Rozwód po czterdziestce to moment, któremu towarzyszą jednoznaczne emocje – ulga, radość i poczucie, że w końcu można spać spokojnie. Coś niebywałego! Całkowity
przewrót myślenia, zupełnie inne podejście do życia. Już nie umęczone spojrzenia,
poczucie misji i trzymania się na siłę decyzji, którą powzięło się przed laty…ale coś wprost
przeciwnego – świadomość, że nie ma sensu się męczyć w relacji, która jest źródłem łez i poczucia beznadziei. Zamiast wegetacji, potrzeba spełnienia już teraz! Z myślą, że po 40 mamy co prawda pół życia za sobą…ale jesteśmy jeszcze wystarczająco młode, aby
zacząć wszystko od nowa.
Czas rozwodów
Gdy masz czterdzieści lat, najprawdopodobniej częściej będziesz słyszeć o rozwodach
swoich rówieśników niż o ślubach. Choć białe suknie i wielkie wesela również się zdarzają,
to dużo częściej dzieje się całkiem inaczej – mianowicie następuje czas rozstań– bardzo
często hucznie świętowanych.
Kiedy się najczęściej rozwodzimy?
Co ciekawe, szczególnie często rozwodzimy się na kilka lat po ślubie. Tak mówią
statystyki. Wyjątkowo dużo rozwodników jest w grupie wiekowej trzydzieści plus, choć
zdarzają się i pary, które się rozchodzą po dwudziestce.
Są to klasyczne sytuacje, pokazujące, jak naiwnie patrzymy na instytucje małżeństwa, gdy jesteśmy młodzi. Wszystko pozornie wygląda pięknie, jesteśmy razem, w fazie motylków w brzuchu, w pełnym zauroczeniu. I właśnie wtedy bierzemy ślub. Na tym emocjonalnym haju, z różowymi okularami po nosie. A potem zamiast „i żyli długo i szczęśliwie” zaczyna się orka i szara rzeczywistość. Sądzimy, że to wina naszego partnera, nie zwyczajnych życiowych zmian.
Często na tym etapie rodzą się dzieci, następuje typowy kryzys. Opieka nad małym
dzieckiem bywa wykańczająca. To czas szczególnie trudny: jesteśmy zmęczeni,
niedospani, bardzo często brakuje pieniędzy…. Nic dziwnego, że właśnie wtedy para jest
szczególnie mocno rozczarowana rzeczywistością. Narzekają na siebie nawzajem,
obarczają się winą. Nie potrafią rozmawiać i zwyczajnie przetrwać. Coś, co było piękne,
zaczyna przypominać horror. I to właśnie odczytujemy w statystykach!
- Każdego roku rozwodzi się średnio 60 tysięcy par.
- Aż 50 tysięcy to rozwody bez orzekania o winie (czyli zdecydowana większość).
- Nigdy nie rozwodzimy się z błahego powodu.
- Najczęściej rozwód poprzedza separacja, czas niemieszkania razem, niewidzenia się
lub mieszkania w innych pokojach/mieszkaniach. - Nie zawsze rozwód to traumatyczne przeżycie. Niekiedy para rozstaje się, bo
małżonkowie traktują się jak przyjaciele. Nie kochają się. - Bardzo dużą grupą osób wnoszących o rozwód są także osoby w wieku 40-49 lat.
Po 40 rozwód jest dobrze przemyślany
Nieco inaczej wygląda sytuacja, gdy decydujemy się na rozwód po czterdziestce. Właśnie
wtedy mamy już spore doświadczenie i zdecydowanie wyższy poziom dojrzałości
życiowej. Trudno mówić o pochopnych decyzjach, a tym bardziej o tym, że nie próbowało
się walczyć o relację i naprawiać związku.
Mamy dużo większą wiedzę na temat siebie i otaczającego nas świata.
Rozwód następuje po miesiącach, a najczęściej latach zabiegania o związek. Czego to się
nie próbowało? Szukało się wygasłego uczucia na wakacjach, w miejscach, gdzie dawniej
się było razem, na terapiach małżeńskich, wizytach u psychologa. Pojawiały się pytania,
czy nie wymagam za dużo i czy ze mną wszystko w porządku? Szukało się winy w sobie i
w drugiej osobie. Było proszenie, błaganie, rozpaczanie, były krzyki, łzy i awantury. Cała
lista sposobów, aby zwrócić uwagę na problem i zacząć od nowa. Jednak nie udało
się… Być może dlatego, że zbyt mocno starała się jedna strona, a druga pozostała
bierna?
Czasami problemy są za duże
Niestety rzeczywistość bywa naprawdę przygnębiająca. Czasami zwyczajnie problemy są
za duże, żeby nawet próbować sobie z nimi poradzić.
Pierwszą przyczyną rozpadu związku jest niezgodność charakteru. Pod tym terminem
kryje się wiele problemów, nierzadko także przemoc: słowna, ekonomiczna czy fizyczna.
Gdy do niej dochodzi, nie sposób być optymistką. Wystarczy, że ktoś raz podniesie na nas
rękę, żeby bardzo szybko pozbyć się złudzeń. Tu nie ma miejsca na pertraktacje….
Trzeba uciekać.
