Te same gumki do włosów, takie same piórniki i plecaki. Te same pasje i wakacje. Wspólnie spędzony czas. Z czasem te same szkoły ponadpodstawowe, takie same problemy, podobne obiekty miłości i podobne pierwsze dramaty. Ten sam zawód, pierwsza praca, jeden szef. Ślub w tym samym roku, ciąża razem planowana, żeby dzieci urodziły się w tym samym miesiącu, razem wychowywały.
Przyjaźń bywa angażująca. Tak bardzo, że chcemy żyć tak samo. O ile w czasach zerówki kupowanie tych samych długopisów i zeszytów nie wzbudza zdziwienia, o tyle już w dorosłym życiu bywa z tym różnie. Bo czasami kopiowaniem zajmuje się jedna osoba, a druga czuje się z tym dziwnie. Czy słusznie? A może inspirowanie się czyimś życiem i funkcjonowanie tak, jak druga osoba to nic takiego? Należałoby się cieszyć, że ktoś tak bardzo cię ceni, że chce się stać…właśnie tobą…?
Koleżanka kopiuje moje życie
Dostałam taką wiadomość: „dzień dobry, można prosić o artykuł o koleżankach, które ….kopiują nasze życie. Małpują. Kupują to, co mamy, czy to ubiór, czy wakacje. Dostają prawdziwego amoku, gdy my mamy coś nowego. Z prawdziwą obsesją natychmiast muszą mieć to samo. Dodatkowo -mimo bliskiego kontaktu – dowiadujemy się o ich planach od wspólnych znajomych. Czasem twierdzą, że to był ich pomysł, choć my miałyśmy coś wcześniej. Nie mają w sobie przyzwoitości, by po ludzku powiedzieć – słuchaj, tak mi się to, co masz spodobało, że ja też chcę. Czy tylko mi to przeszkadza?”.
Co jest w głowie osoby, która kopiuje?
Najczęściej osoba kopiująca ma niskie poczucie własnej wartości, nie ma swojego stylu, boi się zaryzykować. Dopiero, gdy druga strona coś kupi, ośmieli się zrobić coś niecodziennego, zdecyduje na coś – wtedy ona ma potwierdzenie – to jest dobre, więc ja też mogę to mieć. Taka osoba zazwyczaj ma problem z podejmowaniem samodzielnych decyzji. Musi się skonsultować. Mieć zawsze potwierdzenie od innych, co jest dobre i godne uwagi. Nie ma wyrobionego gustu i swojego zdania.
Czy wie o tym, że kopiuje? No pewnie. Być może się nawet tego wstydzi. Przykład opisany powyżej pokazuje, że nawet bardzo. Nie mówi bowiem wprost, działa z ukrycia. Nie chce, żeby jej postępowanie zostało zdemaskowane.
Jest też inna opcja. Być może tak mocno wypiera fakt, że się „inspiruje”, że uważa, że działa na własną rękę. Jest o tym przekonana.
Co natomiast o tym wszystkim myśli osoba kopiowana?
To zależy…
Kilka tygodni temu podeszła do mnie córka i powiedziała ze złością, że Z ją naśladuje. W jej opinii koleżanka zaczęła grać w kosza, bo moja córka gra. Czyta książki, choć wcześniej tego nie robiła, a czyta, bo moja córka czyta na potęgę. Zaplata te same bransoletki z muliny, nawet tak samo zaczęła się ubierać i czesać. Gdy razem są na zajęciach popołudniowych, Z patrzy na moją córkę, gdy myśli, że nie widzi. Lustruje ją, w taki sposób obserwując, jakby chciała wywiercić jej dziurę w brzuchu.
Moja córka jest oburzona. Gdy widzi „snapy” na telefonie, które sobie wśród grupy rówieśniczej wysyłają, to czuje,
że też jest kopiowana. Na znak protestu każdy „zgapiony” snap zapisuje, żeby nie znikł i żeby koleżanka zorientowała się, że moja córka wie… Tylko, że dziewczynki mają – za chwilę 13 lat (moja córka) i 15 lat (kopiująca koleżanka). Więc to zdecydowanie inna grupa wiekowa.
