Rozwodzimy się już po trzech latach bycia razem. To wcale nie taka rzadka sytuacja. Jak pokazują statystyki, coraz częstsza. Dlaczego jesteśmy w stanie wytrzymać ze sobą tylko kilka lat, mimo że przyrzekaliśmy sobie dopóki śmierć nas nie rozłączy? Powodem może być na przykład brak rozumienia, czym jest „docieranie się”….
Początki są trudne
Kiedyś ludzie wiedzieli, że początki są trudne. Jako rodziny żyliśmy ze sobą po prostu bliżej i obserwowaliśmy relacje innych – bez retuszu, takie, jakie są.
Z zaślubinami związane były też konkretne obrzędy, które miały nas jako kobiety przygotować na słodko-gorzki los żony. Nierzadko przyszła panna młoda płakała, wcale nie chciała opuszczać swojego domu. Decyzja o tym, że czas na ożenek był po stronie jej rodziców, najczęściej ojca. A sam fakt zaślubin miał się rodzicom po prostu opłacać.
Dzisiaj wszystko wygląda inaczej. Nikt nikomu nie wybiera współmałżonka. Mamy dowolność w tej kwestii, przed ślubem możemy się dobrze poznać. Mamy też czas, aby się do życia razem przygotować. Niby o niebo lepsze warunki niż w czasach małżeństw aranżowanych, w praktyce sam fakt możliwości łatwego rozejścia się sprawia, że wiele związków jest skazanych na rozpad już od samego początku.
Poza tym znaczenie mają nasze oczekiwania. Obecnie często żyjemy romantyczną wizją małżeństwa niczym z bajki. Oczekujemy dobrego życia, a nie kłopotów. Nasza cierpliwość także jest znacznie niższa.
Kryzys małżeński
Przez około dwa lata po ślubie jest zazwyczaj dobrze. Przeżywamy fazę określaną jako niebo na ziemi. Nosimy różowe okulary, nasza codzienność jest słodka niczym miód. Czasami ten etap trwa dłużej, innym razem krócej, jednak generalnie typowy dla niego jest fakt, że cieszymy się sobą bez reszty. Jesteśmy zapatrzeni w siebie niczym w obrazek i karmimy się swoją miłością chochlami a czasami małymi łyżeczkami. Później przeżywamy szok, bo coś zaczyna się psuć….
To ten moment, który decyduje o wszystkim. Albo związek przejdzie na wyższy poziom i będzie bardziej stabilny, albo para się rozejdzie, z poczuciem, że ta druga osoba była nie tą, której się szukało. W tym drugim przypadku zakochani nie mają jeszcze świadomości, że w kolejnej relacji najpewniej powtórzą ten sam schemat i odczują te same problemy. Najpierw sielanka, a potem przy większym problemie rozstanie. I będzie się im tak żyło przez lata, a czasami nawet do końca dni…chyba, że jeden czy drugi człowiek sobie coś uświadomi.
Kryzysy wzmacniają
Żeby przetrwać trzeba wiedzieć jedną rzecz. Mianowicie to, że kryzysy mają szansę nas wzmocnić. Dzięki nim na nowo ustawiamy granice, wypracowujemy wspólne zasady życia. Mówimy, na co się godzimy, a co odrzucamy. Kryzysy to momenty oczyszczenia atmosfery. To, coś tak koniecznego, że nie sposób z tym nawet dyskutować.
Z oczywistych powodów nie lubimy kryzysów. Boimy się ich oraz ich skutków. Dzieje się tak dlatego, że jeszcze nie jesteśmy pewni łączącego nas uczucia. Jest ono na tyle kruche, że drobny problem może urosnąć do miana tragedii.
W stabilnych długoletnich szczęśliwych związkach najczęściej wygląda to inaczej. Kryzys przyjmuje się ze spokojem. Być może większym lub mniejszym smutkiem, czy złością, ale z opanowaniem. Kryzys bowiem jest jak skok na trampolinie. Po jego zażegnaniu znajdujemy się znacznie wyżej i dalej niż wcześniej.
Czasami lecą talerze
Konflikty mogą być bardzo gorące. Czasami są one aż tak dynamiczne, że lecą talerze. Dosłownie.
Czy jest się czym martwić? Nie. Na tym polega docieranie się. O ile uszkodzone są tylko talerze, to w gruncie rzeczy nie ma powodu do niepokoju. Można uznać, że tworzycie włoskie małżeństwo.
Trzeba nauczyć się kłócić
Nie ma bowiem z czego się cieszyć, jeśli w ogóle się nie kłócicie. To wcale nie jest stan, do którego należałoby dążyć!
Docieranie się to ten moment, kiedy należy nauczyć się komunikować, także w kłótni. A dobra kłótnia to taka, kiedy się szanujemy, nie obrażamy, słuchamy siebie nawzajem, nie przekraczamy ważnych granic. Nigdy nie należy pozwolić sobie na pogardę….
W życiu nie ma łatwo
Bo w życiu nie ma łatwo. Prawdziwe życie jest właśnie takie. Raz z górki, raz pod górkę. Nigdy nie ma idealnych warunków. Zawsze coś się dzieje. A na początku związku, gdy prawdziwie się poznajemy, również nasze słabe i trudne strony, właśnie wtedy jest szczególnie trudno.
Bywamy mocno zagubione…
Można wtedy posłuchać mądrych doradców, którzy sami nie potrafią stworzyć długoletnich związków i się rozstać. W poszukiwaniu kogoś lepszego. Można też odważnie przyjrzeć się sobie i tej drugiej osobie i stoczyć czoła problemom, które generuje życie. Ta druga opcja jest na pewno trudniejsza, jednak daje szansę na większe szczęście i satysfakcję.
Dzisiaj docieranie nie jest modne. Nie wolno o tym pisać. Od razu rodzi opór. Jak to ja mam się do kogoś dostosować? Ustąpić? Nie ma mowy. Niech ta druga strona się podporządkuje…
Docieranie nie jest przyjemne. Czasami mentalnie boli. Jednak nie da się tego etapu ominąć. Właśnie wtedy, gdy się docieramy, uświadamiamy sobie, że nie poślubiłyśmy Anioła, ale człowieka z krwi i kości, który ma prawo się mylić…