żeby nieco bardziej zrozumieć „moc lubienia”, trzeba się nad tematem pochylić.
Miłość a sympatia
Miłość do dzieci dostajemy z natury (choć nie zawsze). Jest ona bezwarunkowa. Kochasz, bo to Twoje dzieci. Nie wyobrażasz sobie inaczej.
Jednak miłość to jedno. Nie jest ona synonimem sympatii. Można kochać i nie lubić. Troszczyć się o kogoś, a z utęsknieniem oczekiwać dni, kiedy będzie można od tego kogoś odpocząć. Można kochać, a nie nadawać na tej samej fali.
W takim rozumieniu nie zawsze lubi się dzieci
Bo często dzieci irytują, męczą, są nie takie, jak sobie wyobrażaliśmy. Wyjątkowo absorbujące lub wręcz przeciwnie zbyt spokojne. Podobne do kogoś z rodziny, kogo niespecjalnie lubimy lub do przodków, z którymi nigdy nie umieliśmy się dogadać.
Niby potomek powinien być „taki jak my”, bo „to nasza krew”, ale bywa też tak, że patrzy się na córkę i syna i się ich nie poznaje.
Dochodzi taki rodzic wtedy do wniosku, że nieźle te geny zostały pomieszane, bo mamy obok siebie kogoś, kto jest całkowicie inny niż my. Ma inne potrzeby, inny sposób spoglądania na świat, inny temperament. I jak takiego kogoś lubić? Skoro mimo ludowej
mądrości – tak naprawdę daleko pada jabłko od jabłoni.
Inspiracja
Czasami dzieci całkiem różne od rodziców zamiast stać się inspiracją i motywacją dla nich, stają się kimś, kogo się odrzuca. W myśl zasady, jesteś tak inna to…ja wybieram to dziecko, które jest do mnie podobne.
To nie musi się dziać nawet świadomie. Często podświadomie poświęcamy uwagę dziecku, który jest do nas podobne, ma podobne pasje, sposób bycia. Lgniemy do ludzi takich, jak my…
Gdy mamy tylko jedno dziecko, często po prostu uciekamy. W pracę, pasje, obowiązki. Nie lubimy córki, czy syna, dlatego wybieramy czas spędzany inaczej. Nie z rodziną. Nasza uwaga kierowana jest gdzie indziej.
Dziecko trzeba lubić
W takim rozumieniu miłość nie wystarczy. Potrzeba czegoś więcej. Sympatii. Jeśli dziecko lubimy, to:
- lubimy z dzieckiem spędzać czas,
- umiemy z nim odpoczywać,
- nie czujemy częstej irytacji, wypalenia,
- patrzymy na dziecko jak na nasz dar, jak na kogoś niezwykłego,
- czas z nim to nie przykry obowiązek to coś, co nas wzmacnia,
- dziecko czuje się ważne, widzi nasze decyzje i ich konsekwencje.
Czuje się docenione, zauważone, ma wysokie poczucie wartości, zaspokojone wszystkie potrzeby dziecka sprawiają, że jest ono spokojne i „łatwe” w kontaktach.
Gdy lubimy swoje dziecko, słuchamy, co mówi, uczymy się razem, pokazujemy mu świat, dużo rozmawiamy, aktywnie odpoczywamy, przytulamy się.
Kiedyś mówiono, że w ten sposób można zepsuć dziecko. Rozpieścić uwagą i miłością. Nie! Nie da się zepsuć dziecka miłością.
Bo mądra miłość oznacza też wymagania. Nie tylko obdarowywanie miłością, ale również umiejętność mówienia „nie” oraz zwrócenia uwagi na to, co było słabe.
Mądra rodzicielska miłość po kilku upomnieniach, stawia na konsekwencje. Nie ucieka od odpowiedzialności. Nie boi się rozczarowania dziecka. Wie, że ono jest wpisane w życie. I czasami, żeby przejrzeć na oczy, jest ono wprost niezbędne.
Bo kochać to wymagać. Od siebie. I od dziecka też.
Bardzo wartościowe przedstawienie tematu.
To prawda