Jest tylko jedna szansa na to, by zrobić doskonałe pierwsze wrażenie. I tylko jedna pierwsza randka, by stworzyć fundamenty pod udany związek. Dlatego wszyscy pierwszą randką niesamowicie się ekscytują i kombinują, jak mogą, żeby wypaść idealnie. Nabić sobie punktów. Przekonać drugą osobę, że lepiej trafić nie mogła.
Coraz częściej się jednak mówi, że do tego wydarzenia przywiązujemy zbyt dużą wagę. Jasne, to ważna chwila, lecz wcale niedecydująca. To bardziej odzwierciedlenie naszych marzeń i nadziei, natomiast te kluczowe decyzje zwykle zapadają później. Ale pierwsze randki tak obrosły mitami, że nawet nie dajemy sobie kolejnej szansy. Bo po co? Skoro za pierwszym razem nie zaiskrzyło, to znak, że nic z tego nie będzie.
Pierwsza randka. Pierwszy raz jest… tylko raz
Kiedy coś dzieje się po raz pierwszy, niemal zawsze nadajemy temu wyjątkową rangę. Pierwszy dzień szkoły, pierwszy pocałunek, pierwsza praca, pierwszy seks, pierwszy samodzielny projekt… Nic dziwnego, pierwszego razu nie da się powtórzyć, to doświadczenie unikalne. Ale czy decydujące? Zwykło się tak twierdzić, choć praktyka pokazuje, że pierwszego wrażenia trzymamy się bardziej z przeświadczenia o jego znaczeniu, niż z faktycznej siły tej ‘pierwszości’. Ileż to bowiem razy pomyliliśmy się w swojej początkowej ocenie? No ale zewsząd się słyszy, jakie to ważne są pierwsze sekundy, to wierzymy w ich moc.
I dlatego pierwsza randka również uchodzi za kluczową. Chyba nie ma osoby, która na to spotkanie idzie sobie na luzie, bez żadnego stresu. Zdecydowana większość strasznie się spina, kombinuje, wymyśla setki potencjalnych scenariuszy. Wtedy się przecież wszystko zdecyduje! A to niezupełnie tak, bo to właściwe pierwsze wrażenie następuje wcześniej, w momencie zapoznania, a nie podczas randki – no chyba, że to była randka w ciemno.
Prawdą jest jednak, że pierwsza randka to dobra weryfikacja początkowego wrażenia. Czy ten czarujący facet naprawdę jest tak czarujący? Dalej będzie się nam tak fajnie rozmawiało? Co nas jeszcze łączy poza fizyczną fascynacją? Inna sprawa, że te obserwacje i wnioski nie zawsze są słuszne, ponieważ rzadko kiedy podczas pierwszej randki jest się tak naprawdę sobą.
Żeby tylko dobrze wypaść!
Pierwszej randce towarzyszy ekscytacja, ale także niesamowity stres. W co się ubrać? O czym mówić? Jak się zachowywać? Dokąd pójść? Na co można sobie pozwolić w żartach? Wolno wziąć za rękę, pocałować, musnąć po ramieniu? Tak bardzo człowiek się stara, że łatwo przekombinować i tyle z dobrego wrażenia. Niezręczność goni niezręczność, a im bardziej chce się je zatuszować, tym gorzej to wszystko wygląda.
Kolejny błąd to pokazywanie się z ‘prawidłowej’, a nie prawdziwej strony. Kobiety mają swoje przekonania co do męskich preferencji, mężczyźni swoje, i stąd bierze się masa nieporozumień. Chce się wyglądać jak idealna połówka z marzeń. Ukrywa się własne zalety i zamiast tego gra kogoś, kto powinien – zgodnie z powszechnym wyobrażeniem – wzbudzić pożądanie. Na przykład, zaprasza się do modnej galerii, choć wcale nie lubi się sztuki i nie ma się o niej bladego pojęcia, przez co łatwo o krępującą wpadkę. I znowu, miały być punkty, a wychodzi kiszka.
Z drugiej strony, odbiór pierwszej randki jest bardzo mocno uzależniony od siły pierwszego spotkania. Jeśli to było wielkie wow!, łatwo przymknąć oko na błędy. To nawet na swój sposób urocze, że on tak się stara, wychodzi z siebie, przeżywa – widać, też mu strasznie zależy, a to największy plus, dopóki nie zrobi czegoś naprawdę karygodnego, wciąż ma szansę, bo czuć potencjał. Ale gdy przy zapoznaniu kolana się nie ugięły, ocena jest bardziej krytyczna, wpadka to wpadka, a nie urocza niezdarność, bardziej w pamięci zostają te nieszczęsne minusy, a nie plusy.
Druga randka ważniejsza?
Czyli co, odpuszczać pierwszą randkę, bo jak zaiskrzyło, to ciąg dalszy i tak będzie, a przy kiepskiej chemii wszelki trud po prostu idzie na marne? No niezupełnie. Pierwsze wieczór we dwoje to podstawowy test, odsiewający najgorsze przypadki. Niczego nie przesądza, ale właśnie od niego zależy, czy dojdzie do następnego spotkania. Totalna katastrofa niemal na pewno będzie definitywnym zakończeniem historii tej dwójki. Ale na szczęście takie klapy są rzadkością. Większość pierwszych randek, jak się tak obiektywnie przyjrzeć z boku, jest po prostu taka sobie – czynnikiem odstraszającym nie są wcale popełnione niezręczności, do drugiego spotkania zniechęca przede wszystkim nadmierna desperacja oraz zbyt poważne deklaracje.
Dorośli ludzie, mający już na koncie pewne randkowe doświadczenia, zaczynają rozumieć jak wielkim stresem dla obu stron jest spotkanie numer jeden. Dlatego nie zniechęcają się tak łatwo, lecz dają sobie szansę. Słusznie, ponieważ na kolejnej randce zwykle jesteśmy bardziej na luzie, mniej sztuczni, z większą pewnością siebie. Nieco lepiej da się wyczuć intencje drugiej osoby. Pierwsza randka mogła być świetna, ale gdy nie zakończyła się seksem, to dla faceta szukającego jedynie przelotnych przygód była stratą czasu, za to zorganizowanie następnej randki i kolejne starania, by zrobić dobre wrażenie, to szansa, że facet nie myśli tylko o jednym – mało kto lubi inwestować czas i wysiłek w jednorazowy seks bez znaczenia.
Z pierwszą randką można nie trafić, ludzie się jeszcze nie znają, ale gdy po raz drugi pada zaproszenie do knajpki sushi, mimo jasno wyrażonej niechęci do azjatyckiej kuchni, o czym to może świadczyć? No raczej nie o uważnym słuchaniu drugiej osoby. Druga randka po prostu pokazuje kierunek, w którym znajomość najprawdopodobniej się potoczy. Wtedy właśnie da się wyczuć sygnały, czy to coś na poważnie, czy jednak nieco mniej zobowiązująco.
Pojawiła się nawet teoria, że kluczowa jest nie pierwsza czy druga randka, ale trzecia. Dlaczego właśnie ona? Pierwsza to impuls, druga odbywa się często siłą rozpędu, trzecia jest za to najbardziej świadoma. To takie oficjalne potwierdzenie, że się spotykamy. Że to jednak TO. Początek prawdziwej intymności. Lub przeciwnie, definitywne potwierdzenie, że z tym mężczyzną mogę co najwyżej pospotykać się na koleżeńskiej stopie, wejść w układ czysto seksualny, nic więcej.
Element zaskoczenia
Pierwsza randka często bywa myląca, bo zazwyczaj toczy się według jednego schematu: chodzimy w dobrze znane miejsca, odbywamy mniej więcej te same rozmowy, zadajemy standardowe pytania, mamy sprawdzony pakiet zachowań i odpowiedzi. Niewiele tu tak naprawdę miejsca na zaskoczenie, motylki w brzuchu wywołuje raczej efekt nowości, a za pierwszym razem nietrudno o takie emocje. Spotkanie drugie, trzecie, czwarte to co innego, wtedy do głosu dochodzą te prawdziwe uczucia.
Każda kolejna randka jest coraz mniej oczywista, można powiedzieć, że związek staje się ‘spersonalizowany’ – podstawy ma się już odhaczone, teraz przyszedł czas na konkrety. I jeśli chcemy utrzymać wysoką temperaturę, nie wystarczą ograne chwyty, trzeba dopasować niespodziankę dokładnie pod kątem wybranej osoby, a to wymaga zaangażowania.
I przede wszystkim, z każdym kolejnym spotkaniem coraz trudniej grać wymyśloną przez siebie rolę. Jeden raz można poudawać, przy drugim podejściu zacznie wychodzić ta prawdziwa natura, co zresztą nie zawsze musi oznaczać rozczarowanie – niektórzy ludzie bardzo wolno się rozkręcają i dopiero gdy zejdzie z nich początkowe napięcie, dają się poznać z tych dobrych stron. A miewają ich sporo.
