Krzywdy doznane w okresie II wojny światowej to niestety nie jest problem sprzed lat. Dotyczy nas wszystkich. Najnowsze badania genetyczne, neuroobrazowe i epigenetyczne wskazują, że dziedziczymy traumy i lęki naszych przodków. To pozornie dość prosty mechanizm, który ma na celu nas chronić. Chodzi o bezsłowne informacje przekazywana z pokolenia na pokolenia, o których przez lata większość nie miała zielonego pojęcia. Obecnie temat ten jest szczegółowo badany, dlatego wiemy o nim coraz więcej. Nadal jednak stanowi niestety smutne tabu. Nie chcemy go dotykać, ani wracać do bolesnej historii. Może jednak powinniśmy to robić?

Nie dotykaj rany
Wiele osób nie chce czytać o smutnej przeszłości. To, co się wydarzyło przed ponad osiemdziesięciu laty jest zbyt bolesne. To ciągle krwawiąca rana, rzecz nie do pojęcia, rzeczywistość tak przerażająca, że nie sposób ze spokojem się z nią mierzyć. Najohydniejsze zbrodnie, najbardziej bestialskie zachowania, ludzkie dramaty, zniszczenia nie tylko fizyczne, ale i psychiczne a także moralne, strata wiary w sens, przyszłość, w ludzkość.
Niepokojąca myśl. Jeśli człowiek był w stanie to wszystko zrobić, to można bronić się jedynie wnioskiem, że tych wszystkich rzeczy dokonali „nie ludzie”. Gwałty, tortury, spalanie żywcem i dużo więcej, o czym czytając, można uświadomić sobie z całą mocą, ile zła jest na świecie i do czego jesteśmy skłonni dopuścić…. Dla osób wrażliwych samo czytanie, oglądanie to bardzo ciężkie przeżycie. Nie decydujemy się na nie, z obawy przed lękiem, bezsennymi nocami. Także dlatego, że mamy jeszcze w pamięci opowieści przodków, o tym, jak było na wojnie, co tak naprawdę wojna znaczy. Ona ma niewiele wspólnego z radosnymi pochodami pierwszych dni, z paradą pięknie ubranych żołnierzy, flagami i chorągiewkami w dłoniach. Wojna oznacza ból, głód, chłód, desperację, zezwierzęcenie i poczucie ciągłego zagrożenia.
Polacy i Polska noszą w sercach niejedną ranę. Nasza historia jest pod tym względem bardzo trudna. Najnowsze odkrycia naukowców wskazują, że to, co krwawiło na ciałach naszych przodków, jest ciągle niezabliźnioną raną w naszych sercach. Wojna, w trakcie której nie żyliśmy, mimo wszystko ukształtowała nas, czy nam się to podoba, czy też nie.
Przekazywana z pokolenia na pokolenie trauma
Babcia, która zawsze musiała mieć pełną zamrażarkę oraz zapasy cukru, ziemniaków i makaronu. Niedająca sobie do końca dni przetłumaczyć, że teraz do sklepu można iść właściwie o każdej porze i kupić, co potrzeba. Dziadek pilnujący tego, żeby w domu były zawsze świeczki, zapałki, dobre ciepłe buty, niekiedy broń…Mówiący o bezpieczeństwie, jakie zapewnia własne ujęcie wody, studnia oraz piwnica… Pokazujący odznaczenia sprzed lat. Mający silną potrzebę ciągłego wracania do przeszłości i opowiadania tego, co przeszedł. Mimo że wszyscy już te historie znali na pamięć, on mówił i mówił. Nie dał sobie przetłumaczył, że już to wiesz i rozumiesz…. Dziadek powracał do przeszłości, tak jakby wierząc, że tylko ciągle powtarzając uchroni kolejne pokolenie przed traumą wojny.
