Mówi się, że współczesne kobiety nie mają wstydu. Zachowują się okropnie, po prostu robią co chcą. I właśnie to budzi chyba największe zgorszenie – kobieta ma czelność postąpić tak, jak dyktuje jej to wewnętrzny głos, a nie głos otoczenia. No kto to widział, żeby tak bez krępacji cieszyć się swoim życiem?
Oczywiście to, że mamy pewne normy obyczajowe, tak naprawdę bardzo nam służy – bez tych zasad wielkim wyzwaniem byłoby zwykłe wyjście na ulicę. Czasami jednak te ograniczenia wydają się nazbyt surowe, zwłaszcza dla kobiet. Bo kogo potępia się w pierwszym rzędzie? Kto bardziej musi się szanować? I o co w ogóle z tym szacunkiem do siebie chodzi?
Wstyd Cię ochroni
Są rzeczy, których robić nie wolno, to jasno określają przepisy prawa. Ale jest jeszcze coś takiego jak dobre obyczaje. Zasadniczo nie są one obowiązkowe, jeśli jednak ktoś taki obyczaj złamie, zwykle naraża się na nieprzyjemności. Może na przykład usłyszeć, że w ogóle się nie szanuje, choć – co ciekawe – zarzut o braku szacunku do siebie pada głównie pod adresem kobiet.
Na czym dokładnie to polega? No właśnie, dość ciężko jednoznacznie określić granicę pomiędzy kobietą porządną a kobietą upadłą. Ta porządna powinna się dobrze prowadzić, ale to dalej ogólnik, bo jednych zgorszy seks przed ślubem, inni nawet o kopii Samanthy Jones nie powiedzą złego słowa. Podejście do obyczajów zależy od wieku, środowiska, wychowania, własnych doświadczeń, które zresztą sprawiają, że w ciągu swojego życia często przesuwamy granice tego, co dopuszczalne. I gdy wewnętrznie czujemy, że nasz postępek jest zły, że działamy wbrew własnym przekonaniom i zasadom, co wywołuje moralnego kaca – wtedy na pewno można powiedzieć, że człowiek przestał sam się szanować.
Tyle że wewnętrzne ograniczniki niekoniecznie pokrywają się z tym, co sobie sądzi otoczenie. Dla kogoś pewne zachowanie może być ok, ale w oczach świata ujdzie za mało eleganckie. A kobiety wyjątkowo boleśnie odczuwają to powszechne oburzenie. Wystarczy, że kobieta pozwoli sobie na nieco odważniejsze zachowanie, a od razu usłyszy, że jest bezwstydna. Bez zahamowań. Poderwie pierwsza faceta? Nachalna, w dodatku desperatka, bo żadna szanująca się dziewczyna nie gania za chłopakiem. Uległa na pierwszej randce? Bez komentarza, wiadomo co o takiej myśleć. Spotyka się z różnymi mężczyznami i ani myśli szybko wychodzić za mąż? Puszczalska, latawica, wstyd ojcu i matce robi. Krótko mówiąc, kobieta nieszanująca się zazwyczaj po prostu żyje jak przeciętny facet. Tyle że jemu to wszystko uchodzi na sucho. Dlaczego? Bo taką ma naturę. I nikomu nie przyjdzie do głowy, że skoro tak wiele kobiet zachowuje się ‘nieskromnie’, to najwyraźniej też jest to częścią ich natury.
Nie wolno lubić seksu
Pruderia jest niby czymś fałszywym, zwykłą hipokryzją, której tak nie lubimy, lecz dokładnie takich zachowań od kobiet się oczekuje. Mają udawać, że seks jest dla nich tabu, czymś zarezerwowanym wyłącznie dla tego jedynego. Kto nie zna ludowej mądrości o kluczu otwierającym wiele kłódek i kłódce, do której każdy klucz pasuje? Dlatego praktycznie się nie słyszy, że jakiś facet się nie szanuje. Za to dziewczyna bardzo łatwo może zostać tą, co nazbyt hojnie szafuje swoimi wdziękami. Wywłoką, której nikt porządny nie zechce. I żeby było jeszcze zabawniej, ten ‘porządny’ jak najbardziej może mieć na koncie rozliczne miłosne przygody. Jemu to szacunku nie odbiera.
Wręcz przeciwnie. Ona ma być bardzo, bardzo niedostępna i wysoko się cenić. On ma zbierać doświadczenie, wszak kobiety niezmiernie to sobie cenią. Ba, ten co prowadził rozwiązłe życie jest nawet lepszy od gościa, który od samego początku był porządny – wiadomo, kto pił z jednego tylko źródełka nie jest wystarczająco męski. I nieważne, że zdobywając owo doświadczenie facet wycierał się po różnych podejrzanych zaułkach, nie pamięta imion swoich byłych kochanek, grunt, że nagle się nawrócił i zapragnął ustatkować. Obok tej skromnej i cnotliwej, rzecz jasna. Rzeczywiście, trudno o większe szczęście niż związek z facetem o podobnej przeszłości.
