Motyle w brzuchu? Tak, ale nie na długo. Ich miejsce jest bowiem na wolności. To dlatego szybko odfruwają i powracają tylko na chwilę. Jednak nie ma co się smucić. To akurat dobrze. Dlaczego?
Motyle w brzuchu
Jak się całować, żeby mieć motyle w brzuchu? Na początku relacji nie trzeba wiele robić. Gdy wszystko jest nowe, fascynujące, jeszcze nieodkryte, łatwo uzyskać efekt niesamowitej radości i podekscytowania. Czujemy się dziwnie, nietypowo, koktajl, jaki serwują nam hormony sprawia, że często nie przypominamy samych sobie. Bywa, że sami siebie zadziwiamy.
Z czasem wiele się zmienia. I to akurat w sumie dobrze. Bo zwyczajnie nie bylibyśmy w stanie funkcjonować cały czas tak, jak w fazie zauroczenia.
Motyle w brzuchu uwalniają się i zaczynają szukać wrażeń gdzieś poza ciemnym brzuchem 🙂 Odzyskują swój świat i swoje miejsce.
Miłość później
My też nieco bardziej otwieramy się na świat. Fakt, że mamy ukochaną osobę obok nie zmienia przecież tego, że rzeczywistość poza nami istnieje. Trzeba pracować, uczyć się, przygotowywać posiłki, sprzątać i funkcjonować.
Dlatego motyle odlatują, różowe klapki spadają, człowiek trzeźwieje…
Odlatujące motyle pozostawiają niestety niektórych w niepewności i rozczarowaniu. Bo co to? Już koniec? Dlaczego? Tak bardzo zmieniają rzeczywistość, że osoby, które jeszcze przed chwilą cieszyły się ich obecnością, nie potrafią zaakceptować tego, co się dzieje. Nie chcą większego spokoju, dlatego szukają ekscytacji typowej dla pierwszych miesięcy relacji…w nowym związku.
Ich kolejne miłostki wyglądają podobnie jak wcześniejsze. Dwa lata razem.
Koktajl emocji i wrażeń. A potem następna/następny proszę.
Osoby wpatrzone w ulotne chwile niczym motyle 😉 są tak bardzo uzależnieni od emocji, że muszą się nimi karmić cały czas. Nie rozumieją, że miłość się zmienia. I że motyle nie żyją wiecznie. Choć piękne…to jednak przeżywają od trzech tygodni do kilku miesięcy. I to są fakty! Gdy spojrzymy na miłość pod kątem tej metafory, to możemy wiele zrozumieć.
To nie znaczy, że miłość staje się gorsza
Trzeba mieć dojrzałość w sobie, żeby zrozumieć, że każda relacja się zmienia.
Przechodzi etapy. Nie zawsze jesteśmy na to gotowi. Ale to nie wina uczucia, ale nas samych. Sami sobie to robimy, oczekując czegoś nieprawdziwego, fikcji, która nie może się udać. Mimo to upieramy się, ustawicznie szukając miłości, uważając, że powinna wyglądać ona jak w filmach na wielkich ekranach. Ktoś nas oszukał. A my nie chcemy uwierzyć, że zostaliśmy oszukani.
Dlatego tylko nieliczne osoby wkraczają na bardziej zaawansowany etap związku. Większość goni motyle, niczym króliczka, który już już jest, ale w ostatniej chwili się wymyka. Padamy jak dłudzy, po raz kolejny, słuchając, jak ktoś ze śmiechem pyta, czy złapaliśmy zająca. Jakiego zająca? Przecież to był królik do cholery…a może motyl? O co tu chodzi. Niewiele rozumiemy…
Mówimy, że „już nie pamiętam”. Wstajemy i robimy to, co wcześniej. Jest
gonitwa, jest zabawa.
Chodzi o emocje, niepewność, ekscytację, zagadkę. Gdy robi się zbyt bezpiecznie i zbyt przewidywalnie, to dla tych osób robi się nudno. I to by było na tyle. Wyścig trwa…Wyścig z czasem?