Niezależnie od tego, ile masz lat, żyje w Tobie dziecko. U jednych drzemie ono gdzieś w zakamarkach psychiki, u innych rozzłoszczone czai się w ukryciu i zaczyna krzyczeć w najmniej spodziewanym momencie, kiedy zapanowanie nad jego emocjami nie jest możliwe, u jeszcze innych uaktywnia się podczas zabawy z dziećmi czy w trakcie spędzania czasu na hobby. Niezależnie od tego, jak traktujemy swoje wewnętrzne dziecko, ono jest i nie daje o sobie zapomnieć. Pytanie, czy my umiemy z nim rozmawiać i się nim zaopiekować…
Nasze wewnętrzne “ja”, czyli głosy w głowie
Chcemy wierzyć, że jako ludzie jesteśmy ukształtowanymi jednostkami. W końcu uważamy się za dojrzałych, stąd pragniemy kontrolować swoje myśli i uczucia. I nierzadko przeżywamy spore zaskoczenie, gdy okazuje się, że nie zawsze nam to wychodzi.
Bo zamiast myśleć jak dorosła osoba przypominamy dzieci w skórze dojrzałych ludzi. Jesteśmy kapryśne, wybuchowe, często rozdrażnione i mamy poczucie skrzywdzenia przez los. Dlaczego?
„Podczas gdy w dzieciach nie znajdziemy zbyt wiele dorosłości, w każdym dorosłym znajdziemy mnóstwo z dziecka”
Walt Disney
Każdy człowiek kierowany jest przez zestaw wewnętrznych postaci, które składają się na nasze osobiste ja. Według psychologii i praktyki terapeutycznej, nie jesteśmy monolityczni, ani spójni, przeciwnie – raczej wewnętrznie rozdarci. Jakkolwiek dziwnie to brzmi, naszym codziennym zachowaniem starają się kierować głosy, które słyszymy. Jednym z nich jest wewnętrzny krytyk, innym wewnętrzne dziecko, jeszcze innym wewnętrzny rodzic. Wszystkie te postaci powinny ze sobą współgrać i “się lubić”, często jednak próbują się zwalczać. Dzieje się tak dlatego, że same skłócamy je ze sobą…
O czym przypomina nam wewnętrzne dziecko?
Wewnętrzne dziecko to wrażliwa, emocjonalna część naszej natury, często wybuchowa, prostoliniowa, szczera, stawiająca na swoje potrzeby i niewyobrażająca sobie, by zbyt długo czekać z ich realizacją.
Wewnętrzne dziecko jest nam niezbędne do:
- spontaniczności,
- odczuwania ekscytacji,
- swobody i szczęścia,
- radosnej zabawy,
- budowania trwałych relacji międzyludzkich,
- szeroko pojętej twórczości i odkrywania świata,
- cieszenia się chwilą, bez natrętnych myśli pod tytułem – ile to jest jeszcze do zrobienia,
- wyrażania myśli wprost, bez dyplomatycznej otoczki,
- do zdrowo egoistycznego dbania o własne potrzeby.
Pustka, czyli brak kontaktu z wewnętrznym dzieckiem
Osoby odrzucające swoje wewnętrzne dziecko często radzą sobie z tą dramatyczną decyzją w destrukcyjny sposób – próbami nadmiernego kontrolowania otoczenia (poprzez przybieranie pozy “surowego rodzica”), ucieczką w pracę, seks, by wypełnić przygnębiającą pustkę, odrzuceniem własnych potrzeb, poprzez wyręczanie innych, poświęcanie się dla nich, itd. Brak kontaktu z wewnętrznym dzieckiem, nieodnalezienie go i niezaspokojenie jego potrzeb sprawia, że na partnera poszukujemy osoby, która spełni nasze wszystkie oczekiwania (a gdy tego nie zrobi, bo nie jest w stanie, czujemy się sfrustrowane), żyjemy z wiecznym poczuciem niezadowolenia, bycia niewystarczająco dobrą, potrzebą udowadniania innym, że stać mnie na jeszcze więcej, unikamy trudnych kontaktów, boimy się przyznać do błędu i dojrzeć swój udział w danej sytuacji.
jeśli nie umiałaś być dzieckiem, najpewniej nie będziesz umiała być dorosła.
Tymczasem tylko stały i zdrowy kontakt z wewnętrznym dzieckiem pozwala nam żyć pełnią życia.
Dlaczego często odrzucamy wewnętrzne dziecko?
Niestety w praktyce często przyjaźń z wewnętrznym dzieckiem jest wyjątkowo trudna. Wymaga bowiem konfrontacji z przeżyciami z odległych lat, a dla wielu z nas jest to przykre doświadczenie. Czujemy bowiem złość, żal na wspomnienie tego, co było, gdy miałyśmy po kilka lat. Po latach jak na dłoni widzimy błędy naszych rodziców, ich niedoskonałość, nie umiemy się z tym pogodzić i wybaczyć. Czasami przewinienia są tak duże, że nie sposób się z nimi uporać bez pomocy terapeuty.
Nie chodzi o to, by odnajdując wewnętrzne dziecko, babrać się w przeszłości, ale raczej o to, by spojrzeć na dawne wydarzenie okiem dorosłej osoby i zaopiekować się wewnętrznym dzieckiem. Teraz bowiem po latach mamy taką możliwość. Możemy przytulić i pocieszyć nasze wewnętrzne dziecko, zaakceptować jego uczucia i pomóc wyrazić je w akceptowalny sposób.
Nasze wewnętrzne dziecko nie musi być przestraszone. Możemy zaspokoić jego potrzeby, jeśli tylko chcemy. Jak to zrobić? O tym będzie w kolejnym artykule.
To prawda, wewnętrzne dziecko jest nam potrzebne, dzięki temu jesteśmy spontaniczni, potrafimy się ze wszystkiego cieszyć i wygłupiać 🙂
Otóż to 🙂
bardzo fajny tekst, nasze ‘wewnętrzne dziecko’ na pewno warto pielęgnować;)
Dziękuję. 🙂
bardzo fajny tekst, nasze ‘wewnętrzne dziecko’ na pewno warto pielęgnować:)
Moje wewnętrzne dziecko często dochodzi do głosu 😀
🙂 I niech tak pozostanie
Moje wewnętrzne dziecko pozwala mi poczuć pełnię szczęścia i cieszyć się pełnią życia. 😊
To super wiadomość 🙂
Moje wewnętrzne dziecko jest naprawdę duże… Czasami mam wrażenie że mam ich kilka w sobie 🙂
Mam wrażenie, że w pewnym momencie starałam się odciąć od przeszłości. Dać odejść tamtemu dziecku. W zmiana pozwolić przyjść temu, które zgubiło kiedyś radość z bycia dzieckiem. Udany zabieg.
Udany, ale pewnie trudny?
Nawet bardzo trudny. Też nie mogę powiedzieć, że zawsze w 100% udany, ale się bardzo staram.
Niesamowite, że człowiek jest tak złożonym stworzeniem!
Czasem to dziecko jest głęboko ukryte 😉
we mnie dziecko jest cały czas:D
Ja teraz na nowo uczę się jak cudnie być dzieckiem z moim dzieckiem 🙂
O to. to. Masz rację, dzieci są świetną motywacją dla nas do zmieniania się i do odkrywania w sobie nowych pokładów 🙂
Myślę że trzeba pielęgnować to dziecko.