Mówi się, że najgorsze, co można zrobić to zmarnować najlepsze lata życia. Gdy padają takie słowa, to najczęściej mamy na myśli lata młodości. Takie 20+… Kiedy wszystko jest możliwe, świat wydaje się prostszy, a my czujemy, że możemy wszystko. Zmarnować najlepsze lata życia to stracić coś bezpowrotnie. Jednak czy na pewno? A może założenia są niesłuszne? Może najlepsze lata życia to wcale nie te, które przychodzą nam na myśl, jako najbardziej oczywiste?
Zmarnować najlepsze lata życia
Gdy jesteśmy bardzo młode, nie mamy świadomości.
- Jak szybko mija życie.
- Jak wiele rzeczy, którymi teraz się przejmujemy nie ma sensu.
- Że najcenniejsze to czas.
Myślimy, że jesteśmy nieśmiertelne. Że nic nas nie zniszczy, wszystko pokonamy. Ze wszystkim zdążymy. W tej swojej pewności jesteśmy buntownicze, przekorne i szeroko uśmiechnięte do życia.
Chwytamy szanse, wyciskamy wszelkie soki. Uważamy się za wielkie. Przebojowe i pełne pasji. Nie mając świadomości, że nasz wkład w losy świata jest w gruncie rzeczy niewielki, uparcie próbujemy odwrócić bieg wskazówek. Nasze starania są skazane na porażkę, ale taka jest młodość. Nieświadoma, pogubiona, z wielkimi nadziejami, nieco buńczuczna. Młodość musi się wyszumieć, sporo nauczyć, zrozumieć. Ma czas. Uważa, że ma mnóstwo czasu. Ale to ściema. Czas mija. Szybciej niż nam się wydaje.
Najważniejsze, żeby go dobrze wykorzystać. Nie zmarnować. Tylko, co to właściwie znaczy?
Co to znaczy zmarnować czas i najlepsze lata życia?
Co to znaczy jednak zmarnować czas?
Czy zmarnować czas to…
- źle pokładać nadzieję?
- wybrać osobę, którą należałoby omijać szerokim łukiem?
- stracić szanse?
- nie zdążyć z marzeniami.
- zbyt długo się zastanawiać.
- za bardzo wahać.
- wybrać nie tę drogę?
Osoby, które mają za sobą parę lat życia nie mówią tak lekko o zmarnowanym życiu. W ich ocenie życia nie da się zmarnować. Są tylko doświadczenia. Nauka. Nie ma upadków, porażek i smutków. Jest tylko droga, którą każdy kroczy. Krok za krokiem.
Osoby doświadczone nie widzą czarnych barw. One zawsze dostrzegają kolory – w czerni szarości, bure barwy, smoliste odcienie. W upadkach, złych decyzjach dostrzegają doświadczenia, mądrość życiową, która pozwoliła im stać się tym, kim są obecnie. Dla nich nie ma straconych dni. Są tylko doświadczenia, które budują ich przyszłość.
A jeśli to wcale nie były najlepsze lata życia?
Młodość, nazywana najlepszymi latami życia, to czas nauki. Intensywnej, często bolesnej, takiej, od której chciałoby się uciec ze strachu, a nawet przerażenia. Jednak im bardziej się boimy, tym musimy więcej doświadczyć. Bo los, czy jak kto woli siła wyższa, tak chce. Musi nas życiowo potarmosić, uderzyć, zszokować i wycisnąć z nas łzy, żeby wyrzucić nas lotem procy wiele kroków dalej. Im intensywniej, tym szybciej dojrzewasz. I więcej się uczysz. Taka pigułka świadomości połykana bez świadomości, co się w niej naprawdę kryje. Nie da się od tego uciec. Jeśli chcemy dojrzeć musimy kilka razy się sparzyć, upaść, zapłakać, poczuć, jak świat pod nogami drży. Prawdziwe życie budują
doświadczenia, intensywne do szpiku kości.
Bez nich nie ma tego, co później.
Tylko dobrze odrobiona lekcja pozwala zauważyć, że najlepsze lata życia wcale nie były tam, gdzie nam się wydawało. Nie minęły bezpowrotnie. One dopiero nadejdą lub już trwają. Bo żeby ich doświadczyć potrzeba czegoś więcej niż energia i poczucie bycia kimś wielkim. Potrzeba doświadczeń. Upadków, zranień, walki, krwi, potu i łez. Bo doświadczenia Cię budują. Bez nich nie ma Ciebie. Tak po prostu.