Rzeczywistość wywrócona do góry nogami to ogromny test dla związku. Niepewność, stres, strach, niezrozumienie tego, co się dzieje, przymusowe zamknięcie często w ciasnych wnętrzach robi swoje. Gdy nie ma dokąd uciec, nie sposób od siebie odpocząć, robi się za duszno. Nie bez powodu już dzisiaj prognozuje się, że skutkiem koronawirusa będą masowe…rozwody. Dlaczego?
Trzeba być ze sobą
Paradoksalnie łatwo budować związek (przynajmniej pozorny), gdy widzimy się rzadko, kilka godzin na dobę. Nie zdążymy się sobą znudzić czy się pokłócić. Pędzący czas jest dla nas sprzymierzeńcem. Przymusowe tkwienie w miejscu – już niekoniecznie.
Wystarczy taki wyjazd na wakacje, by doświadczyć irytacji w najwyższej możliwej dawce. Nie umiemy ze sobą przebywać 24 godziny na dobę. Wiele par nie wytrzymuje ciśnienia. I zwyczajnie dochodzi do ciągłych spięć.
Kwarantanna to sytuacja dużo gorsza od wakacji. Wszak nie ma pięknych widoków, na których można zatrzymać wzrok. Nie ma mnóstwa atrakcji, które wypełniają czas. Żadna plaża, góry, wędrówki, zmęczenie fizyczne, które daje wytchnienie czy rozkosz dla ciała – w salonie spa.
W narodowej kwarantannie jest inaczej. Gorzej. Jest praca, albo jej nie ma, poza tym krótkie spacery, równie szybkie zakupy i dom. Dom razy tysiąc, do potęgi entej. Cztery ściany, które początkowo dają ukojenie, z czasem irytują. Budzą sprzeciw, bunt, smutek. To jak żałoba. Tyle nam odebrano w tak krótkim czasie. Wiadomo, mówią, że dla wspólnego dobra. Jednak emocje po prostu się pojawiają, czy nam się to podoba czy nie.
Nie ma dokąd iść
Łatwo dbać o związek, gdy można chodzić na randki, koncerty, do restauracji, na imprezy, spotykać się ze znajomymi i podróżować. Gorzej, gdy siłą kontrastu zostaje nam szara codzienność i poczucie, że tak niewiele można robić.
Pewnie, osoba pozytywnie zakręcona da radę. Nawet w takich warunkach, jakie mamy teraz. Co nie znaczy, że tego nie odczuje. Bo każdy prędzej czy później tęskni za tym, co do tej pory było tak oczywiste, a czego teraz nie ma.
W normalnym związku czerpiemy nie tylko z kontaktów z ukochaną osobą, ale również ładujemy akumulatory, spotykając się z rodziną, przyjaciółmi, wyjeżdżając i prowadząc normalne codzienne życie. Teraz niestety nie mamy takiej możliwości.
Nie ma jak odpocząć w pojedynkę
Jedna osoba potrzebuje sporo czasu w samotności, by normalnie funkcjonować. Druga znacznie mniej. Nie jesteśmy równi pod tym względem. Przeciwnie, wyjątkowo się różnimy.
Gdy potrzeba przebywania samej ze sobą nie jest zaspokajana, zaczynamy się irytować. Nasze granice są przekraczane, co zmniejsza naszą cierpliwość. Niestety łatwo wtedy o kłótnie i kilka słów za dużo. Gdy dorzucimy do tego problemy drugiej strony, która też może nie dawać rady, robi się już poważnie i niebezpiecznie.
Nagle okazuje się, że nie ma o czym rozmawiać lub nie wiemy jak
Bycie razem to wyzwanie dla osób, które do tej pory funkcjonowały w ogromnym pędzie i stresie. Które mijały się częściej niż były razem. Rozmowy były mocno zadaniowe, nastawione na to, co należy jeszcze zrobić, co innego załatwić. Gdy teraz tych spraw do “odhaczenia” jest często dużo mniej, pojawia się problem, o czym tu rozmawiać.
Dzieci już nie trzeba nigdzie zawozić, nikomu nie trzeba kupować prezentu na urodziny, bo wychodzić nie ma gdzie, wspólne wakacje i coroczne organizowanie stanęło pod znakiem zapytania, głowy nie zaprzątają podróże, zakupy, imprezy, wyjścia, bilety na koncerty.