Kopiowanie wśród nastolatków to norma. Może irytować. Może też jednak uczyć.
Pokazywać, że świat jest różny. Nie każdy ma swoje zdanie, swój styl…. I niektórzy się nami inspirują. To, jakby nie patrzeć, dla nas komplement. Tylko czy na pewno?
Czy kopiowanie to powód do radości?
Chcemy być sobą
Problem z kopiowaniem jest jak…sukienka.
Gdy kupujemy sobie ekstra kieckę, czujemy się w niej doskonale, świat jest piękniejszy. Zakładamy ją, dobieramy dodatki i idziemy na imprezę. Jesteśmy jak bogini. Bawimy się świetnie! Do czasu aż zobaczymy drugą kobietę w takiej samej sukience. „Ta druga” może wyglądać, w naszej opinii, sto razy gorzej, ale…to nie ma znaczenia. Znaczenie ma to, że ma taką samą sukienkę. To wszystko psuje.
Teraz pomnóżmy sobie problem sukienkowy przez sto. Bo jakaś koleżanka kupuje taką samą bluzkę, spodnie, marynarkę, tak samo ścina włosy, wybiera w sklepie te same kolczyki, a nawet jedzie w to samo miejsce na wakacje. Jej córka chodzi na takie same zajęcia, a syn wybiera takie same studia, jak Twój.
Idzie zwariować?
No właśnie. Zresztą kopiowanie nie musi iść tak daleko. Może być „tylko chwilowym zbiegiem okoliczności” w postaci kupna „przypadkiem” tych samych butów, tej samej sukienki i tych samych okularów.
Nasza wewnętrzna potrzeba bycia „sobą” jest zbyt silna, gdy musimy mierzyć się z tym, co zbyt mocno inspirująca się koleżanka nam serwuje. Nic dziwnego, że nas to irytuje. I z pewnością będzie denerwować tym bardziej, jeśli:
- proces jest zaawansowany w formie,
- zintensyfikowany w czasie,
- koleżanka nie przyznaje się do inspiracji,
- próbuje udowodnić, że to ona sama na pewne rozwiązania wpada,
- chce nas przyćmić – wyglądać lepiej w danej odzieży,
- przebywa z nami tak długo, że jej „bliźniaczy wygląd” po prostu zbyt mocno irytuje.
Jakie mamy rozwiązanie?
Co możemy zrobić z kopiującą koleżanką?
Mamy trzy wyjścia.
Możemy przeczekać, wierząc, że koleżanka „papuga” się znudzi. Będziemy wtedy irytować się, wiedząc, że otoczenie może na nas patrzeć jak na „psiapsi, które muszą mieć to samo”. Będziemy musiały spoglądać na tych wszystkich, którzy z politowaniem kiwają głowami, obserwując, jak maszerujemy z tymi samymi torebkami.
Możemy też i to ta druga opcja – spróbować porozmawiać z koleżanką. Najpewniej zareaguje obronnie, do niczego się nie przyzna, a być może nawet nas wyzwie, uważając, że to my kopiujemy ją. Tak, to bardzo prawdopodobne. Jednak odkrycia kart może nam pomóc rozwiązać problem.
Możemy też zmienić swoje nastawienie. I totalnie się tym nie przejmować. Olać. Nie interesować się. Jak najrzadziej patrzeć na znajomą. Nie weryfikować, co ma i kiedy kupiła. Zająć czymś głowę. Robić swoje.
Nikogo na siłę przecież nie zmusimy do niczego, również do tego, żeby przestał nas podziwiać. Bo forma kopiowania to jednak sposób…podziwiania i ukryta chęć bycia kimś innym. Zrozumienie tego być może sprawi, że zaczniemy komuś po prostu współczuć.
Takie osoby najczęściej czują się niespełnione w swoim życiu.
Dla mnie to chore…należałoby to keczyc jednak