Zmarnowane życie po 40 to nie tylko termin. To osobisty dramat. Totalne rozczarowanie, wypalenie życiowe, poczucie, że się zawiodło. To taki dręczący wrzód na… Który nawet w spokoju nie pozwala posiedzieć, a co dopiero odpuścić. Ciągle o sobie przypomina. To ustawiczne wiercenie w brzuchu, dające poczucie, że nawaliłaś. Szyderczy głos w głowie – jaka ja jestem głupia, co ja sobie myślałam. Czemu nie byłam mądrzejsza. Zmarnowane życie po 40 to udręka. Bo niby wiesz, że jeszcze wiele przed Tobą, a jednak nie potrafisz sobie wybaczyć…
Zmarnowane życie po 40 – mnóstwo historii
„Kocham moje dzieci, ale wybrałam dla nich fatalnego ojca. Jestem na siebie wściekła. Zmarnowałam tyle lat na niewłaściwego człowieka. Co mnie podkusiło, żeby wiązać się z kimś, kto zapewniał mi ciągłą jazdę na rollercoasterze, a nie z czułym, choć spokojnym nim. Wydawało mi się, że te skrajne emocje, burza każdego dnia to miłość. Jaka ja byłam głupia”. Karolina.
Złe wybory
„Jestem totalnie rozczarowana tym, jak pokierowałam swoim życiem. Byłam najlepszą uczennicą, miało mi się powodzić. Przecież takich ludzi, jak ja się szanuje. Dobrze się wynagradza za to, że uczyli się, nie lenili, że byli mega zmotywowani, tak ciężko pracowali. No w moim przypadku coś nie wyszło. Totalnie nie trafiłam z kierunkiem studiów, a potem było tylko gorzej. Przez lata zaklinałam rzeczywistość, mówiłam wytrzymaj jeszcze chwilę… Mogłam wybrać zdecydowanie lepiej, a teraz naprawdę żałuję. Łudziłam się bez sensu przez tyle lat”. Ania.
Miłość
„Byłam naiwna, bo zdecydowałam się zostać w domu rodzinnym. Bracia się wyprowadzili, a ja zostałam. Obiecano mi, że za opiekę nad rodzicami dostanę dom, ten ukochany dom rodzinny, którego uwielbiałam.
Wyszłam za mąż, z miłości. Mąż prosił o to, żeby wybudować dom, kusił działką, piękną, naprawdę piękną, przedstawiał plany, wyliczenia, mówił, że damy sobie radę, że nie mam się martwić…A ja go stopowałam, asekurancko podkreślałam, że nie ma sensu, że przecież mamy, gdzie mieszkać. Po co ładować się w coś tak niepewnego, kredyt, tyle wydatków. Przecież mam rodziców, jestem jedyną córką, muszę im pomóc, mają duży dom, dwa niezależne wejścia, zostańmy. Z każdym miesiącem mąż gasł, rosło między nami napięcie, a na dodatek rodzice mi się jakby popsuli.
Na początku tego nie zauważyłam, ale teraz już wiem. Wiem, kiedy się to zaczęło, kiedy zaczęli mącić w naszym życiu. I nie trzeba było długo czekać…rozpadło się.
Męża początkowo znienawidziłam, bo…mnie zdradził. Założył rodzinę z inną. Mieszkają w domu, na tej pięknej działce…którą pokazywał mi. Ja po latach w domu z rodzicami, coraz bardziej zgorzkniała. Mama narzeka, że nie ma wnuków ode mnie, że zmarnowałam czas na kogoś nieodpowiedniego. A ja jestem wściekła, bo wiem, że ON był tą właściwą osobą, to ja nie umiałam żyć samodzielnie i myśleć samodzielnie. Teraz się to na mnie zemściło…Miałam tak wiele, a straciłam wszystko. Domu, w którym mieszkam, nienawidzę z całego serca” Weronika
Każda taka historia może brzmieć nieco inaczej. Wiadomo, nie ma dwóch takich samych osób. Jednak wszystkie z nich mają miejsce wspólne, coś, co je łączy. Zabrakło odwagi, cierpliwości, wiedzy…i doświadczenia. Tego wszystkiego, co zyskujemy najczęściej z wiekiem.
Układać sobie życie po 40
Łatwiej byłoby mieć tę mądrość co teraz i cofnąć czas. Niestety tak się nie da. To byłoby za proste.
Mamy wiedzę, bo przeżyłyśmy swoje.
I to nasz potencjał. Możemy wiecznie narzekać, marudzić, załamywać ręce nad straconym czasem, możemy też wziąć się w garść.
No trudno. Wszystko nie wyszło. Zmarnowałam (albo i nie) trochę życia. Stało się, trzeba wyciągnąć wnioski i iść dalej.
Można dodać, że widocznie tak miało być. Odpuścić i wybaczyć sobie. Jeśli nie umiemy sobie przemówić do rozsądku, spotkać się z kimś mądrym, iść do psychologa, na psychoterapię. Zawalczyć o siebie i swoje szczęście. Bo póki trwa życie, póty jest nadzieja…
Tak, jestem na siebie zła,że wybrałam fatalnego…ale staram się za dwoje, zmieniam to❤
No cóż, życie w parze z drugą osoba to tylko opcja, nie konieczność 😉
Przecież to uczucie minie. Trzeba tylko nad soba pracować. Nic nie trwa wiecznie. Dziś rwie, nie pozwala zasnąć a za kilka miesiecy, rok dwa pomysli sie o tym jak o zeszlorocznym sniegu.