Jest wszystko, ale oprócz tej otoczki, którą tak wielu osób żyło. Robi się miejsce dla prawdziwych rozmów o uczuciach, o tym, co jest dla nas ważne, co wkurza…Problem w tym, że to tykająca bomba, wszystkie te tematy są na ten moment na tyle delikatne, że ich dotykanie grozi eksplozją irytacji i gniewu.
Jest trudniej
Dzisiaj związki stoją przed wielką próbą:
- gdy sypią się biznesy,
- drżymy o własne zatrudnienie,
- brakuje nam normalności,
- nie ma dokąd wyjść,
- nie ma jak się z kim spotkać,
wtedy rodzą się dawne demony. Nieprzepracowane sytuacje, pretensje, rozczarowania. W wielu związkach może pojawić się teraz kryzys jeszcze większy niż w zagrożonej gospodarce. Jedni to przetrwają i umocnią swoją relację…a inni….niestety się rozwiodą, czy rozstaną. Jaki podadzą powód? Pandemia czy niezgodność charakteru?
To naprawdę ciężkie czasy dla związków. Najlepiej dla partnera być kierowcą tira i nie zostawać zbyt długo w domu 😉 Dla mnie był blogi spokój, kiedy mąż wyjeżdżał i zdążyłam się stęsknić do kolejnego przyjazdu 😀 Niestety, też dawno po rozwodzie. Na wszelki wypadek wolę już być sama, na co mi problemy 😀
I racja tkwienie w związku złym związki duszenie się jest gorsze niż bycie samemu…
Ogólnie to brak słów… pozdrawiam i zdrówka!
ja mam to szczęście, moja druga połówka jest także moim przyjacielem i uwielbiamy spędzać z sobą czas. W tym trudnym okresie, jesteśmy dla siebie ogromnym wsparciem. To On mnie uspokaja, kiedy panikuję Potrafi mnie wyciszyć i zapewnić, że wszystko będzie dobrze. 😊
Dobrze dobrane pary i przyjaźń to w takiej sytuacji podstawa❤
dom… wreszcie dom…
to dziwne, ale nie martwi mnie to, że w końcu jest czas na dom. na bycie razem.
To na pewno czas próby dla związków i dla całych rodzin. Obyśmy potrafili po prostu być ze sobą…
Tak właśnie pandemia sprząta brudy na tym świecie, po co komu takie związki gdzie nie można wytrzymać miesiąc razem i cieszyć się z tego, może nowa przysięga małżeńska… i WYTRZYMAM z tobą do końca mych dni… Tu ludzie nie chodzi o wytrzymywanie!!! tylko chęć i radość z tego.. bo co nie można spotkać się z kochanką… bo jak tu wyjść… bo między praca, siłownią, tenisem i bleee, trzeba przypomnieć sobie, że jest żona, mąż, dzieci, no tragedia dosłownie, to normalnie gorsze niż pandemia!!!! A lalunie nie mogą się porobić bo pozamykane, bo jak odpadną żele z paznokci, rzęsy, i zrobią się odrosty to mąż w końcu zobaczy jak wyglądasz…. A co z tym co masz w środku, w sercu, umyśle, mmmoooze właśnie też z tym problem bo okaże się, że wielkie NIC no i się wyda. Tak myślę, że to bardzo dobrze, może skończy to wcześniej ta agonię, fausz i obłudę. Tego Wam życzę.
Ja z natury jestem samotnica,outsiderka chadzajaca własnym ścieżkami i przymusowa izolacją nie bardzo się przejmuję choć czasami jednak kontakt z innymi nawet sporadyczne by się przydał…Z moim facetem przed pandemia widywalismy się sporadycznie, z tego.powodu dochodziło między nami do kłótni bo ja cisnelam na większą bliskość, czestsza obecność, on jakoś tego nie podzielal. Obecnie przebywamy ze soba wiecej,na omres najwiekszej pandemii przebywalismy razem non stop,tzn.on cały czas pracował ale po.8 godz.mial też sporo wolnego.Czulam radość i spokój że mogę być przy nim,w jego domu,jego życiu,w jego łóżku.On tego nie mówi ale chyba też mu to przypasowalo…