Każde dziecko rozlicza swoich rodziców. Ważne, żeby rodzic wiedział, że…

1

Największym i najgroźniejszym sędzią rodziców jest dziecko. Dziecko, które dorasta. Które widzi i rozumie. Mimo że chcielibyśmy inaczej, to ono punktuje, wskazuje nam te miejsca, w których jesteśmy niekonsekwentni, nieprawdziwi, zakłamani. Bezlitośnie unaocznia te obszary, w których zawiedliśmy, które okazały się dla nas zbyt dużym wyzwaniem. To trudne doświadczenie. Warto jednak by każdy rodzic wiedział, że….

Każde dziecko rozlicza swoich rodziców. Ważne, żeby rodzic wiedział, że...

To moment mówiący „sprawdzam”

Gdy dziecko dorasta, przychodzi pierwszy sprawdzian. Tego, jakimi byliśmy rodzicami, gdy było młodsze. Nastolatka już tak łatwo nie wychowamy. Możemy co najwyżej spijać śmietankę wcześniejszych wyborów. I albo mamy generalnie lżej, albo sytuacja wymyka się spod kontroli.

Oczywiście nie wszystko zależy od nas. Wiele aspektów codzienności to kwestia szczęścia, tego, w jakim środowisku przebywa dziecko, jakie jest, co robi i jakie decyzje podejmuje. Jednak rola rodzica jest na tym etapie ogromna. I to od decyzji mamy i taty zależy, czy już tak pozostanie. Czy wręcz przeciwnie.

To rodzic tak naprawdę decyduje, czy dziecko będzie nadal z nim poważnie rozmawiać, czy będzie opowiadać, czy raczej zamknie się w swoim świecie i uzna, że nie ma sensu się nim dzielić. Będzie czuło się akceptowane takie, jak jest, czy wprost przeciwnie…

Moment dorastania to wielki sprawdzian dla relacji. Z wielu powodów musi dojść bowiem do jej rozluźnienia.

Dziecko musi znaleźć swoją drogę. Zrozumieć w pełni, że jest osobnym człowiekiem. Wyrazić swoje ja.

Może przyjąć pewne wartości rodzinne za swoje, inne odrzucić. I to jest w porządku.
Jeśli proces ten przebiegnie dobrze, w dorosłym życiu relacje dziecko-rodzic będą nadal bliskie i wspierające. Jednak jeśli rodzic nie zrozumie na tym etapie, że jego rola jako mamy czy taty się zmieni, to najpewniej źle już pozostanie na wiele kolejnych lat. Bo czas dorastania to moment przełomowy nie tylko dla dziecka, ale również dla rodzica.

Rodzic, który nie rozumie, że dziecko dorasta…

Taki rodzic zawsze przegrywa. Bo dziecko i tak dorośnie. Nie będzie pytało o zgodę, czy pozwolenie.

Różnica polega na tym, że dorośnie bez wsparcia i udziału mamy i taty. A to źle dla niego, ale przede wszystkim rodziców.

Raz zniszczona relacja w tym szczególnym okresie jest trudna do odbudowania. Oczywiście zawsze można zacząć od nowa, spróbować, naprawić błędy. Jednak niesmak i poczucie żalu często pozostają już na stałe. Podobnie jak dystans.

Stąd tak trudne, ale zarazem tak potrzebne jest, żeby rodzic dorastającego dziecka przypomniał sobie, jak to było, gdy sam dorastał – czego potrzebował, co chciał usłyszeć, czego mu brakowało. Ważne, żeby umieć odnaleźć w młodym człowieku to, co on tak usilnie stara się nam przekazać. Nie bać się tej konfrontacji.

Mieć swoje życie, swoje pasje. Nie skupiać się zbyt mocno na dziecku. Bo można je skrzywdzić. Nie tylko niedoborem miłości, ale również jej nadmiarem. Można kochać zbyt mocno, można zalać uczuciem bez granic i pokładać w dziecku zbyt wielkie nadzieję. Żyć zbyt mocno jego życiem a za mało swoim.

Wychowanie inaczej

Problemem jest bowiem samo wychowanie. Źle rozumiane pod wieloma względami. Dzisiaj eksperci spierają się, czym ono jest, czym było, a czym powinno być. Na pewno nie jest listą zakazów i nakazów.

Nie daje efektów, jeśli stosujemy tylko groźbę kar, uważamy, że da się człowieka zaprogramować, nakierować bez tonu sprzeciwu. Tak to nie działa. Wychowanie to nie jest twarda ręka, pas, czy też w drugą stronę pozostawienie dziecka samego sobie i pozwalanie na wszystko.

Wychowanie jest tak trudne, bo wychowanie to tak naprawdę przykład. Przykład, który idzie z góry. Dużo trudniejsze być przykładem niż mówić, co dziecko powinno robić. Chodzi o pokazywanie i bycie konsekwentnym. Dzieci, małe, czy duże, wierzą w to, co widzą, a nie to, co słyszą. Jeśli mówimy jedno, a nasze życie temu przeczy, one nigdy nam nie uwierzą. Błyskawicznie bowiem wyłapują „nasze słabości” i problemy.

„Nie trzeba ukrywać swojego życia przed dzieckiem, ponieważ ono ma szósty zmysł i widzi to, o co my go nie podejrzewamy, że widzi. Nasze recepty wychowawcze, tworzone na użytek dziecka, są nic nie warte, gdy inne mamy życie dla siebie, a inne dla dziecka”. Wiesław Myśliwski „W środku jesteśmy baśnią”

Rodzice są ofiarami swoich dzieci

Ciekawie opisał to o czym mowa w tym wpisie cytowany już wyżej Wiesław Myśliwski, pisarz w książce „W środku jesteśmy baśnią”: „Można by tak powiedzieć, że rodzice są najbliższymi ofiarami swoich dzieci. Nawet uważam, że to jest coś naturalnego. Bo widzisz ofiara też nie jest czymś jednoznacznym.

Prawdziwa ofiara to taka, wobec której nienawiść jest wprost proporcjonalna do miłości. A taką ofiarą mogą być dla kogoś tylko jego ojciec lub matka. Ludzi poza związkami krwi nie obdarza się aż tak ambiwalentnym uczuciem”.

To dlatego potrafimy się kochać i nienawidzić jednocześnie. Ta nienawiść w swojej destrukcyjnej formie niestety narasta zazwyczaj w okresie dojrzewania i wczesnej dorosłości. Kiedy dziecko zamiast wsparcia, dostało listę zakazów, niezrozumienie i odrzucenie. Nie było kochane bezwarunkowo. Bo miało być inne
niż chciało być.

1 KOMENTARZ

  1. To nie do końca prawda, nie wszystko zależy od rodziców lub rodzica. Są wypadki, śmierci, nieszczęścia i choroby, kradzieże, utraty pracy. Sytuacje te niekoniecznie są spowodowane przez rodziców, a będą trudne. Umierający na raka rodzic lub rażony jak gromem zawałem, pozostawi trudne wspomnienie i cień. Gdybyż życie było takie proste i wszystko zależało od nas, jako rodziców, czy ludzi w ogóle, ale to złudzenie. Nie jest tak, nie zależy, jeszcze jest świat z całą swoją dwoistością i nieoczywistością w zakresie napotykania dobra i zła.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj