Gdy wychodzimy za mąż, skupiamy się przede wszystkim na wybranku naszego serca. Czy jest wystarczająco inteligentny, miły, zaradny, oczywiście też przystojny. Naiwnie sądzimy, że to wystarczy. Całkowicie pozostajemy nieświadome wpływu rodziny przyszłego męża na losy naszego związku. Tymczasem o tym, czy będziemy razem i jak długo nasz związek będzie trwał – decydują często inni. Na pierwszym miejscu znajduje się ona – teściowa, którą obarcza się odpowiedzialnością za rozpad wielu związków. Dlaczego? I czy rzeczywiście zawsze to teściowej wina?
Bo teściowa wie lepiej
Teściowa ma zazwyczaj dobre zamiary (wiadomo!). W praktyce to jednak za mało.
Czystość intencji na niewiele się zdaje, gdy skutki działań danej osoby są opłakane. Dlatego w życiu nie wystarczy chcieć dobrze, trzeba myśleć, jakie będą efekty naszych działań.
A ciągłe pouczanie, krytykowanie, wciskanie nosa w nie swoje sprawy może być wykańczające. Zwłaszcza jeśli nie odbywa się to tylko od czasu do czasu, tylko trzeba przebywać z natrętnym człowiekiem cały czas. A tak bywa, gdy żyje się z teściową pod jednym dachem.
Wtedy nawet papier toaletowy może mieć nieodpowiedni kolor, rosół niewłaściwy makaron, a mąż przechlapane, dlatego, że synowa wymaga od niego zrobienia zakupów raz w tygodniu. “Co za zołza! Mój biedny synuś!”
Bo teściowa jest wszędzie
Teściowa nie daje o sobie zapomnieć. Nawet jak jej nie ma, to ona jest. Wisi nad parą, jak jakieś uparte widmo…
Często towarzyszy nam w rozmowach, w kłótniach. To ją obarczamy odpowiedzialnością za wiele problemów, to jej przypisujemy złe intencje. Czasami to instynkt samozachowawczy, doświadczenie, które każe nam zachować czujność, innym razem przesadna reakcja, która działa jak samospełniająca się przepowiednia. Jedno jest pewne – od teściowej trudno się uwolnić.
Bo często teściowa przybiera maski
Problem z teściową jest taki, że starsza pani często idealnie gra. Inaczej zachowuje się przed ukochanym synusiem, a całkiem odmiennie, gdy pozostaje sam na sam ze swoją synową.
Bliska konfrontacja z mamą męża może być bolesna. I trudna do przedstawienia ukochanemu, który przecież zna mamusię z całkiem innej strony. O nieporozumienia nietrudno! Wielu mężczyzn myśli, że wszystko jakoś się ułoży, bagatelizują sprawę. Są zdania, że partnerka na pewno trochę przesadza, sytuacja nie mogła wyglądać tak dramatycznie, na pewno nie jest tak źle. I po prostu trzeba temat przeczekać.
Tymczasem czekanie zazwyczaj jest nieskuteczne. Konflikt zamiast się wyciszyć od razu, zaognia się.
Bo teściowa bywa toksyczna
Toksyczna teściowa to podobno częsty typ, z którym niewiele można zrobić. Dobrze go opisano, wytłumaczono techniki działania, próbowano nawet zrozumieć intencje. Mimo to spotkanie z konkretną jednostką jest po prostu trudne. I niemal w każdej sytuacji zbiera żniwo.
Oczywiście istnieją sposoby walki, jakimi jest konsekwentne działanie, asertywność, zdrowy egoizm, jednak, by były one skuteczne, musi być spełniona jedna rzecz.
Jak poradzić sobie z teściową?
Żadna teściowa nie rozwali naszego związku, jeśli będziemy umieli go bronić. Razem. Bardzo ważna jest w tym rola osoby, która zna teściową najlepiej. To syn lub córeczka mamusi muszą jednoznacznie stanąć po stronie partnera i dać do zrozumienia rodzicielce, że na pewne zachowania sobie nie pozwolą.
