Trudna relacja matka- dorosła córka

29

Relacja łącząca matkę i córkę jest równie piękna, co trudna. Potrzeba dużo wiedzy i gotowości do zmian po każdej ze stron, by zbudować ją na solidnych fundamentach. I to nie tylko w dzieciństwie, ale zwłaszcza dużo później. W dorosłości, kiedy jako doświadczone kobiety spotykamy się przy stole i patrzymy na siebie inaczej, przez pryzmat własnych, często niespełnionych oczekiwań. Łączą nas wspólne geny, przeszłość, a dzieli długa lista pretensji i myślenie życzeniowe z kategorii “chciałabym, byś była inna. Gdzieś w środku jest miłość, która choćby największa, nie wystarczy, by wszystko poukładać na nowo. Potrzeba czegoś więcej. Czego?

Ale to już było…pogodzenie z przeszłością

Problem w relacji matka-córka często ma źródła w przeszłości. Jako córki nie potrafimy przebaczyć własnym mamom błędów sprzed lat. Nie umiemy wyrazić własnych emocji w dojrzały sposób, przedstawiając swój punkt widzenia, znajdując dla niego akceptację  i tym samym pozwolić oczyścić własne wnętrze.

Często boimy się reakcji własnej mamy. Nie chcemy jej sprawić przykrości, nie umiemy znieść myśli, że po raz kolejny nie zostaniemy zrozumiane. A tak bardzo tego potrzebujemy…

Tymczasem psychologowie zalecają przeprowadzenie takiej szczerej rozmowy, bez rzucania oskarżeń, tylko poprzez spokojne przedstawienie swojego punktu widzenia. Dając sobie prawo do własnej prawdy i nie negując tego, jak wspomina przeszłość nasza mama. Rozumiejąc, że nie ma jednej prawdy, pozwalamy sobie na dojrzałą ocenę rzeczywistości. Uświadamiamy sobie, że nasza mama mogła inaczej widzieć pewne rzeczy, co nie umniejsza naszej ocenie minionych wydarzeń.

Rozprawienie się z przeszłością, czy to twarzą w twarz z mamą, czy w formie listu, którego wcale nie musimy wręczać, pozwala zamknąć pewien rozdział. Pochylić się nad dzieckiem, które mamy w sobie, przytulić je i dać to wszystko, czego zabrakło nam, gdy byłyśmy małe. Pozwala również spojrzeć na relacje z mamą innym, dorosłym okiem. Dzięki temu przestajemy czuć się jak nastolatka, gdy przyjeżdżamy do domu rodzinnego, a nasza relacja zyskuje inną wartość.

Co najważniejsze pogodzenie się z przeszłością nie wymaga aprobaty naszej mamy. Dobrze, gdy zrozumie ona, że jesteśmy dorosłe i mamy prawo żyć po swojemu. Jednak w praktyce to często trudne. Rodzice, niezależnie, jak duże mają dzieci, zawsze patrzą na nie jak na kogoś, kim trzeba się opiekować i komu wskazywać drogę. Wiele mam nigdy z tego nie wyrasta.

 

Akceptacja wad

Rozprawienie się z przeszłością ma tę zaletę, że przestajemy patrzeć na swoją mamę jak na osobę, która powinna być idealna. Nie postrzegamy jej oczami dziecka, zauroczonego swoją królową-matką. Widzimy człowieka z krwi i kości. Dojrzałość zaczyna się bowiem dopiero w momencie, kiedy nasza mama przestaje być “nadczłowiekiem”, staje się osobą, która ma prawo do popełniania błędów, także tych boleśnie nas raniących. Nie jest ani idealna, ani odpowiedzialna za wszystkie krzywdy świata. Może się mylić, mówić głupoty i gubić w codziennej rzeczywistości. Gotowość do przyjęcia własnej nieidealnej mamy na nowo jest niezmiernie ważne w procesie budowania zdrowych, dojrzałych relacji.

Niestety nie mamy wpływu, na to, czy same zostaniemy zaakceptowane, z wszystkimi zaletami i wadami. Takie, jakie jesteśmy, a nie takie, jakie chciałaby widzieć nasza mama. Nie mamy wpływu na to, czy nasza mama będzie akceptować nasze wybory, nasz styl życia. Akceptując jednak ją i jej wady, dajemy przykład, jak ona sama może się zachowywać. Rozumiejąc, że mamy wpływ tylko na własną postawę, przestajemy uporczywie walczyć o akceptację nas przez mamę. Z czasem potrafimy wytworzyć sobie mechanizmy obronne, które pozwalają mniej przeżywać to, co się dzieje w relacji z mamą. Niestety to dość długi i bolesny proces.

