Dlaczego mężczyzna ucieka, gdy robi się za prosto?

0

Dlaczego mężczyzna ucieka, gdy robi się za prosto? Zapytała pewnego dnia. Odparłam, że nie wiem, może dlatego, że relacja, zwłaszcza na początku to pewna gra, odkrywanie tajemnic, poznawanie siebie, a temu wszystkiemu nie służy pośpiech. Gdy się działa zbyt szybko, to zanim zbuduje się z kimś prawdziwy związek, wszystkie karty leżą już na stole. Nie ma zaangażowania, poczucia, że o kogoś się zabiegało, nie ma też czasu ani szans, żeby zbudować poczucie odpowiedzialności za drugą osobę. Jakie są za to wnioski? Ano takie, że nie może być za prosto. Bo wtedy niestety zbyt blisko do niskiego poczucia wartości i chwytania się mężczyzny niczym koła ratunkowego. A mało kto zniesie tak wielkie nadzieje w nim pokładane…

Dlaczego mężczyzna ucieka, gdy robi się za prosto?

Potrzeba zaangażowania

Nie bez powodu w wielu instytucjach, grupach i stowarzyszeniach tworzy się mechanizm
inicjujący. Ma on za zadanie utrudnienie wejścia, dołączenie nowych członków, a także
budowanie zaangażowania i lojalności.

Swoje znaczenie psychologiczne mają również otrzęsiny, a nawet przykra w swoim wymiarze i tępiona fala. Gnębienie młodych, naciskanie na nich, a nawet wyśmiewanie ich to forma wkupienia się w grupę. Trzeba swoje przetrwać, żeby zostać zaakceptowanym. Ma ona znaczenie, bo jak pokazują badania, im więcej musieliśmy poświęcić i im bardziej się postarać, żeby dołączyć do danej grupy, tym wyżej będziemy doceniać dane miejsce.

Są na to konkretne badania. Osoba, która musiała wykonać trudny test, przejść kilka etapów, starać się długo o przyjęcie, doświadczająca trudności na tym etapie, gdy je w końcu pokona, będzie dużo lepszym członkiem danej grupy niż ktoś, kogo tak po prostu do niej wpuszczono. Im trzeba się bardziej na samym początku wykazać, tym mocniej się dane miejsce ceni.

Oczywiście po drodze zdarza się, że wiele osób rezygnuje, po prostu odpuszcza. Jest to naturalna konsekwencja wynikająca z napotkanych trudności. Nie wszyscy je przetrzymają. Jednak ci, co pozostają mimo wszystko, są lojalni i zaangażowani. Podobnie może być w związkach.

Łatwo przyszło, łatwo poszło

Potwierdzeń prawdziwości tej tezy w konkretnych przypadkach jest wiele. To jak z pieniędzmi.

Psychologia tłumaczy, że łatwiej nam się wydaje pieniądze, które otrzymaliśmy, czy to jako
prezent, czy nawet jako kredyt (gdy jeszcze nie musimy ich spłacać) niż środki, które sami
zarobiliśmy. Im łatwiej przyszedł nam zarobek, tym będziemy miały mniejszy dyskomfort
wynikający z jego wydawania. W myśl zasady – łatwo przyszło, łatwo poszło. I znowu podobnie jest w relacjach między ludźmi.

Jeśli mężczyzna podszedł do obcej dla siebie kobiety, napił się z nią drinka i w konsekwencji tego spędzili razem noc, to istnieje mniejsza szansa, że w wyniku tego powstanie związek, który przetrwa przez lata niż w sytuacji, gdyby ten sam mężczyzna musiał się nieco bardziej wykazać i natrudzić, żeby poznać kobietę i zaangażować się w relację z nią. Oczywiście taka ewentualność, że jedna noc zamieni się we wspólne życie istnieje, ale można szansę na to szacować na dużo niższym poziomie niż wtedy, kiedy relacja rozwijałaby się pomału i zgodnie z nieco innymi prawami. Reguł rzecz jasna nie ma, ale są pewne prawidłowości, które zazwyczaj są aktualne i w życiu po prostu się sprawdzają.

Reguła dostępności

Pragniemy tego, co niedostępne. To dlatego pewna rzecz wydaje się nam ładniejsza, gdy jest dostępna w liczbie jednej sztuki. Szybciej kupujemy, gdy dany produkt jest ostatni. Gdy coś zaraz ma się skończyć, szansa może przeminąć, podejmujemy decyzję błyskawicznie.

