A gdyby tak wszystko rzucić i uciec od cywilizacji?

3

Codzienność dobija? Jest na to rada – rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady. Oczywiście, rzucana żartobliwie, bo koniec końców w Bieszczady jedzie się co najwyżej na wakacje. Ale gdyby tak jednak naprawdę, zostawić za sobą paskudztwa współczesnego świata, robotę od 8 do 17, kredyty, gonitwę za rzeczami, które wcale nie są potrzebne… Brzmi fajnie, a jak jest w rzeczywistości?

Ucieczka od cywilizacji wydaje się prosta, wystarczy mieć odwagę oderwać się od stada. Pomyśleć nieszablonowo. W nagrodę zyskuje się wolność, szczęście i bajkowe widoki za oknem. Czy jednak powrót ‘do korzeni’ to zawsze taka idylla?

Naprawdę nie lubisz cywilizacji?

Natura kojarzy się przyjemnie, z zieloną łąką, drzewami, majestatycznymi górami, szumem morza, świergotem ptaszków i niespiesznym życiem. Mieszka się w uroczym domku, bez sąsiadów, brzęczących tramwajów, betonowych szkaradzieństw dokoła. Sielanka, prawda? Życie z dala od cywilizacji fascynuje, o czym świadczy rosnąca popularność programów przedstawiających historie klanów z Alaski, rodzin z Syberii, samotników hodujących owce lub pszczoły, ludzi, którzy postanowili pójść pod prąd, by zacząć życie według pierwotnych reguł. Są panami własnego losu, nie stoją w korkach, nie złorzeczą na polityków, w poniedziałek rano nie myślą o upozorowaniu własnej śmierci byle tylko nie iść znowu do pracy.

To dlaczego większość z nas żyje w miastach? Zwykły owczy pęd? A może jednak świadomość, że mimo pewnych niedogodności sporo się też zyskuje? Bo życie w zgodzie z naturą jest ciężkie i właśnie dlatego nasi przodkowie powoli się od tej pierwotności odrywali, budując domy zamiast tułać się po jaskiniach i prowizorycznych szałasach, przerzucając się na rolnictwo i hodowlę, wymyślając kolejne narzędzia i praktyczne udogodnienia. Dzisiaj łatwo na to psioczyć, że zdradzamy własną naturę i dążymy do samozagłady, zapominając, że ta wstrętna cywilizacja to rzeczy, które uważamy za oczywiste i naturalne, niemal jak to, że się oddycha, chodzi, widzi.

Wystarczy awaria prądu, by ludzi szlag trafił, bo nie da się wypić kawy z ekspresu, zrobić w kilkadziesiąt sekund chrupiących tostów, wysuszyć włosów, wjechać wygodnie windą na 10 piętro. Awaria ciepłej wody? Musisz się umyć w zimnej, a to i tak łaska losu, że tej również nie odcięli. A gdyby tak combo – zero gazu, prądu i bieżącej wody… Tak, to prawie mini-apokalipsa. Banalne codzienne czynności nagle przestają być banalne. I zajmują kupę czasu.

 

To prawie jak wyjść z nałogu

W głuszy takie ‘awarie’ to codzienność. Nie wystarczy pstryknąć włącznikiem, żeby zapaliło się światło. Nawet zwykły wrzątek może być luksusem. Czasami wydaje się nam, że uciekamy od cywilizacji, bo nie oglądamy telewizji i mamy działkę za miastem, ale ile takich osób nie ma też komputera czy smartfona? Po prostu zamienia się jednego pożeracza czasu na drugi, żaden to powrót do natury. Wściekamy się, że telefon nie daje nam żyć, że internet wciąga i jest jak metalowy łańcuch, z którego nie da się zerwać, ale niech któraś z tych rzeczy padnie, a ma się ochotę potraktować napalmem ludzi za to odpowiedzialnych. JAK TO NIE MA ZASIĘGU???

