Życie to nie sprint, to nie wyścig krótkodystansowy. To maraton. Czasami ten, kto idzie wolno zajdzie dalej niż ten, kto się spieszy. Jego mądrość sprawi bowiem, że nie straci po drodze mnóstwa cennych doświadczeń i chwil. Jakim cudem? To stosunkowo proste…W teorii. Bo w praktyce szalenie skomplikowane.
Nie musisz tego robić teraz
Wychowano nas w przekonaniu, że najpierw nauka, studia, dobra praca, a potem cała reszta. W odpowiednim wieku ślub, dziecko, a potem najlepiej ustawiczne i morderczo skomplikowane żonglowanie obowiązkami. Trzymanie wszystkich srok za ogon. Bo jak odpuścisz, zrobisz sobie przerwę, to wypadniesz. Skończysz się, już nigdy Twoja kariera nie potoczy się tak, jak powinna…
I staramy się tak żyć. W pracy na 100%, potem w domu równie intensywnie. Bo przecież rodzina nie może cierpieć, wszystko musi być tak, jak być powinno. Bardzo szybko orientujemy się, że tak się nie da, że ciągle coś dzieje się kosztem czegoś. Ani w pracy nie jesteśmy wystarczająco dobrzy, żeby zrobić superkarierę, ani w domu nie ogarniamy, żeby upilnować i dobrze wychować dziecko.
W rozdarciu
Żyjemy coraz dłużej. Dożywamy średnio 80 lat. Intensywny trud wychowywania dzieci to raptem 7-15 lat, w zależności od tego, jak to liczymy. Możemy uznać, że niech będzie nawet 20 lat, zwłaszcza jeśli mamy dzieci w różnym wieku. Pozostaje nam 60 lat życia. Odejmujemy od tego 20 lat naszego dzieciństwa i młodości i pozostaje nam 40 lat. Nadal sporo. 40 lat, które możemy uznać, że jest dla nas. Niemal w 100% dla nas. 40 lat życia, kiedy mamy stosunkowo duże dzieci. Być może mierzymy się wtedy z opieką nad starszymi rodzicami – to też się zdarza, jednak generalnie możemy się rozwijać i kształcić. To nasz czas.
I teraz warto się zastanowić…
Może czasami warto wybrać spokojniejszą, bardziej ustabilizowaną pracę i żyć skromniej na pewnym etapie życia, mieć więcej czasu dla dzieci i zainwestować energię w to, co naprawdę ważne. Oczywiście nie zawsze tak się da, zwłaszcza jeśli nie mamy wsparcia w drugiej osobie, jednak gdy to możliwe, to nie da się przecenić faktu tego spokoju ducha, gdy jedno z rodziców może zawsze stawiać dzieci na pierwszym miejscu. Praca na tym etapie jest ważna, ale zdecydowanie nie najważniejsza. Zmiana myślenia i odrzucenie poczucia, że rozwijać się trzeba na tym a nie w innym okresie życia – może dać
niesamowite szczęście…i przynieść ogromną ulgę.
Dopilnować tego, co ważne
Chodzi o to, żeby nie walczyć. Nie udowadniać na siłę, że dasz sobie ze wszystkim radę. Odpuścić.
Nauczyć się funkcjonować w nowej rzeczywistości.
Właśnie takim sprawdzianem jest czas, gdy przychodzą na świat dzieci. Wtedy warto naprawdę zastanowić się, co jest dla nas ważne i na czym pragniemy się skupić. Często okazuje się, że skoncentrowanie się na dzieciach, zainwestowanie w ich rozwój (niekoniecznie zainwestowanie w sensie finansowym), procentuje na całe życie. Chroni nas od błędów, które popełnia mnóstwo osób skupionych nadmiernie na karierze. Gdy po latach mają co prawda piękne domy, sporo pieniędzy, ale jednocześnie nie mają dobrych relacji…z własnymi dziećmi. Ich potomkowie często się gubią. Czują się niekochani, niezauważeni… Dorosłe córki nie lubią siebie, wiążą się z nieodpowiednimi mężczyznami, dorośli
synowie popadają w uzależnienia. Niedopilnowane dzieci, które miały co prawda wszystko, co można kupić, nie otrzymały tego, co w danym momencie było im najbardziej potrzebne.
Po latach być może widząc skutki, dochodzimy do wniosku, że nie warto było… że popełniliśmy błąd.
Życie to nie wyścig
Warto zaakceptować, że życie się zmienia. Przypomina cykle obserwowane w przyrodzie. Są okresy, kiedy żyjemy intensywnie, na pełnych obrotach, mamy mnóstwo energii. Są też chwile, kiedy nie mamy sił. Warto czerpać zarówno z tych pierwszych, jak i drugich. Nie walczyć z tym, co naturalne, ale wykorzystać mniej obfity okres na porządki i przemyślenia. Okazuje się bowiem, że po dniach, tygodniach, czy miesiącach beznadziei odbijamy się od swoich lęków i niepewności i startujemy do nowej rzeczywistości z perspektywy trampoliny.
Dlaczego? Bo musieliśmy dojrzeć.
Ten czas trudu, wyciszenia był nam potrzebny. Choć baliśmy się, że to już koniec, że już się „nie odkujemy”, to po czasie okazuje się, że wystarczy być po prostu cierpliwym.
Ze spokojem
Do życia warto podejść ze spokojem. Zaakceptować jego naturalny rytm. Nie spieszyć się, z nikim nie ścigać… Ciągle weryfikować swój system wartości i wybierać mądrze, to, co aktualnie jest ważne.
Bo:
- robić karierę można w każdym wieku,
- iść na studia można w każdym wieku,
- zmienić zawód można w każdym wieku,
- są profesje, w których wiek jest atutem,
- gdy w Polsce wiek bywa barierą, to w innych krajach już nikt nie pyta o PESEL,
- natomiast….
- nie da się odrobić dzieciństwa dzieci,
- nikt nie cofnie dla nas czasu,
- jeśli nie zbudujemy relacji z dziećmi, to po latach będzie to dużo trudniejsze,
- na pewnych etapach życia to rodzina/dzieci potrzebują naszego czasu najbardziej,
- warto zastanowić się, co naprawdę jest dla nas ważne,
- czy praca nie niszczy naszego małżeństwa,
- co może poczekać, a co czekać nie może,
- zainwestowanie energii w coś dzisiaj pozwoli nam uniknąć ogromnych problemów później.
Nie warto wpadać w pułapkę, w którą wpada mnóstwo ludzi. Nie warto oddawać szczęścia rodzinnego, własnego zdrowia, by spalać się w rzeczywistości, która nie jest w stanie nam wynagrodzić tego, co jej oddaliśmy…
Życie to nie wyścig. Spiesz się powoli. Myśl o tym, co naprawdę ważne… Czasami skromniej, spokojniej znaczy lepiej.