Stare dzieje nie budzą zażenowania, gdyż mężczyzna po prostu korzystał z życia. Wciąż żywe jest powiedzenie: niech się wyszumi przed ślubem, to potem nie będzie go nosiło, doceni to, co ma w domu. I można by było się z tym zgodzić, gdyby kobietom przysługiwało takie samo prawo. Wiele z nich też odczuwa pożądanie, też podobają się im różni faceci, też chciałyby posmakować dobrej zabawy zanim wejdą w rodzinne obowiązki, ale im nie wolno. A jeśli która ma bogatą przeszłość, to na sto procent małżonek w pewnym momencie wypomni, że wziął ją taką, taką przechodzoną. Bo najlepiej, gdy żona jest nieuszczknięta, w ostateczności delikatnie nadgryziona. A nie przeżuta i wypluta przez dziesiątki amatorów.
Utrata wartości
Łatwo to zjawisko zrozumieć, gdy się spojrzy na podejście do ‘czystości’. Błona dziewicza to prawdziwy fetysz, ludzie mieli na jej punkcie kręćka, trudno było o większą tragedię niż białe prześcieradło w noc poślubną. Córki trzymano pod kluczem, by uchodziły za najcnotliwsze z najcnotliwszych, chłopców ojcowie zabierali do prostytutek, a jeśli któryś zrobił dziecko służącej, dla kogo to była plama na honorze? Dzisiaj mało kto oczekuje od małżonki dziewictwa, ale z życia seksualnego wciąż rozlicza się kobiety niezwykle surowo, bo faceci nie lubią dojadać resztek po innych – ciekawe tylko skąd przekonanie, że kobiety to lubią?
Najprostsze wytłumaczenie: mężczyźni nie znoszą konkurować z innymi facetami. Znaczy, lubią wygrywać w wyścigu o upatrzoną kobietę, ale najlepiej, gdyby rywale mogli wybrankę podziwiać wyłącznie z daleka, a nie obcować z nią cieleśnie. No i nikt nie chce wychowywać bękartów, a tym się przecież kończy kobieca rozwiązłość.
I dlatego też kobiety niechętnie opowiadają o seksualnej przeszłości swoim partnerom, zwłaszcza tym, na którym im szczególnie zależy. Zachowują się za to trochę tak, jak gdyby nie miały popędu seksualnego, bo najwyraźniej taka właśnie jest kobieta, która się szanuje. Oziębła. Mocno zdystansowana. Nie kusi bez potrzeby, nie flirtuje jak szalona. Ubiera się stosownie, bo wygląd to także ważna część osobistego szacunku. Trudno sobie wyobrazić, by jakiś mężczyzna pomyślał, stojąc przed lustrem: nie, w tych dżinsach wyglądam zdzirowato, jeszcze sobie ludzie pomyślą, że jestem łatwy. A kobiety non stop mają takie dylematy i cokolwiek na siebie założą, jest to rozpatrywane pod kątem ‘dostępności’ – głębszy dekolt, mini, szpilki, to wszystko sygnały, że dziewczyna jest gotowa. Ubrała się tak, bo chce złapać gościa na duży biust, jakaż bezwstydna, zero szacunku do siebie, takie tanie chwyty! I pewnie każdy może ją mieć.
Tylko ciało jest cenne?
Tak po prawdzie, to uczenie dziewcząt, żeby nie były za łatwe, takie złe wcale nie jest. To niezbyt fajny widok, te pijane do nieprzytomności panny, wulgarne i nadmiernie hałaśliwe, bez żenady zadzierające kiecki przed pierwszym lepszym facetem. Ordynarne zachowania niewiele mają wspólnego z nowoczesnością i równouprawnieniem, szczególnie że następnego dnia po takich przygodach wcale nie czuje się przyjemnego spełnienia, a bardziej niesmak. Błąd jednak polega na tym, że mówiąc o szacunku nie wiąże się go z kobiecą samooceną, ile z zadowoleniem mężczyzn – bo argumentem nie jest dążenie do wyższych standardów dla samej siebie, lecz raczej ‘bo żaden cię nie zechce’. Jak gdyby tylko opinia płci przeciwnej miała znaczenie. A to rodzi bunt, bo nie wszystkie kobiety chcą podporządkować własne życie temu, by uchodzić za bezgrzeszną w oczach potencjalnego męża.
Boli i to, że tak ogromny nacisk kładzie się niemal wyłącznie na sprawy związane z cielesnością. Dziewczyna ma panować nad pożądaniem, skromnie się ubierać, nie trzepać rzęsami na lewo i prawo, nie kusić, nie wychodzić z inicjatywą, ale niezbyt wiele czasu poświęca się na naukę takiego czysto człowieczego szacunku. Na przykład tego, że godząc się na lekceważące traktowanie, kobieta mniej się szanuje niż przychodząc na imprezę w kabaretkach.