Oczywiście, że da się te chore nawyki wykorzenić. Można odnaleźć dziesiątki plusów nowego życia bez uzależniającej technologii, zbudować świat, w którym najprostsze rzeczy będą cieszyć jak szalone. To jednak wymaga czasu, samozaparcia i zdobycia cennej wiedzy. I przede wszystkim przekonania, że te wyrzeczenia są w ogóle tego warte, bo to wcale tak oczywiste nie jest. Do dobrego przyzwyczajamy się bardzo szybko i w dodatku zaczynamy traktować te udogodnienia jako swoje święte i nienaruszalne prawo, coś, co należy się już na zawsze. Dlatego nie tak łatwo przestawić się na życie, w którym podstawowe sprawy kosztują więcej czasu i wysiłku, a z wielu dotychczasowych przyjemności i rozrywek najpewniej trzeba będzie zrezygnować.

Rezygnacja dotyczy zresztą nie tylko przedmiotów – cywilizacja to także ludzie, więc rozwód z nowoczesnością oznacza przy okazji odcięcie się od towarzystwa. Co na dłuższą metę trochę miesza w głowie, bo człowiek nie jest z natury samotnikiem i mało kto naprawdę dobrze czuje się, przebywając wyłącznie we własnym towarzystwie, i to długimi miesiącami. Do tego dochodzą dylematy rodzinne. Partner to partner, jest dorosły, może na to przystać lub nie. Ale dzieci? Wychowywane w głuszy od maleńkości nie poczują różnicy, lecz te większe, już świadome, czy pochwalą rodziców za nowy styl życia, oderwane nagle od ulubionych placów zabaw, rówieśników, dobranocek i pogaduch przez internet? Jak odnajdą się przy nowych domowych obowiązkach? Jak je w ogóle na coś takiego przygotować?

Naturalnie jest dużo pracy

Ucieczka od cywilizacji kojarzy się z życiem według własnych reguł. Pełną wolnością. A to nie do końca jest tak, bo w dziczy ma się innego ‘szefa’ – przyrodę. Można się niczym nie przejmować i rozkoszować towarzystwem świerków i sarenek, jednak szybko wyjdzie, że w wyniku takiej beztroski nie ma się co jeść, nie ma się gdzie spać, a nocą przeraźliwie się marznie. Nie ma życia według zegarka, ale są wschody i zachody słońca, pory roku, nagłe zmiany pogody. Nie trzeba spełniać społecznych oczekiwań, trzeba jednak zadbać o siebie. I to tak naprawdę-naprawdę, bo choć nikt nie patrzy, to jak oszukasz i dasz sobie na wstrzymanie, boleśnie odczujesz konsekwencje własnych zaniedbań. Przed nikim się nie musisz tłumaczyć, ale też nikogo nie udobruchasz gładkimi słówkami – Matki Natury te gadki totalnie nie obejdą.

Prawie każda przyjemność, której pozazdroszczą mieszczuchy, ma swoją cenę. Słodziutkimi poziomkami będziesz się zajadać dopiero gdy je znajdziesz i zerwiesz. Same z siebie wyrastają tylko chwasty, o wolne od nawozów warzywa trzeba zadbać. Przepyszny, prawdziwy chleb z pieca też nie zrobi się sam, a i ten piec najpierw musi ktoś postawić. Chcesz świeżego mięsa z naturalnego chowu? Sorry, kurkę/świnkę musisz zabić własnoręcznie i potem rozebrać. Chcesz mieć ciepło, musisz wymyślić system ogrzewania, zbudować go i we własnym zakresie zadbać o źródło energii. Kiedy coś się zepsuje (a w głuszy to standard), musisz wiedzieć jak to naprawić. Ciemność jest egipska. Większy deszcz może oznaczać poważne szkody. Szczury, myszy, pająki, robaki, muszki… to nowi domownicy, w liczbie mnogiej. Bardzo mnogiej. Więc to niezupełnie tak, że dniami i nocami głównie się relaksujesz, pracujesz kiedy chcesz, gapisz się godzinami na chmurki i pływasz w strumyku.

