„Nie rozumiem dzisiejszego świata. Kumpela mnie zagaduje w internetach, pyta, co słychać. No to jej odpisuję. Potem pytam, co u niej. Ona daje serduszko na moją odpowiedź i nie odzywa się później wcale. Lub ewentualnie odpowiada zdawkowo – „wszystko w porządku”. Następnie stwierdza, że fajnie byłoby się spotkać. Jednak nie proponuje nic konkretnego, ten czas spotkania nigdy nie następuje….Nie ma żadnej propozycji daty. Nie rozumiem. Po co ktoś zawraca mi głowę, rzuca pięknymi hasłami, a potem milknie. O co w tym wszystkim chodzi? I czemu to ma służyć?” Jula
Pamiętaj mnie
Może takie krótkie zaczepki to forma podkreślenia swojego istnienia. Pamiętaj, mnie, jestem blisko, kiedyś nawet było nam po drodze, ale teraz tyle mi wystarczy. Tylko takie zaznaczenie, że jestem.
Odnawiam naszą znajomość. Ale w sumie nie wiem, czy z myślą o krótkim „cześć, co słychać”, czy może z zamiarem spotkania się w realu…?
Manipulacja
Czasami takie zagadywanie i trzymanie kogoś blisko jest formą manipulacji. Z jednej strony daję uwagę, ale od razu odtrącam. Mieszam komuś w głowie. Im ten ktoś był kiedyś mi bliższy, tym efekt jest mocniejszy. Pozostawienie kogoś w sytuacji odczuwania skrajnych emocji ma swój cel, jakim jest trzymanie kogoś na ławce rezerwowej. Być może kiedyś się jeszcze mi przyda… Dlatego niech myśli, że coś dla mnie znaczy.
Dawniej…
Dawniej nie było dnia bez spotkania. Dzisiaj każdy ma swoje życie. I nie bardzo wiemy, jak odnowić to, co dawno zapomniane. Być może dlatego dajemy sobie okruchy uwagi, drobne zaangażowania. Tylko tyle. Pytamy, co słychać, ale nie bardzo słuchamy odpowiedzi. W sumie mało co ona nas obchodzi.
Niektórzy mówią wprost – co u nich, by za chwilę niby żartem odpowiedzieć, a wiesz, co i tak mnie to nie obchodzi.
Nawet wizja spotkania jawi się obecnie bardziej jako marnowanie czasu niż realna korzyść. Trzeba się wysilić, zarzucić tematami, być błyskotliwą, może zabawną. Pomyśleć gdzie, z kim, co razem porobić.
Wydać przy tym kasę… I po co? Skoro jest ciepły koc, serial, telefon….Zamiast angażujących spotkań, wybieramy krótkie sygnały wysyłane do innych. Lajk, serduszko, pozdrowienia. Patrzymy z ukrycia na ich życie, udostępniane nam zdjęcia i relacje. I mamy namiastkę znajomości. Czasami tyle wystarczy.
Jakoś tylko do celebrowania wielkich i małych osiągnięć nie mamy ani głowy, ani ochoty.
Coraz rzadziej się widujemy i coraz mniej się znamy. Ale liczba lajków się zgadza. Dla niektórych to jest ważne.
Świat zwariował
Coraz częściej czujemy się samotne w tłumie. Niby mamy znajomych, nawet kogoś, kogo nazwalibyśmy przyjaciółmi. Tylko nikt nie ma czasu. Zebrać ekipę to wyczyn, niczym wejście na wielką górę. Trzeba tyle się natrudzić, że nawet jeśli raz się uda, to kolejny już się tego nie chce. Dlaczego to ja mam wiecznie wszystko organizować? Dlaczego po tej drugiej stronie nie ma chęci?
Świat zwariował. To, co kiedyś wydawało się oczywiste i jak najbardziej naturalne, obecnie jest nietypowe, a przez wielu oceniane wręcz jak głupie.
Krucho z przyjaźnią w dzisiejszych czasach
W naturalny sposób chcemy mieć obok siebie wartościowe osoby. Im bardziej wrażliwe jesteśmy, tym to pragnienie jest silniejsze. I dużo bardziej niezrozumiałe są dla nas wtedy sytuacje, kiedy czujemy się ignorowane. Potrzebujemy rozmowy, a nikogo nie ma. Umawiamy się na spotkanie, a ktoś nie przychodzi i nawet nie próbuje się wytłumaczyć, czy przeprosić. Dla nas, wrażliwców, to niepojęte. Jak można kogoś
tak potraktować?
Jako osoby otwarte na innych i gotowe nieść pomoc, nie rozumiemy, czemu same nie otrzymujemy tego samego. Pytamy – co robię nie tak, że jestem tak beznadziejnie traktowana. Czego nie rozumiem? Co mnie ominęło?
Zbyt powierzchownie
Problemem zazwyczaj jednak nie jesteśmy my, chcący budować z kimś relację, problemem są ludzie niegotowi, żeby to robić. Nieumiejący budować znajomości, przyjaźni, czy miłości. Nierozumiejący, że każda relacja wymaga wysiłku i zaangażowania. Pytający, ale niesłuchający. Wymieniający się informacjami, ale nierozmawiający, tylko czekający, żeby powiedzieć, że oni mają gorzej…i skupić całą uwagę na sobie.
Nie ma sensu łapać się na ich zagrania. Gdy zarzucają wędkę, pytając, co słychać, wystarczy
odpowiedzieć – sporo się dzieje. I nie dać się pociągnąć za język. Pogadać owszem, ale przy dobrej herbacie. A gdy niepocieszeni wspomną, że musimy się kiedyś spotkać, można, zwłaszcza jeśli relacja nie jest perspektywiczna, powiedzieć – przecież „nic nie musimy”.
Zresztą z tym: „musimy się kiedyś spotkać” to ciekawa sprawa…
Musimy się kiedyś spotkać
Nie ma sensu dzisiaj słuchać tego, co ktoś mówi. Skupmy się na tym, jak mówi. Jeśli uważa, że musimy się „kiedyś” spotkać, to jest to tylko mowa-słoma, kurtuazja. W znaczeniu spotkamy się nigdy. Gdy ktoś chce się naprawdę zobaczyć, wyznacza termin spotkania i zabiega, żeby spotkanie doszło do skutku.
Nawet to – znalezienie dobrego terminu – jednak nie jest gwarancją, że się uda. Często bowiem wyznacza się termin…i odwołuje spotkanie, a nawet nie przychodzi, co wydaje się szczytem chamstwa!
Świat się pod tym względem mocno zepsuł….Robimy sobie rzeczy, których kiedyś nie bylibyśmy w stanie uczynić.
I co z tym faktem począć?
Chyba tylko zrozumieć. Nie narzucać się, zwłaszcza osobom, dla których niewiele znaczymy. Odciąć się od nich, posprzątać swoje otoczenie. Nie rezygnować z niczego, wychodzić, jeśli nie mamy z kim, to w pojedynkę. Być może w ten sposób poznamy inne osoby, podobne nam i zaczniemy spędzać czas z osobami, które na to naprawdę zasługują…?