Nigdy więcej wojny. Kto przeżył, ten całą sobą świadczy o prawdziwości tego zdania. Wojny absolutnie się nie mitologizuje, nie wygładza, nie upiększa, nie mówi o wielkim heroizmie, raczej o bólu, śmierci, stracie, pozbawieniu najlepszych lat życia, utracie majątku, pamiątek po przodkach. Wojna to strach, głód, tułaczka i zagubienie. Coraz mniej żyje osób, które mówią nam o osobistych doświadczeniach na temat wojny… Jednak to, co przeżyli nasi przodkowie zostało nam przekazane w genach, epigentycznie, w tak zwanej pamięci komórkowej (inaczej nazywanej metaboliczną).
Badania na myszach pozwoliły jeszcze bliżej przyjrzeć się tematowi. Okazało się, że stresujące, powtarzające się wydarzenia (zwłaszcza takie, na które myszy nie miały wpływu) mogą wpływać na materiał genetyczny i konkretne zmiany w tym zakresie przekazywane kolejnym pokoleniom.
Międzypokoleniowa transmisja traumy
Trauma przekazywana jest nam z pokolenia na pokolenia. Pochodzi ona z pamięci komórek. I doświadczeń pokoleń wstecz. Na jej skutek możemy przekazywać własne lęki, przekonania, prawdy. Następne pokolenia dostają je w „spadku”, nie bardzo rozumiejąc z czego one wynikają. Jednak to dość mądry mechanizm przystosowawczy, którego celem jest uchronienie kolejnych pokoleń, ostrzeganie go przed zagrożeniem i zwiększenie szansy na przetrwanie. Gdy w ten sposób się temu przyjrzeć, to ma sens…Mimo że powoduje nieskończenie wiele problemów po drodze.
O międzypokoleniowej transmisji traumy mówi się w kontekście podwójnej ściany, kiedy rodzice nie chcą mówić o przykrych doświadczeniach, a dzieci czując ich emocje i nie chcą pytać. Istnieje trudna sytuacja, coś wisi w powietrzu, ale nikt nie ma siły tego dotykać. Brak bezpośredniej komunikacji i zmowa milczenia to główne powody prowadzące do następstw życia pod ciężarem niewyrażonych emocji, objawiające się pod postacią trudnych zachowań, nieumiejętności panowania nad swoimi emocjami – w przypadku chłopców często objawiające się agresją, u dziewcząt histerią, płaczem, lamentem.
Najczęściej jednak na skutek traum doświadczonych przez rodziców, dzieci zmieniają się, wyłączają się z roli dziecka i stają się nadmiernie dorosłe. Starają się nie stanowić kolejnego powodu do zmartwień, są zaradne i pomocne, pod wieloma względami stają się rodzicami własnych rodziców. Rodzice z kolei z uwagi na trudne doświadczenia z przeszłości stają się nadmiernie opiekuńczy, lękliwi, co utrudnia naturalny rozwój i dojrzewanie dzieciom. Nieprzepracowane traumy nie znikają, pogłębiają się i zniekształcają, tworząc dziwne emocjonalne „twory” w kolejnych pokoleniach.
Rodzina udająca, że nie ma problemu, że trzeba sobie jakoś radzić, czyli zapomnieć i nie mówić, wcale nie staje się dzięki temu silniejsza. Przeciwnie, jest coraz bardziej pogubiona, a problemy nierozwiązane w jednym pokoleniu przechodzą na kolejne. I tak pozornie inne osoby i inne historie są bliźniaczo podobne do postaci z przeszłości, powtarzają ich losy, problemy i upadki. Niedaleko pada jabłko od jabłoni…
Katalog cech Polaków
Znakomici profesorowie psychiatrii Antoni Karpiński i Eligiusz Brzeziński prowadząc badania, stworzyli swoisty katalog, czyli przegląd typowych cech Polaków. W ten sposób pozwolili spojrzeć na temat szerzej, mianowicie, jak losy Polski wpłynęły na to, jacy jesteśmy.