Wyobraźmy sobie, że podoba się nam ta jedna jedyna sukienka na wystawie, ale gdy zobaczymy cały wieszak takich samych w sklepie, to często tracimy zainteresowanie. Z tego też powodu w ekskluzywnych sklepach często oferuje się pojedyncze sztuki danej odzieży. Na zapleczu może być ich wiele, ale w sklepie jest tylko jedna sztuka, tak, żeby jeszcze bardziej uatrakcyjnić dany produkt.

Cóż za zaskoczenie, gdy okazuje się, że sukienka, która się nam spodobała jest dostępna i
dostępna w naszym rozmiarze! Jakiż to przypadek! Jakby czekała właśnie na nas. Nic dziwnego, że decydujemy się ją niemal natychmiast wziąć. Jednak w życiu nie ma przypadków.

Niektórzy zauważają, jak skuteczne i jednocześnie powszechne są nieuczciwe praktyki.
Wystarczy zanalizować techniki stosowane w naszych ulubionych sklepach, kiedy zauważamy, że nasz rozmiar jest „prawie” wyprzedany. Czyż to przypadek, że po zalogowaniu się w aplikacji dana rzecz jest prawie niedostępna? To, jaki rozmiar nosimy jest łatwe do oceny przy wejściu na stronę z własnego telefonu, nie musimy się nawet logować. Jakież będziemy zaskoczone, gdy skorzystamy ze smartfona przyjaciółki i okaże się, że w tym samym sklepie ta sama rzecz w naszym rozmiarze jest w dużej ilości, ale w rozmiarze, który nosi przyjaciółka pozostało kilka sztuk. Wystarczyło zmienić telefon do oceny asortymentu sklepu. Coś niesamowitego, prawda?

Ale dlaczego piszę o tym, skoro mowa jest o mężczyznach?

Z bardzo prostego powodu.

Marketing i kierujące nim prawa wbrew pozorom nie są tak dalekie od codziennego życia jak mogłoby się wydawać. Tak zwany wartościowy mężczyzna rzadko na poważnie spojrzy na kobietę, „którą miał każdy”, która opowiada na prawo i lewo o swoim bogatym życiu seksualnym… Nie doceni takiej, która sama mu się kładzie w domu na kanapie i czeka na ciąg dalszy. Będzie zabiegał o tą, która jest „poza dostępem” lub o taką, o którą choć trochę trzeba się postarać.

Dlaczego mężczyzna ucieka, gdy robi się za prosto?

Gdy zastanawiasz się, dlaczego mężczyzna ucieka, gdy robi się za prosto, dobrze, żebyś nie wierzyła w fałsz i alternatywną rzeczywistość, którą sama dla siebie tworzysz. Po pierwsze nie każdy mężczyzna ucieka. Po drugie trzeba uzmysłowić sobie, co to znaczy „gdy jest za prosto”. I na koniec po trzecie, „nie zawsze to Twoja wina”.

Zacznijmy od końca. Tego, że nie musi być to Twoja wina. Mężczyzna ucieka, gdy robi się za prosto, czyli gdy układa się wam i wszystko wydaje się iść w dobrą stronę? Dlaczego tak się dzieje?

Być może dlatego, że to klasyczny typ unikający, czyli osoba, która wytworzyła dawno temu w swoim domu rodzinnym taki styl przywiązania, nazywany właśnie stylem unikającym. I teraz po latach go podświadomie odtwarza w swoich związkach. Nie umie odnaleźć się w bezpiecznym, dobrym związku.

Potrzebuje wrażeń. A wrażenia to dla niej niestabilność, nagłe wahania, poczucie drżenia ziemi pod stopami. Ma być huśtawka, jazda niczym na rollercoasterze i uzależnienie od emocji. Coś, co mężczyzna zna z własnego domu rodzinnego odtwarza w swoim życiu. Dlatego ucieka.

Trzeba sobie uzmysłowić również, co to znaczy, że „ucieka, gdy jest za prosto”. Czym innym jest przecież normalne, spokojne życie, a czym innym nadskakiwanie komuś i próby zagłaskania drugiej osoby na śmierć. Ta pierwsza sytuacja wydaje się w porządku, a druga może skutecznie odstraszyć. Bo życie jak z bajki co do zasady nie jest prawdziwe.

Istnieją także mężczyźni (bo nikt nie jest taki sam), którzy nie uciekają, którzy nie lubią się starać i zabiegać. I oni nie będą uciekać i szukać zabawy gdzie indziej. Pytanie tylko, czy na takich mężczyznach właśnie nam zależy? Najczęściej ci panowie nie tylko w związkach, ale również w życiu idą po najmniejszej linii oporu.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj