Bycie dobrą jest wskazane. Nie w sposób wymuszony, ale naturalnie, po prostu jesteś dobra, bo taka chcesz być. Kochasz siebie i świat i pewien styl bycia jest dla Ciebie normą. Jednak bycie dobrą to jedno, a za dobrą drugie. W tym drugim przypadku… jest to pozbawione sensu. Nikt tego nie doceni, przeciwnie. Wielu wykorzysta Twoją dobroć przeciwko Tobie. Nie zauważy tego, co dla nich zrobiłaś, a jeśli nawet, uzna to za oczywistość. Wyciśnie z Ciebie ostatnie soki. Dlaczego? Bo nie protestujesz. Nie mówisz “nie”. Pozwoliłaś. Widocznie tak chciałaś. Czyli masz za swoje, choć…w sumie dlaczego? Bo byłaś…za dobra.
“Jeżeli całe życie jesteś dobry i ciągle dostajesz po dupie, to w pewnym momencie już się rzyga tą dobrocią i dochodzi się do wniosku, że lepiej być zimną s*ką” K.
Ludzie nie szanują nadmiernej dobroci
Dobroć bez asertywności jest pułapką. Dobroć bez szanowania siebie również.
Podtrzymywanie kontaktów z innymi jest wskazane. Oferowanie im pomocy także. Wspieranie, rozmawianie, uśmiechanie się i bycie blisko wtedy są naturalne.
Jednak istnieje cienka granica między byciem przyjacielskim…a narzucaniem się i wchodzeniem w d…. To jednak nie to samo.
Odpuść, jeśli to Ty:
- ciągle dzwonisz,
- ciągle słuchasz,
- proponujesz spotkania.
Jeśli nie ma kontaktu z drugiej strony, nie odbierasz sms, co u Ciebie, tak bez pretekstu i bez interesu, nie ma propozycji spotkania, tylko ciągłe “musimy się zgadać”, wyraźnie ta druga osoba nie jest zainteresowana relacją z Tobą.
Może jej wystarczy zwykłe “cześć” i krótka pogawędka, gdy na siebie wpadniecie. Nie każda relacja musi wchodzić na wyższy poziom. A zabieganie o to tylko przez jedną stronę jest po prostu…upokarzające.
Nie bądź głucha na sygnały od innych. Spróbuj raz, drugi, trzeci, ale już czwarty odpuść. Poczekaj na akcję po drugiej stronie. Daj się szansę komuś wykazać.
Można zagłaskać kota na śmierć
Nadmierna dobroć zazwyczaj wynika z braku poczucia własnej wartości. Gdzieś tam w środku nie czujesz się wystarczająco dobra, dlatego robisz wszystko, by inni Cię polubili.
Niestety to droga donikąd. Związek generalnie powinien się równoważyć, oczywiście miej więcej. Tyle samo dajesz, ile odbierasz. Gdy wahadło przechyla się ciągle w jedną stronę, to robi się problem. Osoba, która stara się mniej, przejmuje stery w związku, a ta, która robi więcej…jest na podległej pozycji.
Jest też inny problem, który wcale nie musi wynikać z niskiego poczucia wartości. Być może nie potrafisz po prostu odmawiać. Czujesz tak duży dyskomfort przed mówieniem “nie”, że wolisz się zgodzić dla świętego spokoju. W konsekwencji robisz coś, na co nie masz ochoty, ale to lepsze niż mierzenie się z tym, że w Twojej ocenie komuś sprawiłaś przykrość.
Warto być dobrą, ale bycie za dobrą to już naiwność.
Z tym, że mało osób to docenia to się zgodzę 😉
Warto wyciągnąć wnioski z tego, co tu przeczytaliśmy.
Wiele razy się o tym przekonałam na własnej skórze… Ale co nas nie zabije to nas wzmocni i ja bardzo się wzmocniłam 🙂 zaczęłam brać lekcje od tych właśnie co pokazują gdzie nas mają za moja dobroć i powiem Ci to ma sens…
W mojej pracy się nauczyłam. Nie bądz zbyt chętny do pomocy bo zaczną Cię wykorzystwywać. Asertywność jest dobra a egoistom żyje się lepiej. 🙂