Pierwszy z naukowców (prof. Karpiński) wyróżnił w polskim społeczeństwie dwie grupy osób: typ histeryczny (szlachecki) uważany za osobowość gwałtowną, zmienną, brawurową i lekkomyślną, ze zniekształconym obrazem rzeczywistości lub bagatelizującą dramatyczne wydarzenia oraz drugi typ: chłopski (psychasteniczny), który wyróżnia się uporem, twardym charakterem, spokojem, cierpliwością, pracowitością jednak ze skłonnością do ostrych, niewspółmiernych reakcji psychicznych na stresujące sytuacje (warto w tym temacie sięgnąć po dobrze opisujący typ chłopski książkę Joanny Kuciel-Frydryszak „Chłopki”). Z kolei prof. Brzeziński opisał typ osobowości Polaków jako skirtotymiczny, który jest próżny, lekkomyślny, brawurowy i gwałtowny w okresach pomyślnych, zwycięskich oraz wytrwały, cierpliwy i altruistyczny w czasach kryzysu. Innymi słowy, można byłoby gorzko zauważyć, że trudne czasy nam Polakom służą, pozwalają się zjednoczyć i osiągać wielkie rzeczy, a dobre czasy za bardzo nas usypiają i uwidaczniają nasze niezbyt dobre cechy….
Wspomniani wyżej naukowcy podkreślają, że wymienione przez nich cechy zwiększają ryzyko (z uwagi na mniej sprawne mechanizmy obronne) wystąpienia zespołu stresu pourazowego. Potwierdzają to nasze losy. Właśnie z powodu trudnych doświadczeń wojny i okresu powojennego wielu Polaków doświadczyło zespołu stresu pourazowego oraz zespołu ocalałego. Oba doświadczenia, jak wykazano, przekazane zostały kolejnym pokoleniom.
Z perspektywy nie Polaka, ale ogólnie ludzi na całym świecie patrzy na problem dziedziczenia traum Mark Wolynn, autor bestsellerowej pozycji „Nie zaczęło się od ciebie. Jak dziedziczona trauma wpływa na to, kim jesteśmy i jak zakończyć ten proces”. Na podstawie wielu przykładów, konkretnych ludzkich historii, pokazuje on jak możemy dziedziczyć lęki, przewlekły ból, fobie, skłonność do depresji, obsesyjnych myśli. To wszystko, czego doświadczamy może być zapisane w genach, w doświadczeniach naszych rodziców, dziadków, a nawet pradziadków.
Z kolei profesor Jadwiga Jośko-Ochojska pisze o tym, że dziedziczymy od poprzednich pokoleń pamięć o lęku, niechęć do pewnych miejsc wydarzeń,, zapachów, smaków, zaburzenia psychiczne, agresję, skłonność do chorób i wspomniany wyżej zespół stresu pourazowego. Przekazujemy następnym pokoleniom również tak zwaną pamięć emocji. Jednak ta, nierzadko oderwana od historii rodziny, jest trudna do zrozumienia. Następne pokolenia nie wiedzą, skąd w nich pewne blokady, schematy myślowe i przekonania, których nie da się uzasadnić własnymi przeżyciami.
Jak wpłynęła na nas wojna?
Wojna doświadczana i przeżywana przez naszych przodków została nam przekazana w formie traum. Nasi przodkowie będący niemymi świadkami okrucieństw, a także ich ofiarami cudownie ocalałymi z zagłady, uciekającymi i próbującymi poradzić sobie w trudnej rzeczywistości przekazali nam swoje doświadczenia w formie genetycznej spuścizny. Jej konsekwencjami są:
- nieufność wobec świata,
- poczucie, że zaraz zdarzy się coś okropnego.
- nieumiejętność wyrażania uczuć,
- przewlekły smutek,
- trudność z pełnym odczuwaniem radości, jakby z obawy, że zaraz sytuacja się odmieni,
- ciągłe zamartwianie się,
- skłonność do depresji,
- poczucie zagrożenia,
- nacisk na ciągłą pracę i osiągnięcia,
- przymus ciągłego uczenia się,
- brak poczucia bezpieczeństwa,
- potrzeba gromadzenia,
- lęk separacyjny,
- wysoki poziom lęku,
- nadopiekuńczość.