Od cywilizacji chce się uciec, bo zmęczenie, stres, codzienna walka. Powrót do natury rzeczywiście pomaga zrzucić z barków niepotrzebny balast, ale też nakłada swoje ograniczenia, dlatego to raczej kwestia tego, co bardziej opłaca się mieć za swój wysiłek – lepiej ‘po miejsku’ robić karierę i mieć pieniądze na przeróżne wygody, czy pracować ciężko własnymi rękami i w nagrodę cieszyć się czystym powietrzem, ciszą, towarzystwem dzikiej przyrody. W głuszy nie martwisz się rachunkami, deadline’ami i całym tym ograniczającym systemem, ale to nie znaczy, że od tej pory nie obchodzi cię nic. Bo to nie jest romantyczna przygoda – współczesny Robinson Crusoe ma swoje zmartwienia i bóle głowy, po prostu trapią go inne rzeczy. Na przykład to, że koło domu kręci się wielki niedźwiedź albo przez złą pogodę jest problem z dostępem do wody pitnej.

A pieniądze? Żyjąc w głuszy, majątku się nie dorobisz. Ok, nie o to w życiu na uboczu chodzi, ale warto mieć na uwadze, że środki na koncie nie są tylko do zaspokajania absurdalnych kaprysów – człowiek w dziczy nie jest w stu procentach samowystarczalny, potrzebuje na przykład porządnych butów, ciepłej kurtki, zapałek, narzędzi, niektórych produktów spożywczych, a to wszystko kosztuje. A gdy trafi się klęska urodzaju albo coś zniszczy zapasy paliwa? Bez żadnego źródła dochodów, tylko posiłkując się naturą, może być ciężko.

I tak warto?

Są tacy, których to ani trochę nie przeraża. Da się jednak zauważyć, że wielu uciekinierów do dziczy nie obraża się zupełnie na współczesne zdobycze nauki, to raczej domena popularnych reality show, w których grupkę śmiałków zrzuca się w najmniej przyjazne zakątki Ziemi, by bez ubrania i narzędzi spróbowali przetrwać. W realu jest trochę inaczej. Ktoś nie chce korzystać z komercyjnej sieci energetycznej, jednak sam prąd chętnie w swoim domu widzi, po prostu pozyskuje go w inny sposób. Poluje na zwierzynę, ale ma nowoczesną broń. Zdobyte mięso trzyma w lodówce. Rąbie drzewo na opał, ale ma też kocioł. Jeździ samochodem/skuterem/motorówką, używa piły spalinowej, czasami nawet korzysta z telewizji i internetu. Współczesność miesza się z tradycją. Bardziej chodzi o niezależność i świadome dbanie o siebie niż zabawę w jaskiniowca.

Zatem, może problemem nie jest sama rozwinięta cywilizacja, a to, jak z niej korzystamy? Współczesne życie przytłacza, urabiamy się po łokcie, niszcząc zdrowie i psychikę, bo tak każe nam ambicja, przecież nie wypada mieć byle jakiej pracy zapewniającej proste utrzymanie, wskazane jest posiadanie gadżetów potwierdzających wyższy status. Czy żeby to odmienić, trzeba od razu zamieszkać na odludziu? Zwłaszcza że bezkrytyczne pochwalanie wszystkiego, co było kiedyś, może być równie niezdrowe co mieszkanie w regionie przemysłowym – branie antybiotyków na byle kaszel to gruba przesada, ale zachodnia medycyna to nie wymysł szatana, dzięki niej to, co dla paleo-przodków było zabójcze, dzisiaj jest mało groźną dolegliwością.

Że kontakt z naturą i zwolnienie tempa ewidentnie nam służy, to święta prawda. Lecz rzucanie się na głęboką wodę nie wszystkim przysłuży się tak, jak można by było się spodziewać. Może więc na początek lepiej znaleźć dla siebie jakiś skromniejszy kawałek natury, taki prywatny azyl, który nie będzie wymagał totalnej rewolucji?

3 KOMENTARZE

  1. Uwielbiam odpoczywać w moim domu w lesie z dala od miejskiego zgiełku. Najprzyjemniejsza pora dla mnie to latem, kiedy popijam kawę słuchając śpiewu ptaków. Zimą lubię leniuchować przed kominkiem. Zapatrzona w płomienie zapominam o całym świecie!

  2. absolutnie się zgadzam. W dniu codziennym trzeba znaleźć dla siebie pewnego rodzaju odskocznię. Jedynie przysłowiowo “uciec od cywilizacji” i po prostu wyjść na spacer i posłuchać głosu własnych myśli a nie tych, które podpowiadają nam w telewizji, internecie, radio

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj