Rywalizacja w rodzinie niszczy więzy?

0

W rodzinie chcemy czuć się dobrze. Dom ma być ostoją, miejscem, gdzie można odetchnąć z ulgą. Tymczasem w wielu polskich domach jest on ringiem, na którym raz za razem dajemy sobie ciosy, uderzamy tam, gdzie najbardziej boli. Robimy tak, żeby poczuć się lepiej, a później na tle pokonanych obrastać w piórka. Rywalizacja w rodzinie w najczarniejszych barwach to niestety częsty problem…Jak sobie z nim radzić?

Rywalizacja w rodzinie niszczy więzy?

Zobacz, jak to robi Kasia/Basia/Ania

Porównywanie do innych jest normą, tak znienawidzone, a tak często praktykowane. Przez dekady w wielu polskich rodzinach był to smutny element codzienności. Wierzono, że to działa, że pozwoli wychować odporne i ambitne pokolenie ludzi, którzy będą mieli lepiej od poprzedników. Tymczasem stało się wręcz przeciwnie.

Wychowywanie przez zawstydzanie, którego celem było sprawienie, aby ktoś poczuł się gorzej, aby później mógł zachowywać się lepiej niestety nie jest i nie było skuteczne. A to dlatego, że osobę, do której nas porównywano nienawidziłyśmy. Robiłyśmy wszystko, żeby w naszych oczach sobie ją umniejszyć. Nie jest taka świetna, przecież to i tamto… Kierował nami znany dzisiaj mechanizm obronny. Im mocniej mówiono nam, że mamy brać przykład z kogoś, tym silniej od tej osoby się dystansowałyśmy. To nie był ktoś z naszej ligi, grający w tej samej drużynie, to był przeciwnik, z czasem nawet wróg.

Zamiast budować zdrowe relacje, porównywanie wspierało chorą rywalizację, często nieczystą grę. Osoba, która czuła, że nie da rady dorównać chodzącemu ideałowi, uznawała nierzadko, że dobre efekty można osiągnąć nieczystymi metodami. Im mniej wierzyła w siebie, tym bardziej postanawiała zwrócić na siebie uwagę w inny niż akceptowalny sposób.

Kto ma lepiej?

Emocje i poczucie pokrzywdzenia odczuwane w dzieciństwie przenosi się na życie dorosłe. To częsty schemat.

Podajmy kilka przykładów.

Oto one.

Bracia rywalizujący całe życie, kto ma lepsze auto. Jeden zmienia samochód, za chwilę drugi kupuje swój. Kłócący się na każdym kroku, często zabierający głos w temacie, o którym nie mają zielonego pojęcia. Ba, gdyby tego było jeszcze mało….

Rodziny zepsute przez odwieczną rywalizację nie poprzestają na tym, co mają. Ich dążenia do bycia najlepszym przechodzą na kolejne pokolenie. Gdy komuś się coś udaje, to nie ma mowy o szczerych gratulacjach. Przeciwnie. Jest syczenie po kątach, że na pewno to był przypadek, że osoba ta nie zasługuje na to, a przy najbliższej okazji pojawiają się próby dyskredytacji danej osoby. To naprawdę się dzieje!

Toksyczna rodzina? Twoja rola przeciąć węzeł gordyjski i żyć inaczej

Ludzie motywowani przez strach i potrzebę udowodnienia swojej wartości, wynikającą z niskiego, zagubionego ego, muszą epatować majętnością, żyć ponad stan, na każdym kroku udawać nieomylnych. Nie przejdzie im do głowy, by zrozumieć, jakie mechanizmy nimi kierują. Oni pewnych rzeczy nie widzą. I ten fakt utrudnia komunikację z nimi.

Rywalizacja w rodzinie droga donikąd

Niestety rywalizacja w rodzinie do niczego dobrego nie prowadzi. Najczęściej ma źródła w dzieciństwie i niszczy także w życiu dorosłym.

Jej korzenie sięgają poczucia niesprawiedliwości ze wczesnych lat życia, są związane ze złym traktowaniem przez rodziców, poczuciem niesprawiedliwości. Najczęściej pojawia się w tych układach rodzinnych, w których dochodzi do faworyzowania jednego z dzieci.

Rolą rodziców jest nauczenie dzieci, jak radzić sobie ze złością, frustracją, rozwiązywaniem konfliktów. Jeśli mama i tata robią to nieumiejętnie, to nieporozumienia zamieniają się w ustawiczną walkę, także w formie rywalizacji, nierzadko mocno podlewanej zawiścią i nieczystą grą, pod tytułem podkładanie komuś kłód pod nogi, by udowodnić, że wcale nie jest to taka świetna osoba.

Dojrzałość rodziców

Niestety to od dojrzałości rodziców zależy, czy dzieci będą się wspierać i sobie pomagać, czy może ich relacja będzie polegać na ciągłej rywalizacji.

Niestety im rodzice mają więcej nieprzepracowanych emocji w sobnie i wydarzeń z osobistego życia na koncie, tym większe ryzyko, że będą oni przenosić własne problemy na dzieci. W ten sposób tworzy się cykl tych samych wzorców w każdym pokoleniu.

Rodzice rywalizują ze swoim rodzeństwem, dzieci gdy są małe ze swoimi braćmi i siostrami. W dorosłym życiu relacje także są napięte, nie ma w nich pełnej otwartości i serdeczności. Coś, nad czym nie pracowało się wystarczająco dobrze przed laty, nie przychodzi samo w dorosłości. Nierzadko w praktyce nic się nie zmienia przez całe życie. Rodzeństwo, które się nie dogadywało, dystansuje się z czasem w stosunku do siebie jeszcze bardziej. Rywalizacja, która była formą manipulacji w młodym wieku, staje się przyzwyczajeniem, którego nawet sobie dorosłe osoby nie uświadamiają.

Wszystko zaczyna się niestety od niskich kompetencji rodzicielskich. Od tego, że rodzice nie potrafili sprawić, aby dziecko czuło się wyjątkowe. Być może traktowali wszystkie dzieci równo, ale równo to niestety nie znaczy sprawiedliwie. Każde dziecko jest inne i każde ma nieco inne potrzeby. Rodzic jest od tego, żeby te potrzeby dostrzegł i odpowiedział na nie w odpowiedni sposób.

Dla usprawiedliwienia warto dodać, że człowiek, który sam nie ma, nie da drugiej osobie, choćby chciał. Rodzic, który nie został nauczony, sam do pewnych prawd nie dotarł, nie przekaże ich swoim dzieciom.

Nie masz wpływu na rodziców

Gdy jesteś dorosła, wszystko się zmienia. Możesz sobie uświadomić, że zostałaś skrzywdzona przez rodziców. Bo przez wiele lat żebrałaś o ich miłość i uwagę, zawsze czułaś się gorsza. Twoje rodzeństwo było wyróżniane, chwalone, a ty nie. Nie słyszałaś dobrego słowa, ale przede wszystkim mierzyłaś się z ustawiczną krytyką. To, co ci mówiono traktowałaś jako prawdę objawioną, dlatego czułaś się po prostu sama ze sobą źle. Wyrosłaś na osobę niewierząca w siebie, mającą problem z własnym poczuciem wartości. Nieważne co dzisiaj zrobisz i czego dokonasz, ciągle masz poczucie bycia niewystarczająco dobrą. To spuścizna po przodkach. Twoja rywalizacja z „lepszą siostrą” czy „ciągle chwalonym bratem” to po prostu konsekwencja tego, w jaki sposób cię wychowywano.

Teraz jesteś jednak dorosła. I możesz uleczyć się sama. Nie musisz czekać na czyjeś przyzwolenie.

Zacznij od przyznania, że masz prawo do różnych emocji: także złości czy zazdrości. To, że te uczucia się pojawiają to nic złego. Ważne, żeby umieć je kontrolować. Już samo przyznanie się do przykrych odczuć, pomniejsza je. Wyrażenie ich przed samą sobą przynosi ulgę.

Druga sprawa to praca nad własnym poczuciem wartości. Być może nie dostałaś tego, co potrzebowałaś, gdy byłaś mała. Nie czułaś się rozumiana i doceniana. Jednak teraz możesz to naprawić. Sama sobie możesz dać to, czego pragniesz.

Masz w rękach również coś ważnego – los własnych dzieci. Jeśli dobrze przepracujesz swoją przeszłość, istnieje duża szansa, że bez stresu i niepotrzebnego lęku podejdziesz do wychowywania własnych dzieci. I Twoja historia nie będzie już ich historią. Rywalizacja w rodzinie skończy się na Twoim pokoleniu.

Moi rodzice nie chcą ze mną spędzać czasu

 

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj