Jest taka piękna przypowieść…
Nie znam autora/autorki. Jeśli znacie, z przyjemnością oznaczę.
Jej przekaz jest prosty, a przy tym genialny. Niestety często całkowicie niezrozumiały, pomijany, czy bagatelizowany. A szkoda….zresztą same przeczytajcie.
Ty też zapominasz?
- ile jesteś warta?
- jak wiele osiągnęłaś do tej pory, mimo że warunki były niesprzyjające,
- jak wiele razy wstawałaś po upadku, choć nie widziałaś nadziei, to wierzyłaś, że wszystko będzie dobrze,
- że mimo wielu przeszkód radzisz sobie i możesz być szczęśliwa?
To dziwne, ale jest coś w nas kobietach takiego, co sprawia, że ciągle się umniejszamy. Nie doceniamy, niby ze skromności, ale niestety tej źle pojętej.
Dowalamy sobie, nie wiedzieć czemu. Gdy inni chwalą, zamiast się uśmiechnąć, nawet nie trzeba za dużo mówić, to często wysyłamy sygnał z kategorii “daj spokój, to nic wielkiego”.
Ładna sukienka. Nie, stara, no co Ty, z wyprzedaży. Świetnie sobie z tym poradziłaś. Przestań, każdy głupek by dał radę. Jesteś niesamowita. No co ty, nie żartuj sobie…
Nie dość, że robimy to sobie, to robimy też innym. Inna kobieta daję radę, warto powiedzieć jej miłe słowo. A gdzie tam! Przecież to nic wielkiego. Każda z nas tak miała, też dała radę i to sama, nie ma czego chwalić. Tak, jakby nasze własne poczucie niedocenienia przelewało gorycz na kogoś innego. Ja musiałam sobie poradzić, to nie ma o czym mówić. Ona też sobie poradzi (zresztą ja i tak miałam gorzej) o czym tu debatować.
A do cholery, jest o czym! Jesteśmy pracowite, wytrzymałe, choć brakuje nam nierzadko sił. Robimy rzeczy wielkie, choć ciągle mówimy, że to nic takiego. Przekraczamy własne granice, walczymy z lenistwem, “nie chce się” i niedoskonałościami. Wiemy, że samo się nie zrobi, dlatego robimy to, co trzeba. Często za dużo… co nas prawdziwie wykańcza. Po co? By udowodnić sobie czy innym, że jak nie ja to kto? Że co by nie było dam sobie radę?
Kobieto, doceń siebie, a gdy już to zrobisz…to odpuść.
Jeśli my nie docenimy siebie, to nikt nas nie będzie doceniał.:)