Zamiast oczekiwań na miarę Mount Everest – refleksja i krytyczne spojrzenie na rzeczywistość. Związek to relacja dwóch niedoskonałych osób. I warto sobie to przypominać. Najlepiej ustawicznie, żeby stawiać na autonomię a nie niewolę. Bo tam, gdzie jest wolność, swoboda, odpowiedzialność i nie ma presji na doskonałość – tam związek kwitnie. Natomiast w relacjach, w których panuje dyktatura i ciągłe ocenianie oraz wyliczanie, co ja Tobie, a co Ty mi, każde zaangażowanie obumiera. Proste? Pewnie, że tak. Tylko czemu tak trudne w codziennej życiowej praktyce?
Z czułością
Każdy potrzebuje czułości. Niezależnie od tego, jak mocno wydaje mu się, że jest niezależny i silny. Każdy potrzebuje ciepła i bliskości.
Jesteśmy wrażliwi – wszyscy, bez wyjątku. Różnice istnieją w skali i w tym, jak bardzo umiemy sobie radzić z własną wrażliwością. Tylko w tym. Sama cecha dotyczy każdego. Nawet faceta macho, tego, który ma grubą skórę i wydaje się nie potrzebować niczego co ckliwe i delikatne…
Codzienność nami miota, czasami aż za bardzo. Bywa, że rozsypujemy się po długim i wyczerpującym dniu. I właśnie wtedy pragniemy tylko jednego: zrozumienia, wsparcia, bliskości.
Właśnie wtedy chcemy wtulić się w czyjeś ramiona i tak na chwilę pozostać, zyskać spokój. Zwykły gest, prosty pocałunek, a tak wielkie znaczenie. Chcemy zrzucić ogromny ciężar, który nosimy na barkach. I poczuć się lekko. W domu. Obok bliskiej osoby.
Pragniemy czułości, która nie musi do niczego innego prowadzić. Jest ważna i wiążąca sama w sobie. Piękna, choć tak rzadko pokazywana na wielkich ekranach. Nie jako preludium do czegoś więcej, ale jako gesty, które są wystarczające.
Bez presji ciągłego tłumaczenia
W dojrzałych związkach nie musimy się ciągle ze wszystkiego tłumaczyć. Nie ma potrzeby wyjaśniania oczywistych rzeczy. Mamy autonomię i poczucie, że druga strona zrozumie. To oczywiście nie tak, że nie rozmawiamy na ważne tematy, bo omawiamy je na bieżąco. Nie ma jednak w tych rozmowach tłumaczenia się, upokarzającego udowadniania, że człowiek nie jest wielbłądem. Nie ma podejrzeń, krytyki, wytykania błędów. Nikt się nie pastwi nad drugą osobą. Jest zrozumienie, bez strachu i serii upokorzeń, które mają tylko jeden finał – w rozstaniu.
Więcej swobody. Więcej luzu
Niestety nadal pokutuje przekonanie, że związek to ograniczenia, to gest założenia kajdan. Seria strat, za którymi możemy tylko zapłakać… Totalne zniewolenie, koniec bajki, szara rzeczywistość. Sytuacja, w której tylko się traci. Zamiast zyskać nową perspektywę, nowe możliwości, między innymi opcję dzielenia szczęścia z kimś bliskim, postrzegamy nową rzeczywistość jako serię kolejnych obowiązków i ograniczeń.
Tymczasem w prawdziwych, szczęśliwych związkach kluczowa jest również swoboda. Poczucie luzu, dystansu i żartu. To oryginalne myślenie, kreatywność, czasami żonglowanie nowymi obowiązkami, bawienie się tym, że nie zawsze wychodzi, świadomość, kiedy machnąć ręką, a kiedy przeszkodę zamienić w żart.
Odpowiedzialność za swoje czyny
Nie ma szczęścia bez odpowiedzialności. Im bliższą relację budujemy z drugim człowiekiem tym bardziej stajemy się odpowiedzialne za własne czyny, słowa i decyzje. Nasz poziom odpowiedzialności wzrasta także na obszar obejmujący życie drugiej osoby. Nie jesteśmy już tylko odpowiedzialne za siebie, ale również za związek. Budujemy coś z drugą osobą i z nią dzielimy odpowiedzialność za relację.
Podmiotowość a nie przedmiotowość
Związek nie powinien być formą niewoli. Powinniśmy być w nim traktowani podmiotowo, a nie przedmiotowo. Czuć, że mamy szacunek i sami możemy obdarzać innych szacunkiem. Związek powinien nas ubogacać, sprawiać, że stajemy się lepszym człowiekiem. Wszystko, co sprawia, że spadamy w dół, stajemy się stłamszone, ograniczone wymaga pracy. W relacji powinniśmy wzrastać, jeśli tak się nie dzieje, potrzeba autorefleksji – jak to naprawić.
Oczywiście to nie powód, by wierzyć, że bycie razem to tylko piękne chwile. Mimo jednak gorszych dni, tendencja powinna być wzrastająca. Razem ma być lepiej, nie gorzej.
Mniej krytyki
Kolejna cenna uwaga? Mniej krytyki i więcej zrozumienia. Mniej słów, zwłaszcza przykrych i więcej wskazówek, jak rozwiązać problem. To podstawa, żeby zrozumieć dobrze swoją rolę i odpowiedzialność. Nie wymagać od drugiej osoby więcej niż wymagamy od siebie. Być sprawiedliwą, a przynajmniej się starać taką być. Czasami więcej pokory, a mniej decyzji, by stawiać sprawy na ostrzu noża.
Mniej krytyki to również dobry fundament do otwarcia się na drugą osobę. W ten sposób zyskujemy dobrą podstawę do prawdziwej szczerości. Może dzięki temu otworzymy się na rozmowy. Będziemy mówić bez wahania, czego pragniemy i na czym nam naprawdę zależy…
Bez obarczania winą za wszystko drugiej osoby
Czasami błędy tak mocno bolą, że postanawiamy odpowiedzialność za nie zrzucić na drugą osobę. To ją obwiniamy za wszelkie błędy świata. To ona jest winna. Być może czasami nawet czujemy, że to nie jest prawda, jednak mimo to brniemy w tę retorykę, wymyślając coraz to nowsze dowody na naszą niewinność. Uważamy, że tak trzeba. Nie rozumiemy przy tym, jak bardzo w ten sposób krzywdzimy drugą osobę, a przy tym krzywdzimy sami siebie.
W domu. W końcu odetchnąć
Każdy chce mieć swoją przystań, azyl, miejsce, w którym może być prawdziwie sobą. Ma prawo odetchnąć, pożyć. Nie musi niczego udawać. Może w końcu się wyłączyć i zresetować. W takim miejscu dobrze, gdy czuje się kochany i akceptowany. Taką przestrzenią powinien być dla każdego dom, miejsce obok ukochanej osoby.
Dlatego czasami warto zamienić pretensje, narzekania i wymagania w zadowolenie i odpuszczenie. Niekiedy dobrze zrezygnować z nadmiernych wymagań i zwyczajnie trochę odpocząć…
Wtedy relacja przestaje być niewolą. Staje się obszarem, który jest dla nas priorytetem.