Przecież nie w nim się zakochałaś. Nie obok niego zasypiałaś, gdy świat wirował i wszystko wydawało się takie proste…. To całkowicie inny człowiek. Stał się obcy. Już się nie znacie i nie rozumiecie tak jak kiedyś. Dosłownie wszystko się zmieniło. A może Ty zmieniłaś się najbardziej? Jak to w ogóle się stało? Jak to możliwe, skoro byliście tak blisko?
Pośpiech
Zazwyczaj zaczyna się podobnie. Niewinnie. Jest pośpiech, nadmiar obowiązków. Tyle rzeczy do zrobienia. Jest presja, żeby się dorobić, żyć lepiej, zdobyć to i tamto, zobaczyć inne rzeczy….trochę świata. Tyle możliwości, co tu wybrać, żeby potem nie żałować. Apetyt rosnący w miarę jedzenia.
Jest też porównywanie się. I jego skutki. W takim zestawieniu zawsze wypada się blado. Bo nietrudno znaleźć kogoś, kto ma lepiej (ale również tego, co ma gorzej). Jednak notorycznie i wbrew sobie skupiamy się na tym pierwszym. I bywa, że czujemy rozdrażnienie…a nawet prawdziwą wściekłość!
Chcemy więcej i więcej. Sięgnąć gwiazd, dorównać najlepszym, mówią nam, że jesteśmy tego warte.
Pośpiech zjada nam minuty, godziny, dni. Zabiera coraz więcej…
Wszystko dzieje się kosztem czegoś. Najczęściej w odstawkę idzie on. Bo…ważniejsza aktualnie jest kariera, może dzieci, starzejący się rodzice, czasami to, żeby dobrze wyglądać, iść pobiegać, pasja….znajomości. Gdy zawsze coś zasłania nam oczy, to na skutki nie trzeba długo czekać.
Brak rozmów
Nic tak nie oddala od siebie jak brak rozmów. Brak intymności, który następnie przekłada się na brak dotyku, bliskości, czułości.
Ludzie niby są obok siebie, fizycznie obecni, ale krążą myślami gdzie indziej. Nie rozmawiają, nie łapią tej nici porozumienia, która mogłaby na nowo ich zbliżyć do siebie. Jeśli nawet wymieniają się myślami, to są to komunikaty pod tytułem, co trzeba zrobić. Lista zadań, terminy i obowiązki. Niby życie, ale jednak nie o takie rozmowy chodzi.
Brak chęci do wspólnego spędzania czasu
Choć nie brakuje par żyjących na odległość, które przez lata budują szczęśliwe związki, to w ich kontekście liczy się tęsknota, oni po prostu chcą być razem, ale nie mogą. W praktyce wygląda to tak, że brak bycia razem każdego dnia jest wynagradzana w weekendy, dni wolne, zawsze wtedy, kiedy jest to możliwe. Wtedy nic innego się nie liczy tylko bycie razem. O tym się marzy i to się szczegółowo planuje.
I wyciska z życia maksimum!
Czasami takie pary więcej czasu spędzają ze sobą niż ludzie mieszkający pod jednym dachem. Jakość chwil poświęcanych dla siebie jest po prostu dużo wyższa niż w sytuacji, kiedy nie chce się spędzać czasu we dwoje.
Prognostykiem rozejścia się, zakończenia relacji jest natomiast rzeczywistość, w której każdy planuje sobie sam czas. Nie bierze pod uwagę potrzeb drugiej strony. Woli być poza domem. A gdy druga osoba jest w tym samym pokoju, robi się wszystko, by uciec i wyjść…odpocząć. Bo nawet liczne chwile oddzielnie nie są wystarczające a te momenty, które spędza się razem nie dają satysfakcji.
Zbyt wiele nierozwiązanych nieporozumień
Stajemy się sobie obcy po nieporozumieniach. Po kryzysach, które nie są wystarczającym powodem do pracy nad związkiem, tylko są pretekstem do odpuszczenia. Nie ma prób udoskonalania, jest myślenie pod tytułem – to on/ona zawaliła, niech to odkręca. Nie czuje się odpowiedzialności. Czeka się. Nikt nie wychodzi, nie wyciąga ręki. Jakby nikomu prawdziwie nie zależało. Ewentualnie, jakby każdy już spisał
daną relację na stratę…
Jedną z ważniejszych zasad dobrego związku jest rozwiązywanie konfliktów na bieżąco i niechodzenie spać nie rozwiązując konfliktu. Nawet jeśli mielibyście gadać do drugiej nad ranem, warto…
Nawarstwiające się problemy i nieporozumienia niestety działają jak wyrok.
Lata/miesiące zaniedbań
Miłość nie kończy się od razu. Związki rozpadają się latami. Skrzypi podłoga, spadają dachówki, kruszą się i pękają fundamenty, pomału osuwają ściany. Każdy to widzi. Jednak nikt nic nie robi lub robi niewiele. Na podłogę układa się dywan, a pył wmiata pod niego…Rozpad postępuje dalej. To proces rozłożony w czasie. Zwłaszcza jeśli łączy was coś więcej niż tylko decyzja o byciu razem. To, co zbudowaliście razem kruszy się w posadach. Robi się tak niebezpiecznie, że trzeba uciekać…bo zaraz wszystko runie.
Człowiek zazwyczaj długo wierzy, potem się łudzi. Jest przekonanie, że przecież musi się udać. Czasami bagatelizowanie, że nie jest wcale tak źle. Popełnia się wiele razy te same błędy. Z ignorancji, lenistwa, niewiedzy… Nie widzi się ich wagi, ani skutków.
Nikt nie staje się nam obcy z dnia na dzień. To wszystko trwa. Na szczęście można ratować sytuację.
Trzeba wiedzieć tylko jak to zrobić skutecznie… a w tym może pomóc terapia par.