Drugim najczęstszym powodem rozwodów jest alkoholizm. I od razu pojawia się tu takie
same pytanie, jak powyżej. Jakie jest lepsze rozwiązanie w przypadku alkoholizmu
partnera i długiej bezskutecznej walki z problemem niż rozwód? Bo takiego chyba nie
ma… Gdy współmałżonek jest alkoholikiem, to jak mu pomóc? Na pewno nie poprzez
ukrywanie nałogu, współuzależnienie, umożliwienie picia brakiem stanowczej reakcji.
Kluczowa jest terapia i odwyk: które nie zawsze pomagają – to raz, nie zawsze też
uzależniona osoba chce z nich skorzystać – to dwa. Niestety praktyka pokazuje, że dopóki
alkoholik nie spadnie na samo dno, to nie jest w stanie przestać pić. Jeśli obok jest ktoś,
kto próbuje uzależnionej jednostce „pomóc” w nieodpowiedni sposób, to brutalnie to
nazywając – uniemożliwia jej wyleczenie. W praktyce „najłatwiej” się niestety rozwieść i
odciąć. Jeśli inne metody nie poskutkowały, to należy chronić siebie i dzieci. Innego
wyjścia nie ma. Mamy taki moralny obowiązek.
Inny powód rozwodów to oczywiście zdrada. Ona również dla wielu przekreśla możliwość
bycia razem. Nie każdy umie wybaczyć zdradę, przetrawić ją i zbudować na jej podstawie
silniejszy związek. Nie można również oceniać osób, dla których zdrada oznacza
definitywny koniec.
Kolejne powody rozwodów to konflikt rodzinny, nieakceptowanie członka rodziny
(klasyczne konflikty na linii dorosłe dzieci-teściowie), ale również problemy finansowe, czy
nieobecność w domu przez długi czas (wyjazd za granicę).
Dlaczego decydujemy się na rozwód po czterdziestce?
Rozwód to nie błahostka. Nikt normalny nie decyduje się na ten krok bez powodu.
Najczęściej powody rozstania są tak duże, że nie ma sensu nawet na ten temat
dyskutować. Rozwodzimy się, bo nie widzimy szans na bycie razem.
Po latach być może tak mocno się od siebie oddaliliśmy, że gdy kończy się wspólna misja
wychowywania dzieci, to niewiele nas łączy. Nie umiemy spędzać z sobą czasu.
Po 40 to taki moment, w którym dochodzi do przełomów życiowych i przemyśleń – czego
chcę i jak to osiągnąć? Niektórzy co prawda przeprowadzają życiowy rachunek sumienia i
określają bilans zysków i strat, jednak nic z tym nie robią. Łatwiej funkcjonować bowiem w
czymś, co nam nie służy: dla pozorów, wygody czy świętego spokoju… Dużo trudniej
postawić pierwszy krok i zacząć wszystko od nowa.
Dlaczego decydujemy się na rozwód po czterdzieste? Najczęściej dlatego, że do tego
dojrzałyśmy. Zdobyłyśmy się na wystarczający poziom asertywności i odwagę. Z jednej
strony czujemy się jeszcze młode, z drugiej mamy świadomość, że pół życia już za nami i
pragniemy czegoś więcej niż dotąd otrzymałyśmy. Bardzo często dzieci są już na tyle
samodzielne, że łatwiej nam się rozstać, odpada problem podziału opieki nad nimi… Mamy
też ugruntowaną sytuację życiową i mieszkaniową. To wiele ułatwia.
Gdy jest to szczególnie trudne…
Bywa też inaczej. Niekiedy bardzo pragniemy rozwodu, marzymy o życiu w pojedynkę, jednak nie decydujemy się na złożeniu pozwu. Powodów jest całe mnóstwo, jednak kluczowy to uzależnienie finansowe od współmałżonka.
Co zrozumiałe, trudniej zdecydować się na ten krok, jakim jest rozwód, zwłaszcza wtedy,
jeśli wiemy, że rozwód będzie wiązał się dla nas z problemami finansowymi, gorszą
sytuacją materialną, czy potrzebą poszukiwania mieszkania. Jednych to skutecznie
zniechęca do walki o swoje szczęście, innych jeszcze bardziej motywuje. Wiele osób,
mimo trudnej sytuacji materialnej, nie widzi po prostu innej opcji niż rozstanie. Przez lata
tak bardzo oddalili się od współmałżonka, że czują, że jest to dla nich obca osoba.
Nierzadko nie są w stanie nawet na nią patrzeć i stąd czują przerażająco silną potrzebę
uwolnienia się z relacji, która jest dla nich najgorszym możliwym więzieniem.
Ale dlaczego właśnie po czterdziestce?
Decydujemy się na rozwód po czterdziestce, bo czujemy, że inaczej nie jesteśmy w stanie
postąpić. Musimy w końcu zawalczyć o siebie. Bo jak nie teraz, to kiedy?
Chcemy być też fair w stosunku do innych. Nie możemy już udawać.
Pragniemy, aby dzieci miały dobry przykład, zrozumiały, że warto o siebie walczyć i nie należy się godzić na układy, w których się dusimy. Nawet jeśli warunki są ku temu
trudne…. to rozwód czasami jest jedyną słuszną opcją.