Zrozumienie

Punktem przełomowym w relacji z własną mamą jest dojrzenie pod trudnymi zachowaniami ich prawdziwych przyczyn. Wtedy pod krytykanctwem zaczynamy widzieć przekonanie, że mama robi to, dla naszego dobra (choćby pokracznie rozumianego), bo wierzy, że nie da się inaczej, że przykrości zmotywują nas do pracy nad sobą. Pod postawą “wszystko wiem” i “rób, tak, jak Ci każe” ujawnia się zagubienie i przerażenie na samą myśl, że dorosła córka mogłaby popełnić błąd. Mama, która tłumaczy trzydziestoletniej-czterdziestoletniej córce, jak wychowywać dzieci, jak rozmawiać z mężem, boi się, że ta sobie nie poradzi. Jest przerażona myślą, że jej córka mogłaby popełnić trudny do naprawienia błąd, w konsekwencji którego będzie nieszczęśliwa. Ciągle marudząca mama jest zagubiona, bo straciła poczucie kontroli. Przez lata miała wpływ na to, co robi jej córka, jak żyje, jak się ubiera i spędza wolny czas. Teraz w jej odczuciu staje się niepotrzebna. Nierzadko panicznie boi się, że zostanie sama. Zwłaszcza jeśli jej życie osobiste nie układa się…

Spojrzenie na mamę z empatią, zrozumienie jej lęków i nierzadko karygodnych zachowań, pozwala pozbyć się trudnych emocji i reagować w łagodniejszy sposób. Dzięki zmianie perspektywy możemy znaleźć w sobie siłę, by na nowo postawić granicę i pilnować, by nie były łamane.

Każdy sam odpowiada za swoje szczęście

Jednak od spojrzenia z empatią na własną mamę blisko do zadręczania się myślą, że nie jest ona szczęśliwa.

Wiele dorosłych córek staje na głowie, by poprawić humor własnej mamie. Żyją tak, by nie sprawiać jej najmniejszego zawodu. To jeden z największych błędów.

Warto sobie uświadomić, że nie odpowiadamy za poczucie szczęścia własnych rodziców. To mama może i powinna sama zadbać o swoje życie. Żadna córka nie odpowiada za to, że jej mama nie ma zainteresowań, przyjaciół, że wszystko poświęciła dla rodziny. Jeśli czuje się winna, powinna uzmysłowić sobie, że to wynik manipulacji i szantażu emocjonalnego ze strony matki. A na to nie można sobie pozwolić.

Szczerość, ale nie nadmierna

Wiele problemów na linii dorosła córka i matka wynika z tego, że zaczynają się traktować jak przyjaciółki. Mówią sobie o wszystkim. Zwierzają się, żalą.

Niestety to często kiepski sposób na budowanie więzi. Przykład? Córka może narzekać na męża, mówić o kłótniach w domu. Ona podzieli się emocjami, wróci do domu i pogodzi się z mężem, a jej mama…będzie się martwić, przeżywać i co gorsza zacznie patrzeć na zięcia jak na osobę, która nie szanuje jej ukochanej córeczki.  W drugą stronę działa to podobnie. Dorosła córka niekoniecznie powinna wiedzieć o wszystkim, co się dzieje między jej starszymi rodzicami.

Szczerość jest jak najbardziej wskazana, ale warto dobrze rozumieć jej znaczenie w relacji łączącej córkę z matką. Dla własnego dobra warto zachować dystans.

Nowy poziom

Problem dobrych relacji córki z dorosłą matką wynika z ciągle zmieniającego się charakteru tego związku. Gdy jesteśmy dorosłe, przychodzi czas na ustalenie tych relacji na nowo.

Istnieje potrzeba bolesnego przecięcia pępowiny, co musi nastąpić, by stworzyć nowe dojrzałe zasady kontaktowania się.

Dorosła córka powinna stanowczo i z miłością wyznaczyć swoje granice, pokazując mamie, na co może ona sobie pozwolić. Powinna być w swoim postępowaniu konsekwentna, ale spokojna, bo tylko w ten sposób pokaże swoją dojrzałość i przekona swoją mamę, że nie żartuje…

Jak to ma wyglądać w praktyce?

Najprostszy przykład. Mama krytykuje męża córka. Ta mówi, że nie życzy sobie tego typu komentarzy. Mama nie słucha. Córka mówi, że jeśli nie skończy, będzie zmuszona wyjść. I należy swoją groźbę potraktować na serio. Wstać i wyjść. Jednak nie trzaskając drzwiami, ale mówiąc, że spotkamy się, np. w następny piątek. I oczywiście odwiedzić mamę ponownie. Jeśli sytuacja się powtórzy, postąpić konsekwentnie. Nie obrażać się, ale robić swoje. W końcu zrozumie…A jeśli nawet nie, to my i tak wygramy. Przestaniemy słuchać rzeczy, które są dla nas zbyt przykre.