Starać się trzeba zawsze
Na pierwsze wrażenie kładzie się taki nacisk, bo to wyjątkowo wygodne rozwiązanie – wysilasz się raz, a potem lecisz na opinii. Sprawdza się to w szkole, sprawdza się to w pracy. A w związkach? Zwykle zwiastuje to poważne problemy. Nie ma nic gorszego niż uznać, że wystarczy dać z siebie wszystko na samym początku, a potem jakoś to poleci. Jaka pierwsza randka, taki cały związek? Bzdura, nierzadko jest dokładnie na odwrót.
Sami nadajemy pierwszej randce tak ogromne znaczenie, trochę sztucznie, i płacimy za to często bardzo wysoką cenę. Trzymamy się uparcie mitu zaiskrzenia i nie dajemy szansy wydarzeniom mniej spektakularnym, a doświadczenie pokazuje, że miłość od pierwszego wejrzenia wcale nie jest tą najpiękniejszą, najuczciwszą i najtrwalszą. Jasne, kiedy zupełnie nic nie styka, nie ma się co męczyć w nadziei, że z czasem ogień zapłonie, wystarczy jednak w miarę ciepła temperatura, by dało się zbudować coś wartościowego. Nie ma po prostu sensu skreślanie kogoś tylko dlatego, że za pierwszym razem nie było jak na filmie.
W moim przypadku pierwsza nie była decydująca, bo to na kolejnych okazywało się czy nadajemy na tych samych falach i czy coś z tego będzie 🙂
Czyli potwierdzasz, że jednak nie musi być 🙂
pierwsze wrażenie dla mnie jest bardzo ważne, choć i tak w stresie często zachowujemy sie inaczej.
Ja tak mam ale, staram sie od razu nie stawiać wyroków, o można sie pomylić;)
To prawda, w stresie często robimy głupstwa, pokazujemy się nie zawsze takimi, jakimi jesteśmy
Mądry post! Jakby opierała się na pierwszej randce dziś nie miałabym męża, bo wtedy ie zrobił na mnie kompletnie wrażenia. Mało mówił i tylko mi się przyglądał podczas gdy ja kłapałam jak najęta ( cóż, to poniekąd zostało do dziś 😀 ) Stopniowo do mnie pisał, przyjeżdżał i się otwierał i dopiero z czasem mnie oczarował. Na wszystko trzeba poświęcić czas – na miłość też, a może przede wszystkim?
A widzisz, myślę, że wiele osób tak właśnie ma….Warto dać szansę nawet średnio rokującej znajomości
Święta prawda. Pierwsza randka mało co nam powie. Ja na przykład większą pewność miałam po kilku randkach niż po pierwszej. Po miesiącu czy półtora najdłużej odpuszczałam sobie kolejne i nie żałuję 😉
Myślę, że miesiąc, półtora pozwala już określić, czy to to, czy niekoniecznie
Zanim poznałam mojego chłopaka, to wiele razy spotykałam się z różnymi mężczyznami. Zmuszałam się do tego, żeby dawać kolejne szanse, ale często okazywało się, że jak pierwsza randka była słaba, to druga była jeszcze gorsza…
No tak, nie ma recepty na sukces…Niestety
U mnie zdecydowanie pierwsza randka nie była decydująca, a nawet druga, czy trzecia też nie bo trzeba czasu żeby kogoś lepiej poznać 🙂
Ciekawa jestem jak u mnie było.
pierwsza randka z moim chłopakiem była stresująca mimo że znaliśmy się wtedy już 2 lata 😀
Pozdrawiam,
ANRU 🙂
Czasami jest decydująca 🙂 po pierwszej randce wiedziałam, że on będzie moim mężem 🙂 ale to było tylko w tym przypadku, wcześniejsze randki szybciej się skończyły niż zaczęły 🙂
Myślę, że po pierwszej randce można się w kimś zakochać. Jednak o prawdziwe kochanie przychodzi dopiero z czasem, jak poznajemy bliżej daną osobę
W moim przypadku ta pierwsza randka jest decydująca. Musi coś zaskoczyć, zaiskrzyć, abym miała ochotę na kolejne spotkanie. Jeśli rozmowa z facetem mi się zupełnie nie klei, albo gdzieś tam nasze oczekiwania się rozmyły to raczej nie dojdzie do drugiego spotkania. Co innego stres, który często się pojawia, ale z którym da się jakoś walczyć a co innego brak zainteresowania na pierwszej randce, który może być mylony ze stresem właśnie. Zarówno ja rezygnowałam z drugiej randki z facetem, z którym coś mi nie zagrało na pierwszym spotkaniu, jak i to oni rezygnowali jeśli coś im nie pasowało z mojej strony. Taka kolej rzeczy, nie zawsze pierwsza randka będzie tylko pierwszą. Czasem może być i pierwszą, i ostatnią zarazem.
Pozdrawiam.