Mam wrażenie, że przez lata żyłam jakbym była w jakiejś bańce. Szklanej bańce. Wszystko, co mnie otaczało obserwowałam przez niewidoczną barierę. Nie mogłam jej dostrzec, ale czułam jej obecność. Jakieś zakłamanie i zakrzywienie przestrzeni. Doświadczałam tą dziwną barierą przed nosem. Podejmowałam decyzję, mając ograniczoną percepcję. Dotykałam, ale nie do końca czułam. Coś jak marazm. Jakby przez sen. Niby czujesz, że to prawda, ale jednak koniec snu uświadamia ci, że była to bujda. Podobna do rzeczywistości, ale jednak fałsz. Aż szklana pułapka pewnego dnia pękła. To, co mnie
otaczało rozsypało się w drobny mak. Najpierw pojawił się zarys, drobne pęknięcie na szkle, które stawało się coraz większą i większą pajęczyną, by na końcu runąć z wielkim hukiem.
Jednak ten fakt nie wzbudził we mnie niepokoju. Przeciwnie pozwolił mi w końcu wyzwolić się i poczuć elektryzującą ekscytację. Wolność. Odetchnąć pełną piersią, dostrzec, to co mnie otacza w pełnej krasie. Bez zakrzywienia. Bez pozornie bezpiecznej otoczki. Wtedy poczułam pełnię życia. Tak właśnie, jakbym urodziła się na nowo.
Nie boję się żyć
Nie ma nic pewnego. Nie ma też gwarancji na sukces. Ale ta perspektywa mnie już nie dobija. Nie przeraża. Przeciwnie. Pozwala zrzucić ciężar z barków. Uwierzyć, że będzie dobrze. Bo nawet złe chwile to tylko chwile. Wszystko mija.
Życie to sinusoida. Trzeba nauczyć się żyć, gdy jest dobrze i gdy jest źle. Nie tracić wiary, mieć zaufanie w to, co się dzieje. Patrzeć na porażki jak na lekcje, które pozwalają nam lepiej, świadomiej żyć.
Mam odwagę ryzykować
Jeśli nie zaryzykujesz, to nie wypijesz szampana. Każdy wzrost to konieczność wyjścia poza schemat.
Trzeba robić coś więcej, coś innego niż dotychczas.
Jeśli dotychczasowe działania nie przynoszą rezultatu, to trzeba wyciągnąć wnioski. Zmienić to, co nie pasuje. Zmienić strategię, tylko w ten sposób można otworzyć się na sukces. Choć wolimy to, co stałe, przewidywalne, to dopiero to, co nowe pozwala zmienić rzeczywistość, która nam zbrzydła.
Otwartość na przyjemność
Kobiety po 40 w końcu potrafią czerpać przyjemność życia. Nie patrzą na lizaka znajdującego się za szybą wystawy. Idą po to, co chcą i nie boją się po to sięgać. Pewnym krokiem i z entuzjazmem. Nie mają wyrzutów sumienia. Cieszą się codziennością.
Wiedzą już, co lubią ich ciała. Jak czerpać rozkosz. Jak być asertywną i jak komunikować to, na czym nam zależy. Wstyd znika. Pojawia się świadomość siebie i własnego ciała.
Po 40 bawię się jak nigdy dotąd
To, o czym marzyłam w końcu realizuję.
Nie czekam aż samo się spełni. Ja spełniam swoje marzenia. Wiem, że zasługuję na wszystko, co najlepsze.
To nie jakaś magia. To po prostu coś, na co dajemy sobie pozwolenie. W końcu mamy odwagę zerwać z ograniczającymi przekonaniami i żyjemy pełniej.
Wiele z nas zakochuje się w swoim mężu od nowa, niektóre zrywają toksyczną relację i odnajdują spokój w byciu singielką. Inne z nas idą na studia, zmieniają branżę, w końcu wykonują zawód, o jakim zawsze marzyły. Już nie patrzą tak bardzo na to, co mówią inni. Nie boją się zawalczyć o siebie. Wiedzą, że jak nie teraz to kiedy? Szkoda marnować czasu! Bo życie trwa! Drugiej szansy już nie będzie!