Podobnie mogą wyglądać rozmowy telefoniczne. Psychologowie zalecają metodę zdartej płyty, czyli powtarzanie ciągle tego samego, asertywnie broniąc swoich granic.

Analogicznie należy postępować, gdy mama neguje zasady wychowawcze córki, gdy stara się wciągać wnuki w rozgrywki dorosłych. Gdy taka sytuacja będzie miała miejsce, należy jasno podkreślić, że sobie na to nie pozwolimy i jeśli babcia nie zmieni swojego postępowania, nie będzie mogła spędzać czasu z wnukami sam na sam.

Kluczem do naprawienie relacji z mamą lub stworzenia ich na nowo, by były do zaakceptowania, jest zrozumienie, że jesteśmy dorosłe. Możemy więcej niż wtedy, kiedy byłyśmy dzieckiem. Nie musimy patrzeć na mamę jak zlęknione córki, tylko jak dorosłe dojrzałe kobiety, które znają swoją wartość i potrafią bronić ważnych dla siebie granic.

29 KOMENTARZE

  1. Moja babcia zmarła jak mama miała 20 lat, więc nie miała dojrzałej relacji z mamą i czasem nas tratuje jak dzieci, bo nie miała wzorca. Niestety, często się o to złoszczę, mam niemal 30 lat,a mama sprawdza czy noszę czapkę, czemu nie wracam z pracy od razu do domu i czemu nie zjadłam jeszcze obiadu 😉 Ale i w sferze emocjonalnej, nie traktuje nas czasami jak dorosłych, woli zostać na pozycji matki małych dzieci i udawać,że ma prawo o wszystkim decydować. Tak robi w trudnych dla siebie tematach, jak coś się nie podoba to mówi nie, bo jestem matką i masz się słuchać.

    • Niestety to problem wielu mam…Bo tak łatwiej. Trzymać wszystko pod kontrolą, żeby nie móc sobie zarzucić, że coś się zaniedbało. Leno, mieszkasz w domu rodzinnym?

  2. Wspaniały tekst! Sama co i rusz borykam się z tym problemem. Sądzę, że problem tkwi również w tym , że my córki żyjemy zupełnie w innych czasach, w innych warunkach. Poza tym niektóre przyzwyczajenia matek trudno tak po prostu zmienić. Ja przestałam reagować i robię po prostu swoje!

  3. Myślę że dopiero z czasem widzimy swoje błędy. Przynajmniej ja widzę je jako córko. Zawsze jednak z mamą dogadywałam się dobrze. Teraz kiedy sama jestem też mamą, nasze relacje są jeszcze lepsze. Naprawdę doceniam to co dla mnie robiła i robi nadal 🙂
    Współczuję jednak tym , którzy mają problemy w relacjach z rodzicami. To trudna sprawa, warto jednak dążyć do tego by były jak najlepsze

  4. To temat rzeka. Bardzo ciężki dla mnie. Ciągle się staram i guzik z tego wychodzi. Jestem zrozpaczona. Bo przez to cierpi i mój związek.
    Faktycznie nie lubię słuchać ciągłych narzekań na ojca. Ona nie potrafi zrozumieć że nie jestem jej przyjaciółka a córka…

    • Pani KoModa, z własnego doświadczenia – warto walczyć, ale jednocześnie chronić siebie. Nie pozwól sobie wejść na głowę, bądź asertywna. Są duże szanse, że Wasza relacja wkroczy na bardziej dojrzały poziom. 🙂

  5. Moja córka jest już dorosła, ma 20 lat, ale nasze relacje są świetne 🙂 Obie tak sądzimy 🙂 Gorzej było jak była nastolatką – czuła się dorosła, a w rzeczywistości była dzieckiem 🙂

  6. Moje relacje z mamą były całkiem dobre do czasu, tzn.najpierw była strasznie zazdrosna,że spędzam większość swoich dni z koleżanką, a nie z nią, a później najgorszy okres nastąpił jak poznałam Sebastiana, zaczeliśmy ze sobą chodzić, potem przeprowadziłam się do niego, zaręczyliśmy się i wzieliśmy ślub i dopiero po ślubie moje relacje z mamą zaczęły się poprawiać, bo tak to była strasznie zazdrosna o wszystko albo mi dogadywała.Teraz na szczęście zmierza to ku dobremu.

  7. Masz rację pisząc, że taka relacja jest trudna. Hmm, mieszkamy z mężem z moimi rodzicami za granicą i powiem, że czasami jest ciężko, ale przede wszystkim trzeba pamiętać, że to mama. Zawsze nią będzie i trzeba ją szanować 🙂

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj