„Nie rozumiem tego….Tych nowoczesnych przemyśleń, rad i wskazówek. Czy wiesz, jak wielką szkodę one czynią współczesnym kobietom? Wiele z nas, kobiet, się nabiera. Nakręcamy się tak bardzo, że podejmujemy życiowe decyzje na podstawie wskazówek osób, które niczego nie wiedzą o naszym życiu. Rozwodzimy się, a potem zaklinamy rzeczywistość. Czasami żałujemy. I to jest największy skandal dzisiejszych czasów – za mało pisze się o konsekwencjach rozwodu. Bo po rozwodzie nie zawsze zaczyna się bajka. Tak po prawdzie „rzeczywistość po” rzadko kiedy ją przypomina… ” – napisała.
Łatwo się dzisiaj rozwieść
Dodała: „łatwo się dzisiaj rozwieść. Nie pasuje? Coś złego się dzieje? To może trochę powalczymy, zróbmy coś? Nie. Dzieje się całkowicie inaczej!
Bardzo szybko dzisiaj odpuszczamy. Bo po co marnować czas na coś, co ewidentnie nie działa? Życie jest jedno – tak nam mówią. Mamy prawo być szczęśliwymi. A związek na całe życie nie istnieje. Przekonują, mam wrażenie, często po to, by zepsuć to, co daje nam siłę i spokój – stabilny, długoletni związek.
Problem w tym, że nie zawsze rozwód jest tym, co daje nam szczęście! Szukamy radości i spełnienia w samotności, a tam jej nie ma. Nawet kolejny związek nie będzie lepszy, jeśli nie przepracujemy tego, co nie pasowało w pierwszym. Potwierdzają to nawet współcześni, nowocześnie myślący psycholodzy.
Istnieje trudniejsza droga, wymagająca, na którą nie chcemy wkraczać…Bo wymaga ona ciągłych starań i rozwoju. Szczęście mogłoby przyjść, gdybyśmy zdecydowały się zawalczyć o związek. Zamiast unoszenia się dumą, twierdzenia, że w pojedynkę jest lepiej, zostać, poszukać rozwiązań, iść na kompromis, znaleźć wyjście. Nie spieszyć się z decyzjami, które nie dają szansy odwrotu.
Zbyt wiele kobiet słucha o tym, jak super być singielką. Czytają o wolności, spokoju, samych plusach tej sytuacji. Niestety rzadko zdają sobie sprawę z konsekwencji. Tym samym wiele z nich, a zwłaszcza tych, które potrafi przyznać się do błędu, żałuje raz podjętej decyzji. Po latach twierdzą, że nie było tak źle, mogły zostać….
I znowu oddajmy głos nowoczesnym psychologom, którzy twierdzą , że to dlatego, że z czasem zapominamy o tym, co skłoniło nas do rozwodu, że idealizujemy przeszłość. Jednak czy rzeczywiście zawsze chodzi tylko o to?
Sama mam kilka znajomych, które szczerze żałują decyzji o rozwodzie. Takie kobiety istnieją…tylko zazwyczaj nikt ich nie słucha. Napisz o nich”. – dodała
Bo rozwód to…
Rozwód daje niewątpliwą wolność. Pozwala uciec z trudnych związków. Czasami nie ma wyjścia, jest on zwyczajnie ostatnią szansą dla nas, by żyć i funkcjonować tak, jak na to zasługujemy. I z tym nikt generalnie nie polemizuje. Rozwody są niekiedy nieuniknione.
Jednak na taką skalę, jak obserwujemy obecnie, że dotyczą dzisiaj niemal co drugiej osoby? Czy rzeczywiście każdy rozwód jest wskazany? I każdy został naprawdę dobrze przemyślany?
Coraz głośniej słychać negacje dotyczące zasadności „nowoczesnych” rozwodów…Rozwodów w wersji fast, zbyt szybkich i nie do końca dobrych.
