Media społecznościowe zakotwiczyły w nas potrzebę pokazania się. Połechtały nasze ego i
podkręciły próżność do granic możliwości. Już nie liczy się tak bardzo samo przeżycie,
doświadczenie, a to jak je pokażemy innym. Znaczenie ma to, jak będzie wyglądać nasza rzeczywistość online…i ile osób nam będzie zazdrościć. Czy żyjemy dzisiaj na pokaz? A może coraz więcej osób jednak mówi temu stanowcze „nie”? I wyłamuje się z systemu?
Pokaż się, żeby istnieć
Media społecznościowe powstały właśnie do tego celu. Żeby się lansować. Tworzyć siebie w taki sposób, jaki chcemy się przedstawiać. Zdjęciem, słowem, filmem. Nie pokazujesz się, nie istniejesz. Jesteś biernym odbiorcą komunikatów, a to jednak jakby słabe. Bo chodzi o to, żeby zaistnieć. A że dzisiaj próbuje zaistnieć właściwie każdy, to jest jak jest…. Pomagają nam w tym filtry i inne dobrodziejstwa. Żeby wyglądać lepiej. Tylko potem na żywo kogoś trudno poznać…ale co tam. Nieważne.
Jest doskonale
W mediach społecznościowych przedstawiamy fałsz. Życie, które wydaje się nam idealne.
Koloryzujemy rzeczywistość. Kiedyś do zdjęcia trzeba było się uśmiechnąć, teraz najlepiej też poszaleć, wejść na najwyższa górę, zrobić ekstra ujęcie, stanąć w odpowiedni sposób, pokazać ten lepszy profil, ustawić dobrze stopy, usiąść na romantycznej huśtawce, rozpuścić włosy, zrobić dzióbek, zapozować jak modelka, ale tak, żeby wszystko
wyglądało naturalnie.
Pokazać idealne domy, auta, idealne związki, rodziny i idealne dzieci. Pochwalić się raz,
drugi, następny. Nakarmić się serduszkami, lajkami, komentarzami, poczuć się jak osoba
ważna. Kochana. Uwierzyć w to, że tak teraz buduje się relacje.
Gonitwa za ujęciem
Wielu psychologów podkreśla, że przestaliśmy odczuwać i odbierać zmysłami. Coraz
częściej chowamy się za ekranami telefonów. I nagrywamy – koncerty, piękne miejsca,
występy dzieci, a nawet zwykły spacer. Patrzymy na rzeczywistość zza obiektywu, zamiast
oglądać otoczenie również swoimi oczami, bez żadnych pośredników.
Trochę to smutne, zwłaszcza w przedszkolach i żłobkach, w których występujące dzieci nie widzą oczu rodziców, nie mogą złapać z nimi kontaktu. Ciągle bowiem na pierwszym planie dostrzegają urządzenie elektryczne, za którym ich bliscy się chronią.
Coś między nami zaczęło istnieć, coś nas odgradzać od siebie, dzielić…różnić.
Smartfon zaczął odgradzać nas od siebie. Dosłownie i w przenośni. Zamiast być w danej chwili, to gonimy za najlepszymi ujęciami, zdjęciami, filmami. Coś nam przy tym umyka.
Nie bardzo wiemy, co, ale jest to coś niezmiernie ważnego.
Nie patrz w oczy
Dzisiejsza rzeczywistość bywa mocno przygnębiająca. Coraz częściej zamiast na spotkaniach patrzeć na siebie, patrzymy w małe ekraniki. Lansujemy się na różne sposoby.
Żyjemy na pokaz.
Żeby się pokazać innym, że mnie stać, że mam, że potrafię... Duży dom, wygodne auto, dobra praca. Nieważne, że nie mamy czasu w tym wielkim domu przebywać, a na tarasie odpoczywać, auta zaczynamy nienawidzić za częste podróże służbowe i ustawiczne
korki….To nie ma znaczenia. Znaczenie ma to, że umiemy się lansować.
Żyjemy na pokaz. I chociaż w tej bańce jesteśmy tacy, jacy chcemy być. Tworzymy lepszą, atrakcyjniejszą alternatywę online. Nic dziwnego, że coraz bardziej gubimy się w wirtualnym świecie. Nie wszyscy, na szczęście. Ale niestety tak znacząca większość z nas,
że trudno tego faktu nie zauważyć.