Ona po pięćdziesiątce. Szczęśliwa, spełniona, piękna, wyraźnie odmłodniała. Bo miniony rok był cudowny. Udany pod każdym względem, zwłaszcza osobistym. Ten rok był jak prezent. Coś, co docenia się podwójnie, w takich sytuacjach, gdy nic nie jest pewne. Jeszcze rok temu zastanawiała się, czy dać mu szansę… Dała. Choć on miał na sumieniu coś, co trudno wybaczyć. Zdradę. Bolesną, niespodziewaną, dramatyczną pod każdym względem… Jednak ona kochała. On obiecywał, zapewniał, mówił, że nie wyobraża sobie życia bez niej…. I ona uwierzyła. Dała szansę. Nie żałowała, że zdecydowała się z nim zostać. Naprawdę
wierzyła, że się zmienił. Przez rok się udawało. Było naprawdę bajkowo… Do czasu, gdy znowu zdradził…I wtedy ona rozsypała się na drobne kawałeczki…Bo to nie tak miało wyglądać.
Była zła
Zaczęła wyrzucać sobie, jak mogła. Przeszła tak wiele, tak mocno ją zranił, ona tak bardzo to przeżyła.
Wykonała ogromną pracę, żeby się przemóc, żeby to poukładać sobie w głowie, żeby móc na niego spojrzeć bez pretensji. Nie jest łatwo wybaczyć zdradę. Przecież tak wiele osób nie potrafi. To tak szalenie bolesny proces. Nie da się go skrócić, człowiek nie jest w stanie się pocieszyć, sobie coś przetłumaczyć, umniejszyć znaczenie tego, co się stało. Nie da się. Bo to boli! Niezależnie, jak bardzo chcemy zapomnieć. Zagłuszyć, wyrzucić z pamięci, próbować sobie nie wyobrażać…To dręczy. To ciągłe rozpamiętywanie, pytanie dlaczego, szukanie swojej winy. Proces niszczący poczucie wartości, podkopujący pozycję na świecie. Rozsypujący osobisty świat. Odbierający poczucie wartości.
Przeżyła żałobę po zdradzie. Dla niego. Straciła czas…
Jest jak żałoba, z wszystkimi etapami. Szokiem, zaprzeczeniem, wyparciem, tęsknotą, rozgoryczeniem, żalem i akceptacją tego, co się stało. Mimo że człowiek się oswoi, to nadal boli…
On widział, co zrobił. Wszystkie skutki zdrady. Emocje, rozsypujące się serce… Zobaczył, co ona przeżywa. Zrozumiał. Okazał skruchę. Widać było, że doświadczył tego wszystkiego… A jednak nie zatrzymał się przed kolejnym razem. Zdradził ponownie.
I właśnie wtedy ona zrozumiała, że poprzednia zdrada i jej walka z jej skutkami była po nic.
Niepotrzebnie się starała. Bez sensu mu wybaczyła. Mogła wcześniej wyciągnąć inne wnioski i zaoszczędzić sobie nerwów i czasu.
Zrobił raz, będą kolejne?
Niektórzy wyciągają wnioski po zdradzie. Traktują ją jak lekcję. To traumatyczne doświadczenie jest prawdziwym ciosem. W perspektywie długofalowej jednak wzmacnia relację. Para wyciąga wnioski, co poszło nie tak i jak sobie poradzić, żeby było lepiej. I to czasami się udaje. Przeszłość odgradzana jest mocną kreską. Wszystko zaczyna się na nowo.
Bywa jednak też tak, że jednorazowa zdrada otwiera fascynujący świat, z którego nie chce się rezygnować. I wtedy mimo zapewnień i szczerych chęci tak naprawdę nic się nie zmienia. Bo osoba zdradzająca zachowuje się jak uzależniony. Ktoś, kto musi zdradzać, żeby czuć, że żyje.
Zdrada w takim układzie jest jak alkohol, papierosy, używki. Nie da się bez niej funkcjonować. Zbyt mocno pociąga w niej iskra robienia czegoś zakazanego, balansowania na krawędzi. Podnieca to, że może się wydać. Niby człowiek wie, że wtedy będzie kiepsko, ale jednak ryzykuje. Zdradzając, czuje coś, czego nie jest w stanie osiągnąć w swoim związku. Tak naprawdę w jakimkolwiek innym też nie byłby w stanie.
Chodzi bowiem o ten zakazany owoc. O udowodnienie sobie i całemu światu, że jestem fajny, że podobam się, itd. O dreszczyk emocji….
W takim układzie słowa zdradzającej osoby, że to ostatni raz, że nigdy więcej, to puste obietnice. Tak jak zapewnienia alkoholika, który obiecuje, że to już ostatni raz, że nigdy więcej…a praktyka pokazuje, jak jest naprawdę. Kolejny kieliszek zawsze się znajdzie. I pretekst, żeby się napić również.
Mądra decyzja
Nie wybacza się kolejnej zdrady. Pierwszą – można (choć nie trzeba). Decyzja, żeby wybaczać kolejną zdradę to tak naprawdę zastanawianie się, czy akceptujemy ciągłe zdradzanie. Większość powie – nie ma mowy. Z pewnością są jednak i takie osoby, które nie będą miały nic przeciwko, żeby funkcjonować nad przepaścią, chodząc po cienkiej linii. Tak też bywa. To indywidualna decyzja. I nie w tym rzecz, żeby ją oceniać.
Chodzi o to, żeby zrozumieć jej wagę. Jeśli mężczyzna zdradza drugi raz, zdradzi jeszcze wiele razy. To najbardziej prawdopodobny scenariusz. Miał okazję widzieć, jak ona cierpi i zrobił to ponownie.
Świadomie naraził ją na podobne emocje…
Dlatego:
- Nie daj się przekonać, że ten mężczyzna się zmieni.
- Myśl o sobie.
- Musisz pokochać siebie. Wtedy nie dasz się krzywdzić już nigdy więcej.
- Rozważ, jak ułożyć sobie życie. Na nowo. Tak, da się.
- Jeśli go kochasz, ciężka walka przed Tobą. Niestety polegająca na walce z samą sobą. Będziesz się niszczyć. Nie zgadzać sama ze sobą. Jednak trzeba to przeboleć. Opamiętać się. Odkochać i zawalczyć o siebie i nowe lepsze życie.
- Mieć szacunek do siebie. Masz wybór – albo patrzeć na kolejne zdrady i umierać każdorazowo po następnej, albo zacząć żyć na nowo.
- Jak najlepiej zadbać o swoje interesy.
- Pamiętaj, że zdrada to powód do rozwodu z orzekaniem o jego winie.
- Nie ma czego żałować. Po bólu pojawi się złość i chęć działania. Dobrze wykorzystaj tę energię, która się pojawi! Bo pojawi się na pewno!
- W razie potrzeby idź do psychologa.
A może jednak wybaczyć kolejną zdradę?
Na to pytanie nie ma dobrej odpowiedzi. Jedną z nich daje A: „Ja walczyłam i został ze mną. To nie jest życie. Mówi, że kocha, ale ja mu nie ufam i żałuję, że walczyłam, powinnam dać mu odejść. Bo cały czas myślę, kiedy znowu to zrobi…”
Niestety braku zaufania i zaburzonego poczucia bezpieczeństwa nie da się naprawić. Zapomnieć też się nie da. Da się jakoś żyć. Pewne rzeczy można oswoić, ale po zdradzie nigdy nic nie będzie już takie samo.