Negacje te płyną od osób, które czują się rozczarowane. Od tych, które uwierzyły w narrację, że zasługują na coś więcej i podjęły pełne wiary decyzje o rozwodzie. Po latach niestety i ku ogromnemu zaskoczeniu nawet dla siebie samych, zaczęły żałować. Zorientowały się, że świat wcale nie jest lepszy w pojedynkę, ludzie są trudni, mężczyźni niegodni zaufania. Choć po rozwodzie była euforia i ulga, to bardzo szybko
zastąpiło ją rozczarowanie. I o dziwo – pojawiła się też tęsknota, za tym swoim „starym”, nieidealnym, ale jednak mimo wszystko dobrym mężem. Jego wady, nuda i przewidywalność, jaką oferował, nagle stała się czymś oczekiwanym…
Poza tym pozostaje kwestia dzieci. One zawsze cierpią. Rozwód to dla nich ogromna trauma. Czy ktoś o nich tak na poważnie myśli? Czy umie wyjść poza swoje zranienia i nie walczyć dziećmi? Dogadać się dla ich dobra?
Singielką nie chcę być?
Życie singielki jest dla wielu kobiet stosunkowo trudne. Gdy wraca się na rynek „wolnych ludzi” po latach, to czasami niezwykle trudno się w nim odnaleźć. Wszyscy grają w gry, które są trudne do zrozumienia. Za mało spotyka się mężczyzn poważnie myślących o życiu, a za dużo takich, którzy chcą się tylko nieustannie zabawiać.
Niektóre osoby to przyjmują. Akceptują.
Są takie, które po prostu się bawią. Wchodzą w konwencję.
Są też inne, takie, które uparcie szukają swojego księcia z bajki. Niektóre go znajdują, a inne są wiecznie sfrustrowane. Nie mogą bowiem spotkać kogoś odpowiedniego. A kolejne relacje tylko udowadniają im, że nie ma sensu szukać dalej.
Są też takie kobiety, które akceptują to, co jest. I nie chcą niczego zmieniać. Postanawiają być same i znajdować w tym stanie najwięcej atutów. Poszerzają grono znajomych, wyjeżdżają z przyjaciółkami, oddają się pasjom, podróżują, kształcą się, zarabiają coraz lepsze pieniądze, czytają dobre książki. I mają święty spokój. Tak długo, że przestają tęsknić za jakimkolwiek związkiem. To też jest ok. Tylko czy takie singielki to większość? A może są wyjątkami od reguły?
Czy rozwodzimy się lekkomyślnie?
Pojawiają się dzisiaj takie opinie, że rozwodzimy się zbyt lekkomyślnie. Idzie się nawet o krok dalej.
Mówi się, że jesteśmy poddawani praniu mózgów, wmawia się nam, że to najlepsze wyjście. Za mało podkreśla się niestety inny aspekt – potrzebę pracy nad sobą i nauki komunikacji w związku.
Bo jak osoby niedojrzałe, nienauczone życia z drugim człowiekiem, mogą być szczęśliwe? Problem jest znacznie większy niż może się pozornie wydawać. Bo my same możemy być gotowe, wyedukowane, jeśli jednak druga strona nie jest, to trudno oczekiwać, że nam się uda. Nie ma szans na związek, w którym stara się tylko jedna strona.
I chyba w tym jest największy problem. Że współczesny świat dał nam niewiarygodne szanse rozwoju.
Często z nich korzystamy. Jednak zbyt często nie w parze. Bywa tak właściwie powszechnie, że jedna osoba chce i potrafi się rozwijać, a druga stoi w miejscu. Jedna jest otwarta, a druga zamknięta. I chyba stąd ta plaga rozwodów.
Wynika ona z przeświadczenia, że jeśli już złapałem męża/żonę, to niewiele muszę robić. Zaklepane, to moje. A to niestety tak nie działa. Właśnie wtedy, gdy dochodzi do rozwodu, to pojawia się zaskoczenie – dlaczego i jakim prawem? Przecież on/ona była moja.
Wszystko niczym efekt słabego, rozleniwionego charakteru….
Miłość tworzą dwie osoby. A odpowiadać możemy tylko za siebie. I w tym chyba jest największy problem.