Mówią, że nikt nie zna się na wszystkim. Ale mąż powinien. Bo facet w domu to bohater, złota rączka. Naprawi cieknący kran, uszkodzoną spłuczkę i zepsutą lampę. Pochyli się nad rowerem i podłubie w aucie. Nawet nie przyjdzie mu do głowy, żeby wzywać elektryka do gniazdka czy kogoś do przywiercenia karnisza. Tylko czy rzeczywiście? Czy mąż powinien być elektrykiem, hydraulikiem i mechanikiem w jednym? A może nie musi nawet przybijać gwoździa? Wystarczy, że komuś za to zapłaci?
Fachowiec mi nie jest potrzebny
Maja i Monika są siostrami. Mówią, że Maja trafiła szóstkę w lotto, bo ma w domu złotego chłopa, a Monika niekoniecznie ma powody do radości. Ta pierwsza ma faceta, co to ogarnie właściwie wszystko.
Nie boi się prac w domu, czy w ogrodzie. Gdy fachowcy zawołali zaporową cenę za usługę, zakasał rękawy i położył glazurę. Gdy coś się psuje, sam naprawia. Niemal nie korzysta z usług fachowców. Gdy nawet próbuje, to często kończy się tak, że pracuje razem z nimi, bo panowie zazwyczaj nie ogarniają…
Poza tym więcej napsują niż naprawią… Napisać, że mąż Mai nierzadko tracił nerwy na niekompetentne ekipy, to jakby nic nie napisać…
Po drugiej stronie jest mąż Moniki. W domu nie robi właściwie nic z wyżej wymienionych rzeczy. Nawet mebli z Ikea nie złoży. Bo uważa, że nie umie. Nie wymieni żarówki. Musiałby mocno się zastanowić, gdzie jakie elementy znajdują się w aucie, a co dopiero brać się za ich naprawę. Mąż Moniki uważa, że każdy jest stworzony do czegoś innego. On zarabia i to nieźle, więc zapłaci innym. Problem w tym, że tak było długo, ale niekoniecznie dzisiaj. Obecnie niedobór fachowców i galopujące ceny usług stają się tak mocno zaporowe, że w domu coraz dłużej coś czeka na wymianę czy naprawienie. Mimo to mąż Moniki
nie zraża się. Ignoruje znaczące spojrzenia. Nie jest przecież od tego, żeby przywiercać listwy przypodłogowe….
Wezmę się za to ja
Ok. Powiecie, a dlaczego czepiać się mężczyzny, dlaczego to on ma być odpowiedzialny za usterki w domu? Może niech zajmie się tym kobieta?
I okazuje się, że rzeczywiście wiele pań, mając świadomość, że muszą, coś ogarnąć, robią to, co należy.
Nie ma przecież dzisiaj rzeczy, z którymi byśmy sobie nie poradziły. Skoro mężczyźni zmieniają dzieciom pieluchy, gotują obiady, prasują ubrania, to my również możemy wbijać gwoździe i przepychać rury, czyż nie?
A jednak wkurza nas to…
Mimo poczucia, że nie ma problemu, to jednak zgrzyt pozostaje. W wielu domach nadal nie do pomyślenia jest bowiem, aby mężczyzna nic a nic się nie angażował w prace typowo męskie. Dziwne wydaje się to, że kobieta jest w stanie, a on nie. Ona śmiga, a on kaleczy się, biorąc do ręki wiertarkę…
Teoretycznie nie ma sensu się przejmować opinią innych, ale taki układ z oczywistych powodów wydaje się ludziom niesprawiedliwy.
Bo choć istnieje równouprawnienie, to jednak nie ma co kłócić się z oczywistymi faktami. Jesteśmy różni.
Kobieta i mężczyzna mają odmienne kompetencje. I generalnie oraz zazwyczaj czegoś innego oczekuje się od kobiet i od mężczyzn.
Nie zawsze wystarczy zapłacić
Tym bardziej, że niestety pieniądze nie zawsze załatwiają wszystko. Niekiedy trudno znaleźć kogoś odpowiedniego do drobnych napraw w domu. Fachowcom, których jest za mało na rynku, najczęściej nie opłaca się przyjeżdżać do małych tematów. A ci co decydują się jednak być, często są bardzo niekompetentni.
Można mieć pieniądze, a to jednak nie wystarczy. Bo fachowiec rozkłada ręce. Próbuje naprawić, a mu nie wychodzi. Nie zawsze problem jest łatwy do usunięcia, a zepsuty element możliwy do wymiany. I wtedy oczekuje się, że ktoś komu najbardziej zależy na tym, żeby daną rzecz naprawić, zajmie się tym.
Tą osobą dla wielu powinien być mężczyzna. Kobieta oczywiście też da radę. Jednak wtedy kiedy musi.
Dumny z siebie mężczyzna jej na to nie pozwoli. I chyba o tą dumę i poczucie sprawstwa chodzi. Chcemy wierzyć, że miłość na tym polega, że mężczyzna w naturalny sposób chroni swoje „stado”. Sprawia, że jego kobieta czuje się bezpieczna.
Tak to się dzieje, że w 99 na 100 przypadków kobieta bierze się za majsterkowanie, bo musi, a nie dlatego, że chce. Wykonuje ciężkie roboty, bo nie ma innej opcji. Jest z siebie dumna, to oczywiste. Czuje się niezależna – to wielka satysfakcja. Niestety nierzadko płaci wielką cenę. Jest ona ukrywa w poczuciu niesprawiedliwości i niechęci do mężczyzny. Bo skoro tak wszystko ogarniam, to po co mi taki facet?
Czy on może spokojnie patrzeć, jak ja tu haruje? Często pojawiają się takie myśli…
Bo skoro mąż Mai może, to dlaczego mąż Moniki nie chce? Pieniądze to przecież nie wszystko…czasami trzeba działać od razu, załatwić sprawę szybko, żeby nie wzbudzała dyskomfortu i czekanie na fachowca w takich momentach nie jest po prostu najlepszą opcją…lepiej zakasać rękawy…Tylko trzeba mieć odwagę. A może to nie o odwagę chodzi? Jak sądzicie?
Może nie każdy musi być złotą rączką. Bo wystarczą inne zalety…? Może niektórzy mężczyźni chcą dawać zarobić innym?