Niestety, obsesyjnie dba się głównie o sprawy okołoseksualne, wzdychając nostalgicznie do czasów, gdy kobiety rzekomo o wiele bardziej się szanowały. Może i tak było, jeśli chodzi o strzeżenie panieńskiego wianka. A co z późniejszym życiem we dwójkę? Wieki całe kobiety pilnowały, żeby nie wywołać zgorszenia odsłonięciem skrawka ciała albo zbyt zachęcającym gestem, i jednocześnie mało komu przeszkadzało, że kobieta latami pozwalała się poniżać i pełniła rolę domowego popychadła, bo pan mąż miał taki kaprys. A i dzisiaj znajdą się dżentelmeni, dla których każda dziewczyna w modnej kiecce na dyskotece będzie ‘tanią szmatą na raz’, lecz zupełnie nie przeszkadza im to, że kobieta w związku traktowana jest jako człowiek drugiej kategorii.
Chcemy jak chłopaki
Można dyskutować, czy nader bujne życie erotyczne to najlepszy sposób na udane życie. Wskazane jest wręcz uczenie dziewczyn, że pewne ‘wyzwolone’ zachowania są zwyczajnie niezdrowe i mogą się zakończyć prawdziwym nieszczęściem. Niemniej trudno się dziwić, że podwójne standardy budzą opór i poniekąd właśnie to pobłażanie facetom pcha dziewczyny do zachowań kontrowersyjnych – chcą one poczuć dokładnie taką samą wolność, bo niby czemu nie? Zamieniają się więc w żeńskie kopie najpodlejszych męskich egzemplarzy. Ot tak, żeby na złość babci odmrozić sobie uszy.
Jasne, można teraz mówić że kobiety i mężczyźni różnią się między sobą, ale tłumaczenie, że ‘faceci tak mają’ to argument najgłupszy z możliwych – skoro mogli nauczyć się jeść widelcem zamiast ogryzać kości niczym dzikie zwierzę, znaczy że nad innymi prostackimi zachowaniami też są w stanie zapanować. Że kobiety są z natury bardziej powściągliwe? Jedne są, drugie wręcz przeciwnie. A wmawianie dziewczynom, że ich potrzeby są mniejsze i nie zasługują na uwagę, niewiele ma wspólnego z szacunkiem do siebie. Raczej ze strachem i jakąś dziwną złością, że kobiety uprawiają seks dla czystej frajdy, a nie z obowiązku czy w zamian za dobra małżeńskie. Jak gdyby to była jakaś straszna zbrodnia.
zgadzam się, mówiąc o szacunku stawia się akcent nie w tym miejscu, zdecydowanie trafne spostrzezenia
To prawda. Szacunek to dzisiaj dziwne słowo wytrych…
Dla mnie szanować siebie oznacza m.in. znać własne granice i potrzeby, chronić najbardziej intymną sferę, być asertywną i po prostu dbać o swój własny tyłek. Boli mnie bardzo to, że najwięcej zarzutów pod adresem kobiet pada z ust innych kobiet.
Mam dokładnie tak samo 🙂
Bardzo dobry tekst!
:*
Nic chyba bardziej nie działa mi na ciśnienie niż słowa “faceci tak mają”, “to tylko facet” “oni tacy już są” … Bo kobiecie nie wypada tego i tego (palić, uprawiać sex, przeklinać) no to świadczy o jej szacunku a raczej braku do siebie…. Bzdura! Wkurza mnie to że facet który miał np 6 kobiet z którymi współżył to pfff nic a kobieta mając trzech z którymi w dodatku była w związku to już wyzwiska od najgorszych…
Zdaniem Korzystamy powinien sam wytyczyć swoje granice Czym jest dla niego szacunek i jego brak panie kierować się stereotypami które sobie ktoś kiedyś wymyślił.
Ta…czego wymagać od faceta…Brrr
W niedalekiej okolicy zdarzyła się historia jak z taniego romansu. Żonaty facet znalazł sobie kochankę, sprowadził sobie do domu. Żona nie miała wyjścia, wyprowadziła się. Płakala, opowiadała, że on podły i wredny.Nie minęło wiele czasu i wróciła. Mieszkają w trójkę. Moim zdaniem to właśnie brak szacunku dla samej siebie. Żony, naturalnie.
Pozdrawiam serdecznie
Masakra….Wróciła i żyją jak wcześniej, tylko w trójkącie?
Świetny artykuł! Musimy się szanować! 🙂
Zapraszam w wolnej chwili: https://smilingshrimp.blogspot.com/
Dzięki. Będziemy wchodzić 🙂
Teraz są inne czasy. To już nie średniowiecze. Nie mniej jednak trzeba się szanować, a przede wszystkim żyć w zgodzie z sobą i przestrzegać zasad – choćby swoich własnych !
Wolność musi być! Nie ma różnicy kobieta czy mężczyzna. Przedślubne dziewictwo, kobieca skromność, uległość…O gosh! Co to średniowiecze?
Miejmy nadzieję, że nie średniowiecze…
Szacunek do siebie to moim zdaniem moja i tylko moja granica, której ja nie przekroczę i której nie pozwolę przekroczyć komuś w traktowaniu mnie.
Taka właśnie definicja powinna nam towarzyszyć na co dzień
Ja myślę że niektórzy mają z tym problem. Ważne jest też to co my myślimy o sobie i jak się czujemy że sobą.
Otóż to 🙂