Jeśli to nie przyniesie oczekiwanego rezultatu, dla dobra związku, trzeba się wyprowadzić, jeśli mieszkamy razem lub ograniczyć kontakty, gdy są one na tyle częste, że utrudniają normalne funkcjonowanie.
To rolą partnera jest powiedzenie – jesteś dla mnie najważniejsza, a moja mama musi to zrozumieć. Nie wystarczą jednak słowa, powinny za nimi iść czyny. Jednoznaczne i konsekwentne. Wtedy nie ma szans na zakończenie związku przez teściową. Co więcej związek poddany próbie ma szansę być silniejszy. I tym pozytywnym akcentem na gruncie wyjątkowo grząskim – zakończę. I zapytam – co Wy na to?
Słyszę czasem historie mrożące krew w żyłach z teściową w roli głównej…dobrze że ja nie mam tego problemu:D
pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy 🙂
🙂 😉 Dobra teściowa to skarb 😉
A ja na to że zasiliłam statystyki tych których związek rozpadł się przez teściową. I jej synka, żeby nie było że kobieta jednoznacznie zła 😉 przepiękne przykłady manipulacji, odgrywali role jedno przed drugim, a ja w środku wszystkiego. Uciekłam żeby nie zwariować. Co siedzi w takich ludziach to ja nie wiem. Jak ktokolwiek może sobie wyobrażać że zdrowa na umyśle osoba wytrzyma takie manipulacje…
Bardzo znane mi takie zachowanie
Jakie to prawdziwe
Dobry artykuł
Dziękuję 🙂
Ja na złość teściowej wyszłam za mąż za jej synka
Bardzo prawdziwe, odczuwam to na własnej skórze
Fajny artykuł, z życia wzięte
Hehe niech zabiera maminsynka i tyłek wyciera do końca.
Mam 1 syna i 2 corki zastanawiam sie czy nie bede jedna z “tych ” tesciowych , sama nie mam tesciowej ale byl substytut w postaci wiecznej narzeczonej, to bylo cos potwornego jeszcze w wersji angielskiej na dodatek
Nie chce swoim dzieciom wchodzic z butami w ich rodzinne problemy bo tylko mozna pogorszyc rzeczy i z igly zrobic widly
Już świadomość zagrożenia to bardzo dużo
Moja teściowa była cudowna kobietą
To dobra wiadomość 🙂
Temat znam z autopsji, ponieważ w mojej rodzinie był przypadek, kiedy małżeństwo rozpadło się właśnie przez teściową i jej nadmierne wtrącanie się we wszystko.
Ech. Smutne to…
Oczywiście, że nie zawsze. Jednak moje krótkie małżeństwo rozpadło się w dużej mierze właśnie przez teściową. Również teściową mojego męża. Obie Panie zrobiły wiele aby nas sobie obrzydzić. A, że byliśmy gówniarzami i młodymi rodzicami to nie potrafiliśmy obronić się przed zmasowanym atakiem. Po wielu latach jednak potrafimy ze sobą rozmawiać i nie obrzucać się błotem. Z doświadczenia wiem, że choćby i w piwnicy ale trzeba mieszkać osobno, nie z rodzicami czy teściami.
Jak najdalej od bluszczowych mam.
Żaden mamisynek nie opuści mamusi a każda kolejna kobieta będzie winna rozpadowi związku…bo przecież synuś mamusi jest ideałem a to te wstrętne kobiety…
Lata temu młode małżeństwa musiały zamieszkać z rodzicami męża lub żony z powodu trudnej sytuacji mieszkani owej, to wtedy młodzi ludzie przeżywali gehennę – a chyba najbardziej synowa – gdy synek był oczkiem w głowie mamusi, i nie umiał jej się przeciwstawić bądź nie chciał, wiem bo to przeżyłam.
To prawda…. powinno się mieszkać osobno nawet w piwnicy…. Teraz to wiem i nigdy już bym nie zgodziła się na mieszkanie z teściami czy rodzicami…
Widziały gały co brały