Gdy myślimy o dzieciach, najczęściej widzimy oczami wyobraźni maluszki: niemowlaki, być może kilkulatków czy nieco starsze dzieci chodzące do szkoły. Rzadko myślimy o dorosłych dzieciach. Tymczasem dziećmi jest się przez całe życie. Oczywiście dla swoich rodziców. Nawet gdy jesteśmy dorośli, nadal pozostajemy dziećmi. Oczywiście relacja z rodzicami zmienia się (a przynajmniej powinna) pod wieloma względami, wyzwania pozostają jednak nadal. Mimo upływu lat bywa trudno. Bo choć relacja z dorosłym dzieckiem powinna być prostsza, to nie zawsze taka jest. Z różnych powodów. Dzisiaj o tym, czego pragną dorosłe dzieci? Czego im brakuje? Bo właśnie w tych pragnieniach tkwi całe wyzwanie. I problem zarazem.
Szacunku
Każdy potrzebuje szacunku. To taka podstawa.
Tymczasem na linii rodzice-dzieci często jest z tym problem.
Dzisiaj zwraca się dużą uwagę na to, by szanować dzieci, ich uczucia i potrzeby. Dawniej bywało inaczej. Dzieci i ryby głosu nie miały, nie bez przyczyny.
Teoretycznie, gdy dzieci rosną powinno się to zmienić, nawet dla rodziców ze starszego pokolenia.
Niestety wielu rodziców nie zmienia swojej postawy nawet wtedy, gdy ich dzieci są dorosłe i mają swoje dzieci. Próbują ciągle wychowywać dorosłe dzieci, ustawiać je, wtrącają się, niewybrednie komentują, uważają, że ich rola – taka, jak przed laty – trwa. Nie rozumieją, że pewnych rzeczy już nie powinni robić.
Domagają się szacunku, sami nie dając go swoim dzieciom. Nie szanują ich wyborów życiowych (wyboru partnera, tego, jak będzie wyglądać rodzina, czy będą dzieci, jeśli tak, to ile, decyzji dotyczących kariery zawodowej, sposobu spędzania wolnego czasu, wydawania pieniędzy itd.). Nie tylko, że nie szanują, ale wykorzystują każdą okazję, by o tym przypomnieć. Upominają, grożą, próbują namawiać na coś..
Zresztą sposoby postępowania bywają różne. Jedni rodzice ignorują swoje dzieci, unikają rozmów z nimi, odsuwają na bok dzieci, które odważyły się żyć po swojemu, wyróżniając te, które uważają za „lepsze”, bo posłuszne, wpisujące się w to, co ważne dla starszych rodziców. W rodzinach, w których dzieci jest więcej, takie postępowanie bywa częste. Bywa, że przenosi się je również na wnuki – faworyzując wnuki od ulubionego dziecka.
Niekiedy zachowania są bardzo toksyczne. Brak szacunku okazuje się poprzez obgadywanie dzieci w towarzystwie dalszej rodziny, znajomych. Niekiedy niektórzy sięgają po oczernianie, kłamstwa i manipulacje.
Są też inne sposoby – brak szacunku to „żarty”, które nie są żartami. Mają za zadanie „delikatnie”, a w praktyce niczym uderzenie w policzek, naprostowanie dorosłych ludzi. To jak ciągłe wbijanie ostrych szpileczek. Tam, gdzie boli. A rodzic doskonale wie, gdzie uderzyć.
Sposobów jest bardzo wiele.
Tymczasem szacunek to podstawa. Nie da się bez niego funkcjonować. Jeśli rodzic nie docenia dorosłego dziecka, nie odnosi się do niego z szacunkiem, to relacja nigdy nie będzie przyzwoita, nie wspominając o „dobrej”.
Mądrego wsparcia
Dorosłe dziecko pragnie wsparcia. Jednak mądrego, bogatego w życiowe doświadczenie i empatię. Chodzi o to, by nie mówić „a nie mówiłam”, „mogłaś posłuchać” lub „nie wiem, ja nie miałam takich problemów jak ty” (czytaj – coś z tobą nie tak, ja sobie lepiej radziłam).
Chodzi o bycie obok, wysłuchanie i powiedzenie „wszystko się ułoży. Możesz na mnie liczyć”. Mądre wsparcie to zważanie na słowo, milczenie, gdy trzeba zachować spokój, odpuszczanie. To rozumienie, że podczas życiowych zakrętów, to nie czas na moralizowanie, czy panikowanie, ale na docenienie i pochwałę. Pokazanie, że wierzy się w dziecko i jest się gotowym pomóc. Dużo lepsze od mówienia, co ślina na język przyniesie, jest okazanie zrozumienia. I milczenie…
Nie oceniać, spróbować zrozumieć. Przyznać, że życie bywa trudne, że samemu też nie zawsze się ogarniało. To lepsze niż wykorzystanie momentu „upadku dorosłego dziecka” na mówienie jakie ono „nieogarnięte”, i że samemu nigdy by się nie dopuściło do tej sytuacji. To nie pomaga. Przeciwnie oddala i…sprawia, że dorosłe dziecko następnym razem prędzej zamieni się w krasnoludka niż zwróci się do rodzica o wsparcie, nie wspominając o realnej pomocy.
Dystansu
Rodzice dorosłych dzieci lubią przesadzać, mocno się przejmować. To naturalne, w końcu chcą dla dzieci wszystkiego, co najlepsze. Mają większe życiowe doświadczenie, stąd widzą więcej zagrożeń…Jednak czarnowidztwo, wieczne marudzenie to nie najlepszy pomysł. Poza tym rolą rodzica nie jest usilne chronienie dziecka przed każdym błędem.
Z czasem po prostu trzeba odpuścić. Pozwolić żyć dzieciom na własny rachunek, tak, jak one tego pragną. Zamiast być osobą snującą czarne wizje, zachować spokój. Być kimś do kogo chce się przyjeżdżać, nie z poczucia obowiązku, ale z przyjemnością.
Wykluczone jest wtrącanie się, trzymanie strony któregoś z dzieci. Nie jest wskazane wchodzenie w konflikty małżeńskie, czy nastawianie dziecka przeciwko rodzicowi. To zawsze kończy się źle.
Lepiej to sobie odpuścić. Fałsz, manipulacja to słaby fundament dla porozumienia.
Szczerości
Dorosłe dzieci chcą od rodziców szczerości. Nie manipulowania, spiskowania na boku, ukrywania pewnych faktów, grania tak, by „uszczęśliwić” rodzinę. To wszystko zazwyczaj szybko wychodzi na jaw.
Dorosłe dziecko nie jest głupie. Poza tym zna swoich rodziców najlepiej na świecie. Widzi te wszystkie zabiegi, gierki, sposoby manipulacji. Gdy wyprowadza się z domu, ocenia je już rzetelnie, z boku (jeśli oczywiście dojrzeje i potrafi odciąć pępowinę). Widzi, co robi rodzic i dlaczego tak postępuje.
Dobrej relacji
Niektórzy mówią, że rodzice to najlepsi przyjaciele. To prawda, dobrze, gdy dla dorosłych dzieci mama i tata są przyjaciółmi. Jednak myślę, że słowo „przyjaciele” to za mało.
Rodziców ma się jednych, przyjaciół można mieć wielu. Nie zawsze wskazane jest budowanie z rodzicami relacji podobnych do tych przyjacielskich. Czasami, żeby chronić starszych rodziców przed nadmiernym stresem, lepiej porozmawiać z przyjacielem niż obarczać mamę czy tatę problemami. Często po spotkaniu szybko zapominamy o tym, co przykrego w naszym życiu, wszystko się układa, a mama i tata martwią się tym, co usłyszeli. Niepotrzebnie.
Dobrze by było, gdyby rodzice byli dla dorosłych dzieci światłem na wysokiej latarni, przystanią, do której zawsze chce się wracać, by odetchnąć, poczuć się bezpiecznie niczym dziecko. Usiąść, pomilczeć, poczuć atmosferę domu.
Rodzice i dom to powinno być coś więcej niż to, co oferują nam przyjaciele na wyjściu na piwo. To powinny być wspólne wspomnienia, historia, szacunek, podobne spoglądanie na świat, empatia, poczucie budowania czegoś ważnego. Przekonanie, że razem tworzymy coś pięknego i ważnego.
To wszystko, co zostało tutaj wymienione będzie wspaniałym prezentem od rodziców dla ich dorosłych dzieci.
Pięknie napisane
Ja myślę, że to pierwsze bierze się głównie z tego, ze dla rodziców nigdy nie przestajemy być dziećmi 🙂 I trudno im sobie uświadomić, że tak jest, że ich dzieci są już dorosłymi ludźmi 🙂