Toksyczna czterdziestolatka to kobieta niezadowolona ze swojego życia.
Tak napisać to za mało. Bo być niezadowoloną to jedno, ale ważniejsze jest to, co robimy z tym, że nam źle. Czy staramy się szukać rozwiązań, działać, czy może obwiniamy cały świat za to, że nam źle? Toksyczne są bowiem sposoby radzenia sobie z życiowym bólem.
Dlatego może lepiej ująć to inaczej.
Toksyczna czterdziestolatka to osoba, którą wypełnia po brzegi rozczarowanie, zgryzota i zawiść. Nie dość, że nie lubi siebie i swojego życia, to jeszcze nie znosi innych. I chce zniszczyć wszelką namiastkę szczęścia, wykorzystując do tego każdy możliwy sposób. „Jeśli bowiem mi jest źle, to Tobie też będzie. Nie mogę znieść bowiem, że powodzi Ci się lepiej. Dlatego karmię żmiję, która coraz mocniej ściska moje serce”. Zadawanie bólu innym pozwala mi zapomnieć, jak mocno…mnie boli.
Toksyczna czterdziestolatka. Nie odrobiła lekcji
Generalnie im mamy więcej lat, tym powinnyśmy być mądrzejsze. Doświadczenie, nauka, przeżycia powinny nas pokierować na dobrą drogę.
Zazwyczaj wraz z wiekiem stajemy się bardziej świadome, dojrzałe, mamy więcej w głowie i…lepiej sobie radzimy w życiu. Tak przynajmniej powinno być. Nie zawsze jednak wszystko idzie zgodnie z planem i czasami zwyczajnie zamiast się uczyć, przeklinamy los. Gdy upadamy, wkurzamy się na kamień, który leżał na drodze, zamiast następnym razem stąpać ostrożniej, patrząc też pod nogi.
Toksyczność rodzi się z bólu doświadczeń, które niczego nas nie nauczyły. Nie pozwoliły wyciągnąć cennych lekcji. Przeciwnie nauczyły, jak narzekać na los i jak walczyć z wszystkimi…i z sobą.
Skrzywdzona
Toksyczna czterdziestolatka jest zgorzkniała, skrzywdzona. Przekonana, że na nikogo nie można liczyć, na nikim polegać. Życie jest brutalne, niesprawiedliwe, nudne.
Nie ma w sobie motywacji. Przepełnia ją beznadzieja i chęć…zmiany bez kiwnięcia palcem. Nie chce zainwestować w siebie, bo tu potrzebny byłby wysiłek, praca. Uważa, że lepszą drogą, by osiągnąć sukces to zabrać to, czego nie mam – innym.
I tu super sprawdza się spiskowanie, obgadywanie, oczernianie, manipulacja, wykorzystywanie, atakowanie słabszych, podkładanie nóg, by innym powiodło się gorzej. Trzeba im zepsuć to, co im wychodzi, namieszać w ich cudnych, idealnych życiach. Wszystko po to, by na tle innych prezentować się lepiej. Im ciemniejsze tło, im mocniej się je zepsuje, tym można piękniej lśnić. Dlatego trzeba pokazać wady wszystkich dookoła, by odwrócić uwagę od własnych niedoskonałości.
Nie bierze odpowiedzialności
W pewnym momencie życia wypada odpuścić. Zrozumieć, że „tak, nie miałam idealnego dzieciństwa, nie mam najlepszych rodziców, sporo schrzanili, ale teraz…to ja jestem odpowiedzialna za siebie. Być może mam dużo gorszy start, nie odziedziczę majątku, nikt mi nie pomoże, ale…nadal mogę wiele. Z pewnością mało prawdopodobne jest to, że zostanę milionerką, ale mogę nadal sobie dobrze radzić i ułożyć życie. Klucz to zrewidowanie wymagań i docenienie tego, co się ma”.
Tak myśli zdrowa osoba. Toksyczna osoba nie jest gotowa na takie przemyślenia. Pielęgnuje w sobie swój ból, krzywdę, poczucie odtrącenia i jak zranione zwierzę, które nie wie, że ktoś chce mu pomóc, kąsa wszystkich naokoło. Obraża, spiskuje, swoją postawą odrzuca i zatruwa rzeczywistość.
Niszczy każdy związek (nieświadomie), atakuje własne dzieci. Zniechęca do siebie przyjaźnie nastawionych ludzi…
Kontakt z nią zawsze kończy się zmęczeniem i poczuciem wyssania całej życiowej energii.
Przykre to. Bo takim kobietom trudno pomóc. Może być nam ich naprawdę żal. Jednak to wszystko. Choćbyśmy stanęły na rzęsach nie jesteśmy w stanie ich zmienić.
Dopóki one same nie uzmysłowią sobie, że wyrządzają sobie krzywdę, że należy zacząć od siebie, wykazać się samokrytycyzmem, to…na niewiele może zdać się nasze zaangażowanie. Często w praktyce nie jesteśmy w stanie uratować pochłoniętej przez chęć zemsty osoby, a niszczymy przy okazji same siebie. Jedyny sposób to odpuszczenie. Trudne, bolesne, ale konieczne.
Toksyczna kobieta musi zostać sama, jak alkoholik spaść na samo dno. Tylko to daje szansę, że otworzy oczy. Choć gwarancji nie ma żadnej.
To bardzo trudny i długotrwały proces.